Poprzedni temat «» Następny temat
Figurka
Autor Wiadomość
werniks 
Lama Roku





Dołączył: 06 Paź 2015
Posty: 3840
Skąd: Living Room
Wysłany: 2015-10-13, 00:41   Figurka

Kolejne moje opowiadanie. Może mniej spektakularne i innowacyjne niż poprzednie, ale chyba też złe nie jest. :p

Kod:
Był ciepły, majowy poranek... Cóż, początek historii nie jest może zbyt oryginalny. Przywodzi na myśl jakieś ckliwe historyjki z kobiecych pisemek lub, co gorsza, "harlekiny".  No ale staram się trzymać faktów. A fakty są takie, że był poranek, był maj i było ciepło. W takie poranki słyszy się najczęściej, że dzień będzie wyjątkowo piękny. Biorąc jednak pod uwagę ciąg zdarzeń jaki przytrafił mi się począwszy od tej właśnie daty nie uważam go wcale za piękny. Wręcz przeciwnie. Był to najgorszy poranek w moim życiu. Ale po kolei.
Był ciepły, majowy poranek.  Zatroskany powoli szedłem do pracy. Jednak to nie ona była powodem moich obaw. Myślami byłem przy mojej siostrze, a konkretnie koncentrowałem się na fakcie, że zapomniałem o jej urodzinach i będę musiał do niej przyjść z pustymi rękami. Alkohol nie wchodził w rachubę - Sandra była w ciąży i nie pozwalała nikomu pić w jej towarzystwie. Przynajmniej do czasu porodu. Wiedziałem także, że nie zdążę kupić jej nic po pracy, gdyż szwagier zapowiedział że mnie odwiezie. Psia mać. Byłem zdesperowany.  Nagle, na skrzyżowaniu zobaczyłem mały sklep. Nigdy wcześniej go nie widziałem. Albo przynajmniej go nie pamiętałem - do rodzinnego miasta wróciłem miesiąc temu, po pięciu latach studiów. Wszedłem do środka, lecz nic nie zwróciło mojej uwagi. Nagle dojrzałem wielkie, drewniane figurki. Przedstawiały one dwóch indiańskich wojowników oraz... coś w rodzaju ogromnego, kolczastego kameleona o dwóch różnych oczach - jedno miało żółtą, a drugie fioletową tęczówkę. Przypomniało mi się, że od czasu podróży poślubnej do Meksyku siostra miała hopla na punkcie tamtejszej kultury. Poprosiłem więc sprzedającego o ładne zapakowanie wszystkich trzech figurek. Nagle starzec odezwał się "Proszę pamiętać, żeby wszystkie trzy figurki trzymać zawsze w jednym miejscu. Pod żadnym pozorem nie wolno ich rozdzielać. Zrozumiał pan?". Pokiwałem twierdząco głową, choć puściłem jego słowa mimo uszu. Nigdy nie byłem przesądną osobą i nie zamierzałem tego zmienić przez zwariowanego dziadka z upadającego sklepiku z dziwnościami.

Przyjęcie było nawet udane, siostra bardzo ucieszyła się z prezentu, postawiła go nawet na honorowym miejscu na kominku. Wszystkie trzy figurki stały tam przez dłuższy czas, aż do chwili, gdy siostra postanowiła udekorować kominek ramkami na przyszłe zdjęcie małego Jacka. Indiańscy strażnicy wprawdzie nadal "patrolowali" kominek, jednakże sam kameleon został przestawiony na bliżej nieokreśloną półkę na przeciwległej ścianie. Nie przywiązuję uwagi do takich rzeczy, więc nawet tego nie zauważyłem. Uświadomiła mi to dopiero sama siostra, która pewnego dnia zakomunikowała mi, że figurka stwora po prostu... zniknęła. Machnąłem tylko ręką. Sandra wiecznie coś gubiła. A to klucze, a to telefon... Podzieliłem się z nią tą myślą. Roześmiała się krótkim, nerwowym śmiechem. Cały czas nabijając się z jej gapowatości wróciłem do domu.

Cztery dni później zniknęły także posążki wojowników.



Kolejne miesiące były dla mnie istnym horrorem. Moja rodzina i przyjaciele odchodzili  jeden po drugim. Praktycznie nie wychodziłem z domu pogrzebowego. Chodziłem mocno przygnębiony.  Nadmiar tragedii sprawił, że zacząłem zaniedbywać obowiązki służbowe. W końcu zmuszony zostałem wziąć urlop. Dyrektor poważnie zaniepokoił się o moje zdrowie psychiczne, więc zwolnienie załatwił mi od ręki, bez całego bałaganu z papierami. Nie bez ulgi wróciłem do domu i położyłem się spać.
Pierwszą rzeczą jaką zauważyłem po przebudzeniu były dwie figurki indiańskich wojowników stojących na najnowszym wydaniu lokalnego dziennika.

"Niezły żart" pomyślałem. Była godzina 10, więc byłem pewien, że Sandra odnalazła je w końcu i  postawiła mi je na stole razem z dzisiejszą gazetą żeby mnie nastraszyć.  To by było w jej stylu. Zresztą miała klucze do mojego mieszkania. Postanowiłem, że zadzwonię do niej po śniadaniu. Zrobiłem kawę, wstawiłem sobie jajka na twardo i rozsiadłem się z gazetą w moim ulubionym fotelu. Po czym mało z niego nie spadłem. Na pierwszej stronie opisano bezn mojej siostry. Razem z mężem zmarła w wypadku samochodowym jadąc na porodówkę.

Kiedy oprzytomniałem na tyle, by móc jasno myśleć zacząłem płakać. Potrzebowałem z kimś porozmawiać. Niestety nie miałem z kim - ojciec od dawna nie żył, matka zmarła 2 tygodnie temu na zawał serca, wszyscy moi najbliżsi przyjaciele także nie żyli.
Spojrzałem na drewnianych wojowników. Skoro nie siostra je przyniosła to skąd się u mnie wzięły? Nagle, nie stąd ni zowąd przypomniał mi się staruszek i jego przestroga dotycząca trzech figurek.  Żeby zabić czarne myśli zasiadłem do komputera. Zacząłem szukać informacji dotyczących kolczastego kameleona. Nic. Kompletnie. Zero informacji. W jakimkolwiek języku nie szukałem, ani razu nie natrafiłem na poprawny odnośnik. W końcu poddałem się i wyłączyłem Internet. Postanowiłem zasięgnąć informacji u jedynego znanego mi źródła - starego sklepikarza. Nie wiedziałem po co tak idę. Prawdopodobnie szedłem tylko dlatego, żeby nie rozmyślać o siostrze.  Wiedziałem, że i tak niedługo znów będę musiał zanurzyć się w czarną torbiel rozpaczy i przyszykować Sandrze pochówek. Na razie jednak, wiedziony niejasnym przeczuciem, wychodziłem z domu w celu odwiedzenia małego, zapyziałego sklepiku, w którym ostatni raz byłem w maju.

Gdy doszedłem na miejsce okazało się, rzecz jasna, że sklepiku już nie ma. Nie zdziwiłoby mnie to, już wtedy widziałem, że sklep balansuje na cienkiej granicy bankructwa - ale gdy doszedłem na miejsce okazało się, że zniknęła cała, cholerna kamienica!  Z wielkim zdziwieniem postanowiłem zapytać kioskarza stacjonującego po drugiej stronie Jako wielki fan filmów o magii oraz horrorów spodziewałem się odpowiedzi w stylu "tu nigdy nie było żadnej kamienicy".  Jako racjonalista jednak ani trochę w to nie wierzyłem. Na szczęście moje paranormalne podejrzenia okazały się być mylne. Kamienica naprawdę tu kiedyś była - niestety niedawno zawaliła się grzebiąc kilku mieszkańców - w tym mojego sklepikarza - żywcem. Przypomniało mi się, że czytałem o tym w gazecie, po prostu nie dopasowałem adresu do miejsca. 
Zrezygnowany usiadłem na pobliskiej ławce.  Skoro dziadek nie żył zniknęło moje jedyne pewne źródło informacji. Została mi ostatnia deska ratunku - archiwa i biblioteka muzealna. Jako magister archeologii i jednocześnie kustosz miałem dostęp do najstarszych nawet druków. Musiałem tylko wymyślić jakiś powód dla którego miałem przerwać urlop.
Po kilkunastu godzinach mozolnej pracy wiedziałem dokładnie tyle samo co na początku. Byłem już zmęczony. Postanowiłem wrócić do archiwum nazajutrz. Jednakże w ostatniej chwili zauważyłem dziwną książkę - "Znane i nieznane mity i legendy Ameryki Łacińskiej", pióra Juana Carlo Di Qui-Gomeza. Pomyślałem, że zarówno publikacji tej jak i autora na pewno nie znajdę w Google. Cała sprawa robiła się coraz bardziej dziwna. Zacząłem czytać. Odpowiedź znalazłem w ostatnim rozdziale.

" Jedną z najbardziej przerażających, a jednocześnie najmniej znanych legend Majów jest przypowieść o kolczastym kameleonie. Był to bóg śmierci niepotrzebnej, bezcelowej, a także bóg zemsty i zawiści. Kiedy ludzkość stała na skraju zagłady pozostali bogowie wybrali dwójkę wojowników, którzy ujarzmili Kolczastego Kameleona. Aby szał niesfornego boga nigdy więcej się nie powtórzył zarówno samego kameleona jak i jego strażników przemieniono w rzeźby i zamknięto w głównej świątyni w stolicy. Opowieść ta pierwszy raz została spisana przez nieznanego z imienia portugalskiego żeglarza, który sugerował, iż legenda jest prawdziwa, a wymarcie miast Majów ma związek z powtórnym uwolnieniem kameleona. Wierząc jego słowom bóstwo to może przemieniać się w dowolną żywą istotę, a rozpoznać go można jedynie po żółto-fioletowych oczach.  Szał śmierci uwolnionego zaś powstrzymać mogą jedynie dwaj Strażnicy, którzy powinni stale znajdować się w pobliżu zaklętego bóstwa, by nie dopuścić o powtórnego jego uwolnienia."

Oderwałem oczy od lektury.  Mimo, iż zazwyczaj sceptycznie podchodzę do takich informacji zacząłem bacznie analizować ostatnie miesiące.

Doszedłem do przerażających wniosków - wszystkie osoby, które umarły w ostatnim czasie były na przyjęciu urodzinowym mojej siostry! Co więcej, dzięki swojej fotograficznej wręcz pamięci o twarzy przypomniałem sobie, że osoby z żółto-fioletowymi oczami widziałem aż za często! Na pogrzebie Adama była taka, pielęgniarz, który stwierdzał zgon mojej matki też miał takie oczy, mechanik, który przedłużył naprawę samochodu szwagra przez co musiał jechać taksówką... Wyglądało na to, że Kolczasty Kameleon mści się na osobach, które będąc zaklęty widział w swoim otoczeniu!
Zacząłem robić w pamięci listę osób. Wyszło mi na to, że zostałem tylko ja sam. Przerażony sięgnąłem pamięci - kiedy ostatni raz widziałem kogoś z dziwnymi oczami? Jedno żółte, drugie fioletowe... Kurwa mać! Przecież tak wyglądał robotnik, który o mało co nie zrzucił mi na głowę worka z cementem z drugiego piętra przed samym wejściem do muzeum! Przypomniało mi się, że robotnik dał mi swoją wizytówkę, a także drugą, z numerem telefonu jego firmy od polis. Miałem zamiar zadzwonić dziś na oba numery. Zerknąłem na wizytówki - na obu widniał mój własny numer komórki!
W panice wybiegłem z archiwum. Pobiegłem do domu. W głowie kotłowała mi się tylko jedna myśl - zabrać figurki strażników. Po drodze dwa razy o mało co nie zostałem potrącony przez samochody. Nie musiałem nawet patrzeć na oczy kierowców. Byłem ich pewien. Kolczasty Kameleon poluje na mnie.

Gdy dobiegłem na swoją ulicę mogłem zwolnić kroku. I tak nie miałem do czego wracać. Mój dom płonął. Od strażaków dowiedziałem się, że miałem szczęście - jakbym wrócił do mieszkania 5 minut wcześniej już bym nie żył. Pokiwałem głową i włożyłem ręce do kieszeni. Poczułem coś. W kieszeni siedziały figurki wojowników. Strażnicy mnie uratowali!

Kolejny miesiąc spędziłem zabarykadowany w małej kawalerce. Jedzenie przynosił mi sąsiad w wiklinowym koszyku. Zachowywałem się co najmniej dziwnie, ale bałem się o swoje życie.
Pewnego dnia jednak do moich drzwi zapukało dwóch doktorów. Domyśliłem się, że to sąsiadka z dołu w końcu spełniła swoje groźby i zadzwoniła do wariatkowa. Wtedy wpadłem na genialny plan. Upewniwszy się, że żaden z doktorków nie ma dziwnych oczu zacząłem udawać wariata. Zawieźli mnie do szpitala psychiatrycznego, gdzie przebywam do tej pory. Ogólnie nie narzekam. Jedzenie o stałych porach, spokój, cisza, a przede wszystkim, bezpieczeństwo.
Mam nawet w drzwiach specjalny wizjer i mogę sam decydować których lekarzy wpuszczam. Lekarze zdiagnozowali "zespół stresu pourazowego", a ja udaję że go mam. Byle by mnie tylko nie wypisali. Życie w tym miejscu to mimo wszystko też życie. A większe szanse na przetrwanie mam tu niż na zewnątrz. Żałuję tylko, że zabrali mi Strażników. Schowali ich do depozytu. Ale Strażnicy mnie znajdą. Tak jak znaleźli mnie i wtedy. Bardzo by mi się przydali. Bałbym się mniej. I może przestałbym mówić wtedy do siebie. To jest mimo wszystko denerwujące. Ale jak sam sobie czasem nie opowiem mojej historii to zaczynam w nią wątpić. Bo jest dosyć  niezwykła. Prawda? Prawda.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W szpitalnej toalecie doktor May szykowała się właśnie do obchodu. Był to jej pierwszy dzień w tej pracy i strasznie się denerwowała. Popatrzyła jeszcze raz na ksero harmonogramu - dziś zaczyna od wydawania leków pacjentom. Jeszcze tylko ostatnie poprawki. Przeczesanie włosów. Poprawienie pończoch. I oczywiście barwiące soczewki kontaktowe. Niektórym pacjentom mogłyby się nie spodobać jej dwukolorowe oczy. A na to nie mogła sobie pozwolić.

 
 
Pierdomenico 





Wiek: 35
Dołączyła: 15 Lip 2015
Posty: 6547
Skąd: Vinewood Hills
Wysłany: 2015-10-13, 01:21   

:brawo: Kolejne opowiadanie na poziomie. Co prawda otwarcie powiem, że do pierwszego się nie umywa, bo tamto jest po prostu przewspaniałe ale niczego nie ujmuję temu! Skojarzenia z figurkami i sklepem od razu pomyślałam o Gremlinach, potem ginące osoby, niczym w Oszukać przeznaczenie :D Podziwiam, że potrafisz konstruować tak udane krótkie opowiadania, które wbrew pozorom są bardzo trudne do napisania, aby to wszystko trzymało się kupy, a trzyma się!

Jedna rzecz mi się w oczy rzuciła, na początku nie wiedzieć czemu przeczytałam, zamiast: Życie w tym miejscu to mimo wszystko też życie. > bezn w tym miejscu to mimo wszystko też życie - i jakoś genialnie mi tutaj to pasowało. Wiesz, coś takiego, że umiera po prostu za życia w tym miejscu ale jednak żyje, no ale to takie moje spostrzeżenie :) Pielęgniarka - https://www.youtube.com/watch?v=E84OWq6z3IQ nie mogłam powstrzymać myśli, żeby tak sobie jej nie wyobrazić :D

Bardzo ciekawie i przyzwoicie i tradycyjnie czekam na więcej!
_________________

Wśród gości na kolacji jest fotograf. Gospodyni mówi:
- Robi Pan świetne zdjęcia! Musi mieć Pan drogi aparat!
Gość odchrząknął tylko. Wychodząc rzekł całując Gospodynie w rękę:
- Wybornie Pani gotuje! Musi mieć Pani drogie garnki!
 
 
Ascara 





Wiek: 29
Dołączyła: 27 Lip 2015
Posty: 1526
Wysłany: 2015-10-13, 14:27   

Wow... Ja nie zgodzę się z Pierdomenico - dla mnie to opowiadanie jest w niczym nie gorsze od tekstu o "Bohaterach...". To jest idealne. Znamy się tak długo, a ja naprawdę nie znałam Cię od tej strony. Teraz mam dwa skrajne pragnienia: z jednej strony pragnę dalej namawiać Cię na wspólną twórczość pod osłoną fikcji naszo-klasowej, z drugiej jednak mam ochotę natychmiast wycofać to zaproszenie, bowiem... Cóż, po prostu wątpię, bym była godna pisania z Tobą czegokolwiek, jesteś wybitny w tym, co robisz. Ta pomysłowość, ten styl, to... Wszystko. Rzucaj informatykę, kochany, rzucaj wszystko... I zostań laureatem literackiego Nobla.
_________________
Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze
Na próżno czekały na słońca oblicze...
(...)
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...

~ L. Staff
 
 
werniks 
Lama Roku





Dołączył: 06 Paź 2015
Posty: 3840
Skąd: Living Room
Wysłany: 2015-10-13, 15:38   

:zaczerwieniony:

[ Dodano: 2015-10-13, 15:48 ]
Nobele raczej za książki dają, ale dziękuję. :zaczerwieniony:
 
 
Ascara 





Wiek: 29
Dołączyła: 27 Lip 2015
Posty: 1526
Wysłany: 2015-10-13, 17:13   

werniks, wszystko przed Tobą!
_________________
Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze
Na próżno czekały na słońca oblicze...
(...)
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...

~ L. Staff
 
 
Vidarr
[Usunięty]



Wysłany: 2015-10-30, 00:29   

Przypomniałem sobie, że miałem to przeczytać i wreszcie to zrobiłem. Jako człowiek starający się swoje myśli przekazać jak najkrócej, podam tylko pięć słów:
Pisz Pan więcej, Panie Poecraft :D
 
 
Antybristler 





Wiek: 30
Dołączył: 29 Lip 2015
Posty: 156
Skąd: wiocha
Wysłany: 2015-10-30, 08:53   

Nie, żeby coś, ale to jest opowiadanie widza z forum mistrzów. Nieładnie tak kraść :)
_________________

Świat bez Żółwi byłby dużo mniej żółwiowy...
 
 
Dawidiusz92
[Usunięty]



Wysłany: 2015-10-30, 09:46   

Antybristler napisał/a:
Nie, żeby coś, ale to jest opowiadanie widza z forum mistrzów. Nieładnie tak kraść


 
 
werniks 
Lama Roku





Dołączył: 06 Paź 2015
Posty: 3840
Skąd: Living Room
Wysłany: 2015-10-30, 10:22   

... or just Antek.
 
 
Vidarr
[Usunięty]



Wysłany: 2015-10-30, 12:09   

Jeśli już kogoś osądzać o kradzież, to widza. Spójrz na datę wysłania posta, Antek. Nie rozumiem tej tendencji ludzi forum mistrzów do przywłaszczania sobie wszystkiego i tego poczucia wyższości.
 
 
werniks 
Lama Roku





Dołączył: 06 Paź 2015
Posty: 3840
Skąd: Living Room
Wysłany: 2015-10-30, 12:47   

:haha:
 
 
Vidarr
[Usunięty]



Wysłany: 2015-10-30, 13:09   

Żeby nie było niejasności - nie twierdzę, że werniks i widzu to dwie różne osoby, a ostatnie zdanie dotyczy zachowania typu "było na mistrzach, więc jest z mistrzów i nieważne czy gdzieś pojawiło się wcześniej".
 
 
fantine 
life is fleeting, death is eternal





Wiek: 26
Dołączyła: 16 Sty 2016
Posty: 478
Skąd: Północny Azyl Nieumarłych
Wysłany: 2016-02-08, 21:35   

Jedno mnie zastanawia. Ani żółte ani fioletowe oczy nie są typowe dla przedstawicieli rodzaju ludzkiego, a już zwłaszcza te dwa kolory naraz. Jakbym zobaczyła jedną taką osobę, z pewnością bym się tym bardzo przejęła, a bohater opowiadania widział mnóstwo takich ludzi i dopiero po jakimś czasie zorientował się, że coś jest nie w porządku? Bystry jakiś.
_________________
- Wykonuję pewną pracę...
- Ale czym się zajmujesz?
- Myśleniem

_________________
I may have sinned, but there's no need to push me around
 
 
werniks 
Lama Roku





Dołączył: 06 Paź 2015
Posty: 3840
Skąd: Living Room
Wysłany: 2016-02-09, 09:42   

:bezradny:

Może o tym nie myślał a skojarzył później?
 
 
impala1967
[Usunięty]



Wysłany: 2016-02-09, 09:44   

werniks, Czasami jest tak, że nasz mózg automatycznie "racjonalizuje" pewne rzeczy. W większości przypadków wypieramy pewne rzeczy jako nieważne, tylko po to, żeby zachować nasz zdrowie psychiczne :-)
 
 
werniks 
Lama Roku





Dołączył: 06 Paź 2015
Posty: 3840
Skąd: Living Room
Wysłany: 2016-02-09, 09:48   

O, to, to, to.
 
 
fantine 
life is fleeting, death is eternal





Wiek: 26
Dołączyła: 16 Sty 2016
Posty: 478
Skąd: Północny Azyl Nieumarłych
Wysłany: 2016-02-09, 18:03   

werniks napisał/a:
:bezradny:

Może o tym nie myślał a skojarzył później?


No tak z tego wynika, po prostu wydało mi się to dziwne.
_________________
- Wykonuję pewną pracę...
- Ale czym się zajmujesz?
- Myśleniem

_________________
I may have sinned, but there's no need to push me around
 
 
BlueAlien 
BlueAlien
AlienQueen





Wiek: 30
Dołączyła: 23 Paź 2015
Posty: 7849
Skąd: Andromeda
Wysłany: 2016-12-02, 23:45   

to jest fanfic czy własne?
_________________

 
 
maat_ 
maat_





Dołączyła: 16 Paź 2015
Posty: 12243
Wysłany: 2016-12-03, 07:59   

A dlaczego wcześniej go nie widziałam!! Świetne jest!!!!!
 
 
werniks 
Lama Roku





Dołączył: 06 Paź 2015
Posty: 3840
Skąd: Living Room
Wysłany: 2016-12-03, 20:23   

Własne.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

 

Czy wiesz, że...