Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: Adrian1234
2020-01-08, 15:06
Mój ranking płyt wydanych w 2016 roku
Autor Wiadomość
Adrian1234 





Wiek: 39
Dołączył: 02 Sie 2015
Posty: 5028
Skąd: Szczecin
Wysłany: 2017-01-27, 20:50   Mój ranking płyt wydanych w 2016 roku

Kolejny rok za nami, czas więc na coroczne podsumowanie i ocenienie albumów jakie zostały w nim wydane i przeze mnie przesłuchane a tym razem zebrało się ich wyjątkowo dużo bo aż pięćdziesiąt sześć czyli o dziesięć więcej niż rok wcześniej, który to wtedy też był rekordowy pod tym względem. Rok był też rekordowy pod innym względem a mianowicie z powodu wyjątkowo dużej ilości genialnych i bardzo dobrych krążków (jeszcze nigdy tylu dziesiątek i dziewiątek nie dawałem), z drugiej strony wyszło również sporo po prostu dobrych, które wprawdzie dobrze się słucha ale jednak z pewnych powodów nie zasłużyły na wyższą ocenę, za to poważniejsze rozczarowania były trzy. A co do rozczarowań to muszę wspomnieć, że ekipa portalu Last.fm gdzie zwykle zamieszczałem moje rankingi znowu zawiodła na całej linii pokazując cały swój nieprofesjonalizm i nadal pomimo usilnych starań i obietnic nie dali rady przywrócić opcji "dzienników", które to wyłączyli niby na chwilę podczas swoich nieudanych zabaw w prowadzanie nowego wyglądu jeszcze w kwietniu 2015 roku.

1. Cult of Luna & Julie Christmas "Mariner" (10/10)

Płyta roku i jedno z większych zaskoczeń gdyż samego Cult of Luna akurat nie zaliczam do moich ulubionych zespołów wiec spodziewałem się po prostu dobrego albumu, który umieszczę na nieco dalszej pozycji w rankingu jednak nawiązanie współpracy z post-metalową wokalistką Julie Christmas (Made Out Of Babies, Battle of Mice, kariera solowa, Spylacopa) zaowocowało powstaniem genialnej i klimatycznej płyty, która do tego odbiega trochę od tego, co tworzą osobno (oprócz Approaching Transition, które brzmi jak jeden z tych spokojniejszych utworów CoL i tutaj akurat są wyłącznie męskie wokale). Na krążku znalazło się pięć rozbudowanych utworów w klimatach post-metalowych w których można podziwiać sporo zmian tempa jak i różne formy wokalu a skoro już jestem przy tym temacie to jednak dominuje głos Julie, która śpiewa czysto, screamem jak i z wykorzystaniem specyficznych form pośrednich choć oczywiście męskie growle i czyste również nadal są. Od razu można zauważyć, że tutaj bardziej postawiono na budowanie klimatu z wykorzystaniem nieco lżejszych brzmień niż zazwyczaj stosowali Cult of Luna na wcześniejszych albumach jednak ich zagorzali fani zdecydowanie nie powinni być rozczarowani bo całość jest naprawdę dobra a nawet więcej bo mamy tu do czynienia z czymś wyjątkowym co powinno przejść do legendy post-metalu i nawet za wiele lat nadal być katowane przez zwolenników takich brzmień jak i ogólnie ludzi ceniących dobre gitarowe brzmienia.
https://www.youtube.com/watch?v=wz-4xELUpMs

2. Gojira "Magma" (10/10)

Poprzedni krążek trochę mnie rozczarował, niby było dobrze ale miejscami brzmiał jakby zespołowi zaczynały się kończyć pomysły przez co miałem pewne obawy co do tego co tym razem wydadzą ci giganci progresywnego metalu z Francji. W końcu gdy już zacząłem słuchać... album okazał się kompletnym zaskoczeniem, gdyż w zasadzie wszystko jest tu inne niż wcześniej: zamiast sporej ilości growli z najwyżej małą ilością czystych wokali jest zupełnie na odwrót, a wcześniej szybkie, technicznie grane, często polirytmiczne riffy zeszły na nieco dalszy plan a przeważają spokojniejsze, klimatyczne dość przestrzenne brzmienia. Zespół dokonał odważnego eksperymentu bo takie zagrania niejeden zespół doprowadziły na skraj przepaści ale akurat im wyszło to doskonale wznosząc ich na wyżyny i w pełni zasłużyli na drugie miejsce w rankingu. Album oczywiście spotkał się z krytyką ze strony niektórych dawnych fanów ale w sumie kto by się przejmował opinią kogoś kto skreśla ulubiony zespół tylko dlatego, że dodał trochę melodyjniejszych elementów do swojej muzyki, a każdy kto ma bardziej otwarty umysł z pewnością doceni to co zespół wydał, mnie w każdym razie osobiście podoba się to co nagrali a chłopaki tylko udowodnili, że dobrze im wychodzi zarówno szybsza i cięższa jak i wolniejsza i klimatyczna muzyka.
https://www.youtube.com/watch?v=dLC9CHxNHHU

3. Caliban "Gravity" (10/10)

Caliban zawsze wyróżniali się na scenie metalcorowej i już zdążyli przyzwyczaić słuchacza do tego, że ich albumy zawsze są równe i przynajmniej na bardzo wysokim poziomie co potwierdza ich najnowsze dzieło, zresztą jeżeli w moich rankingach znalazła się jakaś ich płyta to zawsze dostawała się do pierwszej piątki i oczywiście tym razem również tak się musiało stać bo po prostu ciężko ich przebić i zawsze stawiają poprzeczkę bardzo wysoko. Jak zwykle znajdziemy tutaj sporo dobrych, agresywnych screamów jak i takich nacechowanych emocjami, dużo dobrego czystego wokalu, pełno wyśmienitych riffów, breakdownów oraz chwytliwych refrenów do tego album jest wręcz wypełniony po brzegi killerami co tylko jeszcze bardziej zachęca do odsłuchań i to wielokrotnych. Dobrze wiadomo, że pomimo tworzenia szerokorozumianego metalcore, którego się trzymają to jednak nie lubią stać w miejscu a każda ich płyta różni się czymś od poprzedniej i tak jak poprzednio postanowili pokazać się od trochę lżejszej strony zapominając nieco o cięższych elementach to tym razem kontynuowali tę drogę dodając jednak to czego ostatnio trochę zabrakło urozmaicając w ten sposób swoją muzykę w wyniku czego otrzymaliśmy bardzo zróżnicowany krążek.
https://www.youtube.com/watch?v=xk6zL8597dw

4. Solution .45 "Nightmares In The Waking State - Part II" (10/10)

Melodic death metal, pierwsza część albumu zajęła pierwsze miejsce w moim zeszłorocznym rankingu płyt, druga tylko minimalnie gorsza jest kontynuacją geniuszu a czwarte miejsce zajmuje nie z powodu swojej jakości tylko jakością pierwszych trzech pozycji. Ogólnie to Christian Alvestam jak robi jakąś muzykę to porządnie a płyt nie wydaje dopóki nie stwierdzi, że wszystko jest jak należy na co dowodem jest sam fakt, że pomimo działalności w dziewięciu zespołach jeszcze się nie zdarzyły średnie czy gorsze płyty (no może z wyjątkiem pierwszych dwóch od Unmoored ale to był jego pierwszy band a jego umiejętności dopiero się rozwijały) a wręcz przeciwnie, wiele z nich jest nie tylko dobrych a wręcz bardzo dobrych i kilka genialnych. Kolejnym dowodem jego perfekcjonizmu jest to, że na te dwie części Nightmares In The Waking State trzeba było czekać 5 lat od wydania debiutu, wzmianki o nowym krążku pojawiły się już chyba w 2013 ale ciągle coś było niedopracowane, podobne info było w 2014 ale już była mowa o dwóch nadchodzących płytach i w końcu pierwszą część wydali w 2015 roku a drugą rok później. To naprawdę solidny kawał muzyki, jak zwykle cały materiał jest bardzo zróżnicowany: raz słuchacz jest przygnieciony niskim growlem i ciężarem a innym razem urzeczony melodią i jak zwykle doskonałym, wysokim ale nieprzesłodzonym czystym wokalem. Obie części albumu jak i debiut gorąco polecam bo to kawał porządnej muzyki.
https://www.youtube.com/watch?v=f4kQZgyaDOc

5. Wovenwar "Honor Is Dead" (10/10)

Metalcore. Zespół został założony przez byłych członków jednego z najbardziej znanych i najlepszych zespołów w gatunku As I Lay Dying jednak na miejsce głównego wokalisty Tima Lambesisa (który został skazany na 6 lat więzienia) przyszedł wokalista odpowiedzialny za czysty wokal w Oh, Sleeper i razem dwa lata temu wydali debiutancki bardzo dobry krążek zatytułowany po prostu Wovenwar. W tym roku wydali kolejny i jak się okazało jest jeszcze lepszy gdyż posiada wszystkie zalety debiutu i ani jednej z jego wad do których można było zaliczyć miejscami zbyt podobne utwory i wokale oraz trochę nadmierną długość całości. Tym razem album zamiast godziny ma po prostu 40 minut a oprócz czystego wokalu pojawiły się też screamy (wokalista musiał sporo ćwiczyć przez te dwa lata bo wcześniej nie zajmował się tą formą wokalu) do tego każdy utwór jest na swój sposób inny a więc zespołowi należą się pochwały za ciężką pracę nad sobą w celu skutecznego wyeliminowania wszystkich wspomnianych wad. Album jest świeży i przyjemny w słuchaniu i powinien przypaść do gustu zarówno fanom metalcore jak i lżejszych brzmień bo jednak melodyjniejszych elementów z czystym wokalem nadal jest więcej a screamy nie są tak agresywne jak w innych zespołach z gatunku.
https://www.youtube.com/watch?v=6cpojuS_3KQ

6. Devin Townsend Project "Transcendence" (10/10)

W zasadzie już sam Devin jest gwarancją wysokiej jakości produktu gdyż ten utalentowany multiinstrumentalista od lat jest w bardzo wysokiej formie a jego płyty są zróżnicowane, dobrze dopracowane i na najwyższym poziomie co i ta najnowsza potwierdza. Muzyk jest znany z eksperymentów polegających na tworzeniu płyt utrzymanych w różnych klimatach muzycznych oraz łączeniu różnych gatunków muzyki gitarowej i nie tylko bo np. ma dwie płyty w całości wypełnione elektroniką. Nowy krążek zawiera 10 dość długich i rozbudowanych utworów tym razem utrzymanych w rejonach lżejszej odmiany progresywnego metalu i progresywnego rocka, tym razem w zasadzie nie ma tu growli, w jednym kawałku a dokładniej Failure po raz pierwszy w dyskografii pojawiły się riffy kojarzące się od razu z djentem (w sumie było by ciekawe gdyby muzyk na poważne spróbował swych sił w tych klimatach wydajać cały album, znając go wyszło by z tego coś bardzo dobrego). Tym razem jest wyjątkowo mało wokalu Anneke Van Giersberben, która od dawna współpracuje z Devinem udzielając swego głosu (w różnej ilości) na płytach. Podsumowując jest to naprawdę dobry, warty przesłuchania album, zdecydowanie należy do ścisłej czołówki najlepszych wydanych w tym roku.
https://www.youtube.com/watch?v=YhcoLO8vZZU

7. Red Queen "Star Blood" (10/10)

Jest to dość niedawno powstały zespół, który dopiero wydał swoją pierwszą EPkę zawierającą pięć własnych utworów oraz jeden cover ale warto o nich wspomnieć gdyż od razu słychać, że mają sporo do zaoferowania. Jest to industrial metal z kobiecym wokalem, wokalistka zarówno śpiewa cleanem jak i growluje choć jednak tego pierwszego jest nieco więcej, za to od strony instrumentalnej uświadczymy dużej różnorodności od melodyjnego grania do typowo industrial metalowych ciężkich, motorycznych riffów i ogólnie tyle się tu dzieje iż można odnieść wrażenie, że płyta jest dłuższa choć w rzeczywistości jak to EPka ma tylko 22 minuty. Elena Vladi (a właściwie Elena Vladimirova bo to jeden z przypadków gdy ktoś z Europy postanawia wyjechać do USA aby robić tam karierę) najwyraźniej postanowiła zrobić szum wokół zespołu poprzez szokowanie zachowaniem i ubiorem a po zdjęciach nie zawsze można jednoznacznie stwierdzić czy to wokalistka czy może jakaś gwiazda porno http://mediazink.com/wp-c...340079886_n.jpg co moim zdaniem jest zbędne gdyż muzyka sama się broni i powinni niedługo zyskać sporo fanów.
https://www.youtube.com/watch?v=QcGRcbecsqI

8. Trees Of Eternity "Hour of the Nightingale" (10/10)

Zespół założyli fiński gitarzysta Juha Raivio (Swallow The Sun) oraz Szwedzka wokalistka Aleah Stanbridge zaraz po tym jak poznali się podczas wspólnego nagrywania utworu Lights on the Lake (Horror pt. III), który następnie znalazł się na płycie New Moon zespołu Swallow The Sun. Po nawiązaniu współpracy, skompletowali resztę członków grupy i zaczęli nagrywać utwory osadzone w klimatach atmospheric doom metal / gothic metal wyłącznie z czystymi kobiecymi wokalami i z tekstami dotyczącego głównie smutku ale również np. miłości czy piękna. W 2013 roku wypuścili demo ale w planach mieli wydanie w końcu własnego albumu choć ciągle coś stawało na przeszkodzie, za to w kwietniu 2016 roku wszystkich zaskoczyła bezn wokalistki, jak się okazało z powodu jakiegoś nowotworu o którym nikt nie wiedział oprócz najbliższych. Wielka szkoda, była piękną, młodą i utalentowaną wokalistką http://i.imgur.com/ZAv9R98.jpg oraz podobno fotografką, która mogła jeszcze wiele osiągnąć ale przez chorobę przedwcześnie odeszła z tego świata a zespół aby ją uczcić dokończył pracę i w listopadzie wydał krążek nad którym sama tak ciężko pracowała i którego nie udało jej się doczekać. Przyznam, że pomimo iż do niedawna nie znałem grupy (dowiedziałem się o nich z propozycji na Last.fm) i tym bardziej nie znałem Aleah Stanbridge (oprócz kojarzenia jej głosu z wyżej wspomnianego kawałka) to informacja o jej śmierci zasmuciła i poruszyła mnie w związku z czym postanowiłem sięgnąć po płytę, nie tylko po to aby poznać nowy zespół ale też by posłuchać co miała do przekazania słuchaczom. Znalazło się na niej dziesięć niezwykle klimatycznych, wolnych, lekkich i pełnych smutku utworów a głos Aleah brzmi po prostu przepięknie, spokojnie i szczerze. A skoro już jestem przy tym to ogólnie ten zespół przez to wydaje mi się prawdziwszy i szczerszy od pozostałych doomowych kapel no bo inni po prostu piszą o śmierci, smutku, samotności czy tęsknocie ale poza tym zwykle żyją sobie dobrze w zdrowiu, mają, pieniądze, rodziny, fanów itp. ale w sumie to nie do końca wiadomo ile z tego co jest zawarte w tekstach jest naprawdę odczuwalne przez muzyków, znaczy oczywiście to nie plastikowy pop gdzie teksty są tylko dla kasy aby się sprzedało, w końcu z jakiegoś powodu zabrali się za doom metal ale jednak z powodu sytuacji wokalistki tutaj jest to bardziej poruszające, chorowała nie wiadomo od jak dawna wiedząc, że nie ma dla niej ratunku i postanowiła wyrzucić z siebie to co czuje w formie muzyki zostawiając coś po sobie na tym świecie. Oczywiście gorąco polecam wszystkim sprawdzenie tego albumu, wyciszenie się i po prostu wsłuchanie w tą wyjątkową muzykę i teksty śpiewane anielskim głosem kobiety, której już z nami nie ma, no i poza tym warto to sprawdzić bo to po prostu naprawdę bardzo dobry krążek.
https://www.youtube.com/watch?v=ADzeM3VsgFg

9. Insomnium "Winter's Gate" (9/10)

Tym razem mistrzowie fińskiego malowniczo granego melodic death metalu postanowili wydać album koncepcyjny gdzie cała zawartość opowiada jedną historię ale w sumie to dość zrozumiałe zważywszy na fakt, że cały album to jeden 40 minutowy utwór, który jednak w zależności od wydania może być w całości (CD), podzielony na dwie (winyl) lub siedem części (wersje cyfrowe). Muszę przyznać, że to bardzo udany krążek: jeden długi kawałek ale tak zróżnicowany, że w ogóle nie czuć żadnego znużenia czy coś a wręcz przeciwnie, słucha się tego z przyjemnością po czym ma się ochotę często się do nich wracać, dużo tu tych charakterystycznych dla nich malowniczych riffów i aż czuć tu ten fiński chłód i smutek, pełno tu też różnych wokali od czystych (nieco więcej ich niż wcześniej) po różne growle (oczywiście tych drugich jak zwykle jest więcej).
Jako, że na youtube tego nie ma to dam utwór z poprzedniej płyty https://www.youtube.com/watch?v=sdcX0MNzf-E

10. Upon A Burning Body "Straight From the Barrio" (9/10)

Kolejna, już piąta bardzo dobra płyta Teksańczyków, która charakteryzuje się dużą różnorodnością i można tu uświadczyć zarówno czystych wokali jak z kapel metalcoreowych jak i ciężaru i szybkości spotykanych w deathcore, zespół od początku łączy elementy obu gatunków, początkowo, przez pierwsze trzy albumy średnio to wychodziło ale od poprzedniej płyty osiągnęli bardzo wysoki poziom, który nadal trzymają, nowy krążek należy do zdecydowanie najlepszych spośród wydanych w tym roku więc zdecydowanie warto po niego sięgnąć.
https://www.youtube.com/watch?v=YSCEAbmeuIM

11. Killswitch Engage "Incarnate" (9/10)

To jeden z moich pierwszych metalcoreowych zespołów jakie poznałem a ich album Alive or just breathing nadal jest moim ulubionym w gatunku przez co mam do nich ogromny sentyment ale i spore oczekiwania. Na Killswitch Engage II zaczął się jakiś kryzys a krążek był najgorszym co wydali, następnie Howard Jones odszedł a na jego miejsce wrócił Jesse Leach czyli ten z którym wydali swoje największe dzieło, spodziewałem się powrotu do normy ale niestety Disarm the descent okazało się być tylko dobre, z tego też powodu miałem poważne obawy co do Incarnate. Na szczęście szybko się okazało, że tym razem obawy były bezpodstawne, grupa podobnie jak Wovenwar pracowała nad poprawą ostatnio występujących wad, którymi były: zbyt duża schematyczność utworów, zbyt podobne do siebie płytkie refreny i ogólnie za mało mocy w cięższych fragmentach jak i ich ilość dzięki czemu całość spokojnie można nazwać bardzo dobrą. Teraz jest jak należy czyli przewaga cięższych elementów takich jak szybkie, mocne riffy z dobrym screamem nad lżejszymi, które za to brzmią teraz dużo lepiej niż na poprzedniczce a więc wychodzi na to, że KSE wreszcie wróciło do wysokiej formy.
https://www.youtube.com/watch?v=nG7n93dShNQ

12. Lacuna Coil "Delirium" (9/10)

Jedna z większych niespodzianek zeszłego roku ponieważ spodziewałem się po nich kolejnego albumu w stylu gothic metal z zahaczaniem chwilami o pop a tym czasem Włosi z piękną Cristiną Scabbią na wokalu postanowili poeksperymentować w wyniku czego wydali najcięższą płytę w całej swojej dyskografii a pomiędzy bardziej typowymi gotyckimi partiami z delikatnym wokalem pojawiły się mocne, kojarzące się z metalcore czy groove metalem riffy gitarowe oraz równie mocne growle. Pewnie fanom, którzy słuchają tylko naprawdę lekko grających kapel może się to nie spodobać ale mnie osobiście zmodyfikowane granie przypadło do gustu bo dzięki temu muzyka dostała porządnego metalowego pazura co jest miłą odmianą po słodzeniu jakiego na ostatnich krążkach było sporo. Doszło tu do wytworzenia fajnego kontrastu pomiędzy metalowym ciężarem z growlami a gotyckimi klimatami i delikatnym wokalem Cristiny co sprawiło, że całość jest ciekawsza, bardziej urozmaicona i energiczna dzięki czemu słucha się tego z wielką przyjemnością.
https://www.youtube.com/watch?v=1o1MoG-cz9Q

13. The Agonist "5" (9/10)

Melodic death metal / Progressive metalcore. To już kolejny album z nową wokalistką, dość zaskakujące gdyż poprzedni wyszedł ledwie rok temu co mogło budzić pewne obawy gdyż zazwyczaj zespoły wydające tak często coś nowego stawiają bardziej na ilość niż jakość a materiał nie przekonuje, na szczęście The Agonist jest wyjątkiem od tej reguły bo płyta zdecydowanie jest dobra choć jednak do poziomu zeszłorocznego krążka trochę im zabrakło. Tym co zwraca tu na siebie uwagę jest bardzo duża różnorodność, utwory znacznie się od siebie różnią zarówno instrumentalnie jak i wokalnie, co do tego drugiego to prawdopodobnie Vicky chciała pokazać na co ją stać i zaprezentować nam swe wokalne możliwości co jej się jak najbardziej udało wykonać.
https://www.youtube.com/watch?v=RY_Aank1OXI

14. Numenorean "Home" (9/10)

Jest to debiutancki krążek niezwykle oryginalnego kanadyjskiego zespołu wykonującego atmospheric post-black metal, tak oryginalnego, że nie spotkałem się z innym wykonującym coś zbliżonego do tego co zostało tu zaprezentowane więc można chyba spokojnie mówić, że zaprezentowali tu coś nowego co mam nadzieję, że się przyjmie stając się początkiem jakiegoś nowego podgatunku. Bardzo dobry album, nie ma tutaj ani odrobiny czystego wokalu ale wokal wraz z robiącą wrażenie warstwą instrumentalną tworzą taki klimat, że nawet przeciwnicy skrzeczanych wokali powinni być oczarowani tym bardziej, że ten skrzek jest nacechowany emocjami i nie aż tak skrzekliwy jak w typowych black metalowych kapelach. Normalnie nie przepadam za tymi rejonami muzycznymi ale gdyby więcej zespołów grało podobnie jak oni to może bym mógł się trochę zaprzyjaźnić z tym gatunkiem, w każdym razie są dowodem na to, że w każdym nawet najbardziej nielubianej odmianie metalu jak i w zupełnie innych brzmieniach można znaleźć coś wartego uwagi i coś co może nas zainteresować.
https://www.youtube.com/watch?v=GT2y4NZpGus

15. Sirenia "Dim Days of Dolor" (9/10)

Symphonic gothic metal. Miałem obawy co do tej płyty gdyż po pierwsze poprzednia była wydana rok temu a często pośpiech nie wpływa dobrze na jakość a po drugie nastąpiła zmiana wokalistki a zwykle takie działania powodują spore zmiany gdyż jak wiadomo zespół gra pod możliwości wokalistów i nie raz ich zmiana powoduje zmianę brzmienia, często na gorsze. Jednak szybko się okazało, że obawy były bezpodstawne gdyż zespół nadal brzmi jak Sirenia a Emmanuelle Zoldan dobrze się wpasowała choć oczywiście da się zauważyć różnice, przede wszystkim ona ma wyższy wokal niż Ailyn więc chwilami zdarza jej się podśpiewywać operowym głosem co wprawdzie w metalu symfonicznym jest częste ale akurat w tym nie zdarzało się zbyt często. A w ogóle to jeśli o nią chodzi to niby jest nowa ale w rzeczywistości jest od dawna związana z zespołem gdyż od lat udzielała się w chórkach a teraz została główną wokalistką. A sama płyta jest bardzo dobra, najlepsza w spośród tegorocznych w tych klimatach więc jak ktoś lubi metal symfoniczny lub też planuje się z nim zapoznać dzięki czemuś naprawdę dobremu to spokojnie może zaczynać swoją przygodę od tej.
https://www.youtube.com/watch?v=sGePool-Heg

16. Aythis "The Illusion And The Twin" (9/10)

Kolejny projekt francuskiej multiinstrumentalistki Carline Van Roos przy czym obserwując jej karierę muzyczną wyraźnie widać, że z biegiem czasu zmierza w kierunku coraz wolniejszych i lżejszych brzmień gdyż zaczynała od funeral doom metalowego Remembrance gdzie jej delikatny wokal pojawiał się od czasu do czasu, następnym był doom metalowy Lethian Dreams czyli mający dwa etapy działalności gdzie w pierwszym brzmieli podobnie jak Draconian czyli z męskimi growlami i kobiecymi czystymi podczas gdy w drugim muzyka przypominała bardziej współczesną Katatonię wyłącznie z głosem Carline i złagodzonym brzmieniem. Aythis jest kontynuacją tej drogi przy czym w tym przypadku jej muzyka wyewoluowała poza bardziej czy mniej typowy metal bo aż w rejony neoclassical / dark ambient / darkwave / ethereal zachowując jednak charakterystyczny dla doom metalu smutny, nastrojowy klimat i taką też tematykę. Warto zwrócić uwagę, że jako multiinstrumentalistka Carline sama tworzy całą muzykę we wszystkich swoich projektach (oprócz oczywiście męskich wokali) nagrywając osobno wszystkie wokale i instrumenty, miksując to następnie w studio. The Illusion And The Twin jest już czwartym krążkiem i spokojnie mogę stwierdzić, że najlepszym a przy tym jeszcze wolniejszym, smutniejszym i spokojniejszym od poprzednich trzech a wszystkie utwory jak i występujące w nich Instrumenty wraz z wokalem tworzą jedną spójną całość która jest magiczna, lekka, wręcz eteryczna i przenosi słuchacza w inny świat pełen piękna i smutku czyli Idealny album na te chwile gdy mamy ochotę się wyciszyć i pogrążyć w depresyjnych brzmieniach.
https://www.youtube.com/watch?v=WuY4sbDoIDY

17. Tarja "The Shadow Self" (9/10)

Symphonic metal / gothic metal. Druga z dwóch tegorocznych albumów i zdecydowanie ta lepsza. Przede wszystkim jest bardziej zróżnicowana i wpadająca w ucho, mamy tutaj zarówno bardziej gotyckie brzmienia jak i te charakterystyczne dla metalu symfonicznego, można tu też usłyszeć fortepian a jeśli chodzi o wokale to występują bardziej typowe czyste, operowe jak i w jednym utworze growle w wykonaniu występującej gościnnie Alissy White-Gluz znanej z The Agonist i Arch Enemy. Ten krążek jest naprawdę bardzo dobry, jeden z najlepszych w dyskografii jak i pośród tegorocznych w gatunku, w zasadzie to tylko nówka od Sirenii go przebija, to naprawdę dobra płyta i pokazuje, że Tarja Turunen nadal jest w wysokiej formie.
https://www.youtube.com/watch?v=VF7SV5q8R9c

18. Despised Icon "Beast" (9/10)

Bardzo udany powrót po sześciu latach przerwy jednego z gigantów deathcoru, który karierę zaczynał zaraz po powstaniu gatunku. Album jest bardzo świeży i zróżnicowany i na swój sposób chwytliwy a przy tym muzyka nadal pozostała ciężka. Tym razem pig squealu jest dużo mniej co mnie cieszy bo jakoś nigdy nie przekonałem się do tego typu śpiewu, za to dominują growle i screamy. W zasadzie mogę śmiało napisać, że to najlepsza tegoroczna deathcorowa płyta jaką przesłuchałem.
https://www.youtube.com/watch?v=spDK2MedUYY

19. I Declare War "Songs for the Sick" (9/10)
[
Deathcore a w zasadzie to brutal deathcore i do tego bardzo dobry bo pomimo ciężaru ich muzyka jest interesująca, uporządkowana przez co dobrze się jej słucha i mimo upływu lat ciągle trzymają poziom a nowa płyta to potwierdza. Jak zwykle otrzymaliśmy ponad 30 minut ostrego, ciężkiego, dobrego grania pełnego breakdownów i growlu, za to bez melodii czy czystego wokalu więc jestem pewny, że dla wszystkich fanów mocniejszych brzmień płyta na pewno wyda się interesująca i naprawdę warto ją sprawdzić bo to jeden z najlepszych tegorocznych deathcoreowych albumów a w zasadzie to tylko Despised Icon jest minimalnie lepsze.
https://www.youtube.com/watch?v=c5MgRzT0HZQ

20. The Unguided "Lust And Loathing" (9/10)

Fiński melodeath, tym razem bardzo oryginalny, od strony wokalnej lekko zalatuje heavy metalem (przewaga czystych ze specyficzną manierą) i w sumie to zagadkowa sprawa bo grupa została założona kilka lat temu przez byłych wokalistów i obecnego gitarzystę Sonic Syndicate a to już ich czwarty długograj jednak jakoś wcześniej nigdy na nich nigdzie nie natrafiłem i zrobiłem to dopiero w 2016 roku przy okazji wydania nówki no ale jak to się mówi lepiej późno niż wcale tym bardziej, że nadrabiając zaległości mogłem uważnie się im przysłuchać. Brzmieniowo Lust And Loathing nie odbiega zbytnio od reszty dyskografii i ogólnie słychać u nich sporo podobieństw do ich macierzystego bandu z okresu drugiej i trzeciej płyty choć jednak brzmienie i klimat są inne i przede wszystkim pomimo tego iż muzyka jest raczej lekka nie ma się tu wrażenia, że jest za słodko i melodyjnie jakie często pojawia się przy słuchaniu dyskografii Sonic Syndicate. The Unguided trzymają stałą, wysoką formę co potwierdzili najnowszym albumem, który polecam wszystkim.
https://www.youtube.com/watch?v=OLIUzK_b1cw

21. MoshMachine "Tożsamość" (9/10)

Debiutancki album naszego rodzimego zespołu z Krosna, którego muzykę można określić jako groove metal a słuchając wokalu od razu na myśl przychodzi skojarzenie z Frontside z czasów ich świetności gdyż Przemysław „Kosa” Koszelnik ma dość podobną barwę głosu i stosuje niemal identyczny sposób śpiewania czyli taki specyficzny scream a do tego teksty również są po polsku, oczywiście traktuję to jako zaletę gdyż wokale dodają całości więcej mocy. Sporo tu podobieństw jednak w odróżnieniu od wyżej wymienionej kapeli z Sosnowca w muzyce MoshMachine nie ma czystych wokali, lekkich metalcoreowych riffów, ani też elementów deathcoreowych, tutaj za to otrzymaliśmy trzydzieści trzy minuty bardzo konkretnego, mocnego i solidnego grania. Dwie płyty temu Frontside utraciło gdzieś całą moc, ciężar i ogólną zajebistość zmieniając się w kolejny lekki rockowy zespolik i zastanawiałem się co się z tym stało ale po przesłuchaniu Tożsamości odnoszę wrażenie, że wszystko to trafiło właśnie do MoshMachine w związku z czym jestem pewny, że każdemu fanowi ich dawnej twórczości jak i po prostu fanom dobrych metalowych brzmień ten zespół przypadnie do gustu.
https://www.youtube.com/watch?v=sfoGSgzeyRE

22. Be Under Arms "Doomed To Life" (9/10)

Drugi krążek groove metalowego zespołu z Rosji, który jednak łączy w swojej muzyce również elementy z innych gatunków dzięki czemu brzmią oryginalnie i świeżo. Mają dwójkę wokalistów: mężczyzna growluje i okazjonalnie śpiewa czystym, z kobietą podobnie przy czym cleaneów w jej wykonaniu jest już dużo więcej, tym co nie do końca mnie przekonywało w debiucie były jej growle, które chwilami brzmiały jakby nie zawsze sobie z nimi radziła a tutaj słychać efekt wielu ćwiczeń dzięki czemu brzmią one cały czas bardzo dobrze. Instrumentalnie przede wszystkim jest szybko, energicznie i dość ciężko ale są też wolniejsze, lżejsze elementy a całość jest bardzo przyjemna w odbiorze, zróżnicowana i interesująca do tego słychać w tym szczerość oraz to, że grupa dobrze się czuję tworząc swoją muzykę. Pomimo już kolejnego krążka z jakiegoś powodu nie zyskali jeszcze większej popularności a na Last.fm mają mniej niż 500 słuchaczy co przydałoby się zmienić i trochę rozreklamować bo są naprawdę warci uwagi.
https://www.youtube.com/watch?v=SaKzHJTE5X4

23. American Head Charge "Tango Umbrella"(9/10)

Bardzo udany powrót po latach przerwy jednego z gigantów nu metalu/industrial metalu, tak dla przypomnienia wspomnę, że debiutancki krążek wyszedł w 1999 roku, następnie w 2001 roku wyszedł kolejny na którym znalazło się sporo kawałków z debiutu w odnowionej wersji a po kolejnych czterech latach przerwy wydany został trzeci… i zespół gdzieś się zapodział na dłuższy czas i dopiero w 2013 powrócił z nową, krótką EPką a teraz w końcu doczekaliśmy się nowego krążka. Jeśli chodzi o brzmienie to pomimo zaczęcia tworzenia muzyki już w XXI wieku to brzmieniem kojarzył się z dokonaniami Korn, Slipknot i po części Ministry jednak pomimo tych skojarzeń udało im się wypracować własny niepowtarzalny styl. Po tym krótkim wprowadzeniu czas zająć się opisem samego nowego longplaya i tutaj już na początku pojawia się zaskoczenie: pomimo dłuższej przerwy ich brzmienie nie uległo zbytniej zmianie zupełnie jakby zamiast zawieszać działalność zespół przeniósł się w czasie i nie śledził tego jak zmieniał się nu metal w ciągu tych lat przez co zachowali klimat gatunku jaki towarzyszył mu w latach 90’ od którego inni już dawno odeszli, z tego też powodu wszyscy fani tamtych brzmień powinni być zadowoleni i z chęcią przesłuchają coś nowego w dawnym stylu. W warstwie instrumentalnej możemy tu usłyszeć niskie brzmienie basu, melodyjniejsze elementy jak i elektroniczne wstawki w tle za to od strony wokalu mamy screamy, skandowanie, gadane wokale jak i czyste, te ostatnie głównie w chwytliwych refrenach a całość jest ciekawa i zróżnicowana.
https://www.youtube.com/watch?v=bAv0QJ7D3_o

24. Otep "Generation Doom" (9/10)

Tworzą Nu metal / Alternative metal / Rap metal i to już siódma płyta tego dość dobrze znanego zespołu, którego nazwa pochodzi od imienia wokalistki (Otep Shamaya). Tym razem muzyka wyraźnie skierowała się w stronę alternatywnego metalu, ogólnie lżejsza niż wcześniej, z elektronicznymi wstawkami i całkiem sporą ilością rapowanych elementów. Z opisu mogłoby wynikać, że to nic ciekawego ale jednak album z całą pewnością można uznać za udany a mniejsza ilość growli, screamów i ogólnie cięższych elementów w żaden sposób nie psuje dobrych odczuć, do tego zaletą jest brak tych gadanych utworów które grupa zawsze, nie wiadomo po co umieszczała na albumach więc całość jest od razu przyjemniejsza w odbiorze.
https://www.youtube.com/watch?v=axmHHrR7tfY

25. September Mourning "Volume II" (9/10)

Melodic metalcore / alternative metal. Przy pierwszym kontakcie z zespołem od razu można odnieść wrażenie iż kojarzą się ze sporo lżejszą wersją In This Moment pod względem brzmienia, budowy utworów i miejscami głosu wokalistki, co ciekawe nawet image mają podobny na zasadzie "piękna i bestie" czyli ładna, bardzo kobieca wokalistka oraz męska reszta zespołu z charakteryzacją nadająca im brzydszy, groźniejszy wygląd. Jeśli chodzi o muzykę to tym co wyraźnie odróżnia ich od ITM jest większa ilość melodii i czystego wokalu, mniej jest za to screamu no i chwilami mają tendencję do tworzenia prawie popowych, chwytliwych refrenów, które powtarzają po kilka razy. Przyznam, że w pierwszej chwili nie przypadli mi do gustu gdyż miałem wrażenie, że grają zbyt lekko i za dużo w nich ITM a za mało czegoś własnego jednak co ciekawe nowy krążek podobnie jak poprzedni bardzo szybko się wkręca i sprawia, że nawet fan ciężkich brzmień może się do nich przekonać nie zwracając już uwagi na wspomniane wyżej cechy traktowane początkowo jak wady, po prostu jest w nich to coś co zachęca do słuchania, szybko wpadają w ucho, całość jest szybka, energiczna, interesująca i przyjemnie się do nich wraca. Nowa płyta ma mniej więcej ten sam, wysoki poziom co debiut i warto obie przesłuchać w ramach przerwy pomiędzy deathcorami i deathmetalem lub zwyczajnie ma się ochotę na lżejsze ale jednak nadal metalowe brzmienia.
https://www.youtube.com/watch?v=v8WUQSbnVJk

26. Periphery "Periphery III: Select Difficulty" (9/10)

Jedni z prekursorów djentu choć co ciekawe sami już odeszli od niego czego potwierdzeniem jest najnowszy album, który można zaliczyć po prostu do progresywnego metalu, co ciekawe to zjawisko nie dotyczy tylko ich ale i wielu innych grup w gatunku uważanych za najważniejszych i najistotniejszych jego przedstawicieli jak np. Tesseract czy Skyharbor. Już od pewnego czasu ich muzyka zaczęła się zmieniać tyle, że miejscami niebezpiecznie zaczęli się komercjalizować i chwilami nawet by do radia pasowała (krótkie kawałki, pełne melodii, ze spłaszczonymi gitarami i basem oraz z wysokimi czystymi wokalami i chwytliwymi refrenami), tym razem na szczęście utwory zahaczające o takie klimaty są tylko trzy, znaczy czystych wokali jest całkiem sporo ale tu już dobrze one brzmią (choć nigdy nie przekonałem się do końca do brzmienia głosu wokalisty) a cały album ogólnie jest dość ciężki i interesujący i z całym spokojem można go nazwać bardzo dobrym.
https://www.youtube.com/watch?v=rmtU2WJfPgU

27. In Mourning "Afterglow" (9/10)

To już czwarty album Szwedów tworzących progressive metal z posmakiem doom metalu na który tym razem musieliśmy poczekać aż cztery lata. Muzycy nie dokonali zbytnich zmian w swojej muzyce a więc mamy siedem rozbudowanych, dość mocnych ale i klimatycznych utworów, pełnych ciekawych riffów i growlowanych utworów w których tradycyjnie znalazły się, smutne zwolnienia z czystymi wokalami. Całość jest nieco gorsza od poprzedniej głównie ze względu na to, że ostatnio było trochę bardziej różnorodnie a tu już utwory są nieco bardziej podobne do siebie, dodatkowo muszę wspomnień iż materiał nie jest łatwy i aby odkryć wszystkie smaczki potrzebne jest kilka odtworzeń a wtedy już słucha się tego bardzo dobrze.
https://www.youtube.com/watch?v=VLkBirzjL6g

28. Katatonia "The Fall of Hearts" (9/10)

W tym roku po czterech latach przerwy ta tworząca doom metal/depressive rock grupa wydała swój dziesiąty album, zresztą raczej nikomu nie muszę ich przedstawiać gdyż to jeden z prekursorów gatunku (początkowo wykonujący death/doom) i raczej każdy kojarzy ich chociaż z nazwy. Znani i utalentowani, więc w sumie można by się rozpisać jednak w tym przypadku nie ma takiej potrzeby, po prostu otrzymaliśmy to do czego zespół już nas przyzwyczaił czyli smutne, klimatyczne i wolne utwory wyłącznie z czystym wokalem, niektórzy ciągle eksperymentują a oni wolą zajmować się tym co (zazwyczaj) im doskonale wychodzi i czego ludzie po nich oczekują. Akurat poprzednio zaliczyli mały spadek formy a album „Dead End Kings” był dość nudny i pewnie dlatego wstrzymali się z nowymi wydawnictwami na dłuższy czas aby wszystko sobie przemyśleć co przyniosło pożądany skutek bo ten prezentuje się sporo lepiej i naprawdę jest warty uwagi.
https://www.youtube.com/watch?v=_LEDye8FFlU
_________________

Ostatnio zmieniony przez Adrian1234 2017-01-28, 14:46, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Adrian1234 





Wiek: 39
Dołączył: 02 Sie 2015
Posty: 5028
Skąd: Szczecin
Wysłany: 2017-01-27, 20:57   

29. Combichrist "This is Where Death Begins" (8/10)

W zasadzie to zespół zaliczany jest do elektroniki z tagami Agrrotech, dark electro itp. ale jednak zawsze u nich były elementy industrialnego metalu a nówka jest najbardziej metalowa ze wszystkich płyt jakie wydali co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło. Zespołowi dobrze wyszło połączenie elektronicznych elementów z metalowymi riffami i growlami a tak właściwie to temu co tu zaprezentowali można by nadać jakąś oddzielną nazwę gatunkową bo jednak nie jest to ani rasowy industrial czy cyber metal ani też jakiś podgatunek muzyki elektronicznej, Combichrist stworzyło tu jakaś unikatową mieszankę, do tego jest to przyjemne w słuchaniu i miejscami dość ciężkie. Pozycja obowiązkowa dla ludzi lubiących takie eksperymenty muzyczne polegające na łączeniu różnych dość dalekich od siebie rejonów muzycznych.
https://www.youtube.com/watch?v=0tEUP7vDMbo

30. Chelsea Grin "Self Inflicted" (8/10)

To mój ulubiony deathcoreowy zespół, który oprócz ciężkiego brzmienia charakteryzuje się również dużym zróżnicowaniem w utworach oraz umiejętnością dodania do muzyki łagodniejszych elementów czy nawet czystego wokalu bez negatywnego wpływu na moc i ciężar. W przypadku nówki zaszły jednak pewne zmiany: chłopaki postanowili wydać najcięższą płytę w dyskografii przez co jednak ta słynna różnorodność nieco ucierpiała, do tego chwilami muzyka jest zbyt przebasowana, za to wysokie tony są gorzej słyszalne przez co chwilami brzmi zbyt prosto i jednostajnie. Co ciekawe pomimo zapewnień o najcięższości w dyskografii pod tym względem zajmuje dopiero trzecie miejsce (za pierwszymi dwoma albumami), na których zaletą była również wspomniana przeze mnie różnorodność wychodzi więc, że zamiast silić się na bicie własnych rekordów poprzez dodawanie więcej partii basu i koncentrować się na niższych growlach wystarczyło aby po prostu nagrali album stosując typowe dla nich techniki a byłoby dobrze i pewnie trochę lepiej niż ostatecznie wyszło. Mimo wszystko to nadal dobra płyta, trzecia co do najlepszych spośród płyt w gatunku w 2016 roku i na pewno wartą ją przesłuchać gdy najdzie kogoś ochota na dobry deathcore. Pomijając to co napisałem na początku to ciągle to samo Chelsea Grin, 90% wokalu stanowią męskie growle ale trafił się też czysty w dwóch kawałkach, za to w „Never, Forever” pojawił się skandowany scream a z innych ciekawostek w utworze Broken Bonds po raz pierwszy w historii pojawiły się lekko połamane riffy kojarzone bardziej z djentem czy też tą nową falą metalcore w której to właśnie typowe coreowe granie łączone jest z takim sposobem grania.
https://www.youtube.com/watch?v=awa50gXnOdw

31. Korn "The Serenity of Suffering" (8/10)

Po nich to raczej nie spodziewałem się niczego dobrego bo ostatnimi czasy raczej coś próbują eksperymentować szukając dla siebie brzmienia ale efekty tego były raczej średnie. Tym razem jednak postanowili zainspirować się... sobą a w zasadzie swoją dawno temu wydaną płytą Untouchabless i to był bardzo dobry pomysł bo czasem w muzyce najlepsze co może zrobić zespół, który się pogubił to zrobił krok w tył do czasów gdy brzmieli najlepiej. Oczywiście płyta nie jest tak dobra i tak ciężka jak ich legendarny już krążek ale czuć jego posmak w brzmieniu basu i niskich growlach Jonathana Davisa których wprawdzie nie ma za dużo ale przyjemnie jest znowu tego u nich posłuchać. Ogólnie to mogę śmiało stwierdzić, że to najlepszy album od wielu lat jaki wydali a w dyskografii pod względem fajności umieściłbym ich na czwartym miejscu zaraz za Untouchabless, Take a Look In A Mirror i Issues. Fani dawnego brzmienia powinni być zadowoleni a fani tego nowszego, bardziej lekkiego też raczej nie będą zawiedzeni bo takich elementów też jest dużo.
https://www.youtube.com/watch?v=P-zb4C_k7Ek

32. Epica "The Holographic Principle" (8/10)

Symphonic metal / Gothic metal. Spotkałem się już z wielkimi zachwytami nad tą płytę, ja jednak nie jestem do niej do końca przekonany, znaczy oczywiście jest to dobry album jednak ogólnie jakbym miał ułożyć ich albumy w kolejności od najlepszej do najgorszej to ten dałbym na przedostatnim miejscu. Niby wszystko w porządku ale miejscami trochę się dłuży a niektóre utwory są jakby na siłę poprzedłużane aby tylko całość dociągnęła do typowych dla nich długości godzina i piętnaście minut no i jak dla mnie trochę za dużo gotyckich elementów a za mało symfonicznometalowych a głos Simone Simons też jakby nieco inaczej brzmiał bo jednak wcześniej robił trochę lepsze wrażenie. Podsumowując album jest dobry ale jak na ten zespół to jest tylko dobry a spodziewałem się po nich więcej.
https://www.youtube.com/watch?v=Hw7DKFZ3aP8

33. Opeth "Sorceress" (8/10)

Opeth... ciekawą mieli historię w ciągu której sporo eksperymentowali w związku z czym ich muzyka się zmieniała z czasem i tak w zależności od albumu słychać wpływy black, folk, doom czy death metalu choć ogólnie długo trzymali się trzonu w postaci progresywnego metalu i tak trwało do 2008 roku. Załamanie przyszło w 2011 roku kiedy to wokalista Mikael Åkerfeldt zapędził się z eksperymentami w niewłaściwym kierunku, progresywny metal został zamieniony na progresywny rock ale gdyby tak zostało to jeszcze byłoby dobrze, zresztą elementy tego gatunku już wcześniej występowały w dość sporej ilości, gorzej, że wymieszali go z jazz fusion przez który całość stała się ciężkostrawna z powodu charakterystycznego dla gatunku zamulania i braku energii (całość wolna, bas ledwo słyszalny i tylko czysty wokal od czasu do czasu a w przerwach nudne granie mało zgranych ze sobą instrumentów). Kolejna płyta była już trochę lepsza ale zespół nadal był tylko cieniem samych siebie. W tym roku wydali Sorceress i tu na szczęście już widać, że powoli się poprawiają: elementów jazz fusion jest niewiele, muzyka jest bardziej konkretna, brzmienie się poprawiło a wokalu jest więcej i jest lepszy, wprawdzie to nadal nie jest prawdziwe Opeth ale tym razem można w końcu stwierdzić, że wydali dobrą płytę utrzymaną po prostu w klimatach progresywnego rocka bez zbędnych kombinacji.
https://www.youtube.com/watch?v=LhqijfqecvA

34. Meshuggah "The Violent Sleep Of Reason" (8/10)

Jak zwykle otrzymaliśmy od nich porządny kawał metalowego grania, zespół zaczynał jako progresywno metalowy band z wpływami thrash metalu po czym stworzyli zupełnie nowy gatunek znany jako math metal, który charakteryzuje się bardzo skomplikowanym, technicznym graniem z połamanymi riffami oraz growlami co czyni z nich zespół trudny w odbiorze dla osób nieprzyzwyczajonych do ciężkiego grania a tym, którzy są przyzwyczajeni i tak zajmuje trochę czasu ogarnięcie ich muzyki. W każdym razie po osłuchaniu się człowiek zaczyna doceniać twórczość Meshuggah i już łatwo zrozumieć dlaczego tyle zespołów czerpie z nich inspiracje lub nawet próbuje kopiować ich styl. Nowy album oczywiście jest bez większych niespodzianek, utrzymany w ich stylu i bardzo dobry ale z nimi już tak jest, że wydają płyty niezbyt często ale zawsze są dobrze zrobione i nie ma się zbytnio do czego przyczepić oprócz jak zwykle do pewnej monotonności chwilami.
https://www.youtube.com/watch?v=oFiDcazicdk

35. Memphis May Fire "This Light I Hold" (8/10)

Metalcore. Zespół nie zalicza się do moich największych ulubieńców w gatunku ale trzymają poziom, a nowa płyta im się udała i od razu słychać, że pracowali nad sobą bo brzmienie się poprawiło, zarówno czysty wokal jak i scream są lepsze i nie ma tylu średnich utworów powciskanych pomiędzy lepsze, tutaj pod tym względem płyta jest równa. Co się jeszcze zmieniło to proporcje pomiędzy czystym a screamem, zwykle było ich po równo a tym razem tego pierwszego jest jednak więcej i chwilami bardziej kojarzą się z alternative metalem niż metalcorem jednak brzmi to jak należy i nie jest przesłodzone wiec na pewno nie można tego uznać za wadę. Na albumie znalazły się dwa featuringi w postaci Jacobiego Shaddixa z Papa Roach oraz Larry'ego Solimana z My American Heart.
https://www.youtube.com/watch?v=01BzeeoBXuI

36. Textures "Phenotype" (8/10)

Powrócili po kilku latach przerwy z nową płytą a w zasadzie to z dwupłytówką Phenotype/Genotype z tym, że druga z nich ma wyjść rok po pierwszej czyli w lutym 2017 roku. W sumie nie ma sensu się rozpisywać bo kontynuują to co robią od dwóch płyt (bo wcześniej za bardzo próbowali kopiować styl Messhuggah ale później znaleźli własny pomysł na siebie) czyli to nadal progresywny metal w ich wydaniu czyli ogólnie dość ciężkie granie ale są i lżejsze fragmenty z czystym wokalem.
https://www.youtube.com/watch?v=JKtvJUyFX5U

37. Abnormality "Mechanisms of Omniscience" (8/10)

Druga płyta brutal death metalowego zespołu znanego głównie dzięki wokalistce (Mallika Sundaramurthy) mogącej poszczycić się mocnym niskim growlem, który zdecydowanie mogę nazwać najcięższym spośród wszystkich zespołów z żeńskimi wokalami jaki znam nie licząc oczywiście jej innych grup: Parasitic Extirpation i Castrator utrzymanych w bardzo podobnych klimatach. Płyta ogólnie dobra, bez zachwytów i rozczarowań choć jednak poprzednia była trochę ciekawsza, w każdym razie jak ktoś ma ochotę na solidną dawkę porządnego brutal death metalowego grania z dobrym niskim, wgniatającym w fotel growlem to powinien tego posłuchać bo na pewno nie będzie się czuło rozczarowania.
https://www.youtube.com/watch?v=ZEtRaoDKQhk

38. Jinjer "King Of Everything" (8/10)

Drugi krążek ukraińskiej groove metalowej kapeli z kobiecym wokalem, który podobnie jak wyżej opisane Abnormality znane jest przede wszystkim dzięki swojej charyzmatycznej wokalistce Tatianie Shmaylyuk. Zespół wprawdzie wyróżnia się z tłumu ale też nie wywołuje jakichś zachwytów choć w sumie trudno wyjaśnić dlaczego bo niby muzycy utalentowani, wokal różnorodny, sporo ciekawych riffów, są jakieś pomysły na siebie ale jednak czegoś mi tu brakuje aby mogli u mnie awansować z po prostu „dobrych zespołów” do tych, wyjątkowych, które mogę słuchać codziennie, może po prostu zbyt późno ich poznałem bo kiedyś pewnie by mi bardziej się podobali, Jinjer to po prostu dobra muzyka, do posłuchania sobie od czasu do czasu. Jeśli chodzi o nówkę to jest bardziej zróżnicowana od debiutu, występują tutaj zarówno różne screamy jak i czyste wokale z lekką przewagą tych drugich a skoro już przy nich jestem to chwilami bardzo kojarzą mi się one z tymi z The Agonist z okresu ostatnich dwóch płyt, nie wiem czy to tylko takie skojarzenie czy też Tatiana inspirowała się nimi, za to w kwestii warstwy instrumentalnej to uświadczymy tutaj dużego zróżnicowana od szybkich, wściekłych riffów do spokojniejszych, melodyjniejszych brzmień.
https://www.youtube.com/watch?v=a98LI-arNS4

39. Drowning Pool "Hellelujah" (7/10)

Ten zespół mając na wokalu Dave'a Wiliamsa mógł daleko zajść, był on bardzo utalentowany i mógł pochwalić się naprawdę dobrym głosem jak i pomysłami na muzykę. Gdyby pozostał wokalistą to dzisiaj byliby takimi gigantami nu metalu jak Godsmack, Deftones, Korn czy Slipknot, niestety po wydaniu pierwszej płyty odszedł z tego świata. Muzycy znaleźli go martwego w samochodzie podczas trasy koncertowej, okazało się potem, że zmarł z powodu przerostu mięśnia sercowego, wadzie kardiologicznej o której sam prawdopodobnie nawet nie wiedział. Wtedy też zespół powinien zakończyć karierę lub działać pod inną nazwą, oni jednak postanowili jakoś iść dalej jako Drowning pool poszukując najpierw nowego wokalisty. Został nim Jason "Gong" Jones, wydali całkiem dobry album ale to nie było to, jednak odszedł on z zespołu a na jego miejsce przyjęli Ryan'a McCombs'a którego osobiście nazywam zamulaczem bo śpiewa tak monotonnie, że trudno się go słucha, do tego zespół zaczął grać pod jego możliwości wokalne więc cała muza była okropnie nudna, wydali z nim dwie płyty zanim sobie wreszcie poszedł przynudzać gdzie indziej. To zdecydowanie najgorszy wokalista jakiego mieli, na jego miejsce przyszedł Jason Moreno. Tutaj nastąpiła kolejna zmiana, zrobiło się szybciej ale lżej bo zaczęli przypominać trochę cięższy rockowy zespół, w tym roku wyszła druga z nim płyta, która dla odmiany znowu bardziej nu metal / alternative metal przypomina: wokal nabrał mocy a instrumenty brzmią ciężej co w połączeniu z wcześniej opisaną szybkością dają niezły efekt, sporo tu też motorycznych riffów a i solówki się trafią. Ogólnie można powiedzieć, że jest dobrze ale jednak przy słuchaniu nie da się oprzeć wrażeniu, że czegoś tu nadal brakuje, tego czegoś co sprawia iż zespół uznawany jest za wyjątkowy, ten krążek jest lepszy od poprzednich trzech płyt i spokojnie można go przesłuchać ale bez większych zachwytów, to ciągle nie to co kiedyś i jak za czasów debiutanckiej płyty znacznie się wyróżniali z tłumu to później stali się po prostu jednym z wielu podobnie grających kapel.
https://www.youtube.com/watch?v=3Oc-bGeGT9c

40.Avenged Sevenfold "The Stage" (7/10)

Avenged Sevenfold wydali w tym roku swój siódmy album, zaczynali tworząc metalcore z pewnymi elementami heavy metalu lecz po dwóch płytach wokalista uszkodził sobie krtań a następnie przeszedł operację po której nie mógł już krzyczeć więc band musiał zmodyfikować swoją muzykę, zajęli się bardziej alternatywnym metalem z elementami heavy metalu i ogólnie trzymali się swego stylu przez kolejne trzy krążki, następne wydawnictwo czyli Hail to the King było najbardziej heavy metalowe z całej historii zespołu, za to nówka to powrót do ich stylu z którego są najbardziej znani, wrócili również do tradycji polegającej na daniu na koniec najdłuższego i najbardziej rozbudowanego utworu. Jeżeli chodzi o jej zawartość to ogólnie wszystko jest w porządku choć łatwo odebrać wrażenie, że trochę nie mieli pomysłu na album, uparli się aby całość miała 1:15h i aby to osiągnąć podobnie jak Epica poprzedłużali trochę utwory m.in. poprzez dodanie progresywnych elementów, solówek, gadanych wokali itp. co od razu zwraca uwagę przy słuchaniu gdyż krążek chwilowo nudzi, zabrakło też tym razem tzw. killerów czyli utworów szybko zapadających w pamięć i pozostających w niej na lata (niby utwór Sunny Disposition wyróżnia się nieco z tłumu ale jednak za mało aby zasłużył na takie miano). Podsumowując album całkiem dobry ale dość daleko im do siebie z okresu najwyższej formy.
https://www.youtube.com/watch?v=fBYVlFXsEME

41. Heaven Shall Burn "Wanderer" (7/10)

To już 8 płyta Niemców choć muszę stwierdzić, że to jeden z tych zespołów, które ceni się za pojedyncze utwory a nie całe albumy i zwykle w ich przypadku to wygląda tak, że dominuje dość monotonne, podobne do siebie suche granie pomiędzy, którymi można znaleźć naprawdę ciekawe utwory zupełnie jak na mało smacznych cieście znajdują się smakowite dodatki jak rodzynki czy też kawałki czekolady. Ogólnie to z całej dyskografii można by z tych utworów utworzyć z jedną genialną płytę. Nówka jest kontynuacją tego trendu: dominuje po prostu szybkie, energiczne granie będące mieszanką metalcore i melodic death metalu przy czym większość utworów brzmi prawie tak samo i doliczyłem się tu naprawdę dobrych trzech kawałków w tym jeden cover (bo jak to cover różni się od tego co zazwyczaj grają no i dodatkowo scoverowali dobry kawałek zespołu My Dying Bride). Zespół jest zaprzyjaźniony z członkami innego niemieckiego, metalcorowego bandu Caliban i nawet wspólnie wydali dwa splity jednak Ci drudzy to zupełnie inna liga, grupa, która słynie z bardzo wysokiego poziomu i genialnych całych albumów zresztą najnowszy z nich znajduje się w ścisłej czołówce rankingu za to Heaven Shall Burn znowu ląduje z oceną 7/10 co po prostu oznacza, że wprawdzie są dość dobrzy ale zawsze czegoś im brakuje aby mogli naprawdę wybić się z tłumu.
https://www.youtube.com/watch?v=Jqpgk3ekodo

42. In Flames "Battles" (7/10)

Jeden z gigantów melodeathu i obok Soilwork twórca jego goteborskiej odmiany przy czym w odróżnieniu od drugiego giganta z tego samego miasta ci dokonują większej ilości zmian w muzyce i niestety nie wszystkie są korzystne. Ogólnie to można u nich wydzielić kilka okresów: na początku pierwsze trzy albumy (Lunar Strain, The Jester Race i Whoracle) gdzie nie prezentowali nic nadzwyczajnego, ot po prostu klasyczny melodeth jakich wiele, na kolejnym albumie (Colony) coś zaczynali zmieniać i eksperymentować co na całego pokazali na jeszcze następnym (Clayman). Dalej zaczął się okres ich świetności (Reroute to Remain, Soundtrack to Your Escape, Come Clarity i A Sense of Purpose) w ulepszonym i unowocześnionym stylu, którego trzymali się przez kolejne cztery albumy. Dalej niestety zaczął się okres odcinania kuponów: dwie płyty (Sounds of a Playground Fading i Siren Charms) niby w tym samym stylu jednak jakoś wieje tu nudą i wtórnością, nie czuć tu też szczerości oraz brak nowych pomysłów, do tego przesadzili tu z czystym wokalem i melodią (również brzmiącymi nieszczerze) a podczas odsłuchu utworów ma się wrażenie, że coś takiego było już u nich wcześniej tyle, że w lepszym wykonaniu. I w tym momencie pojawia się najnowszy album gdzie są wyraźnie zauważalne zmiany w postaci odejścia od tego co grali wcześniej, zrezygnowali z melodic death metalowych elementów na rzecz zwiększenia ilości czystego wokalu i melodii. Brzmi jak brnięcie złą drogą zapoczątkowaną dwa albumy wcześniej? Na początku tak myślałem ale po kilku odsłuchaniach zmieniłem zdanie. Chłopaki zamiast usilnie trzymać się tego co było choć skończyły się pomysły postanowił znaleźć dla siebie nowe rejony, zaczęli tworzyć alternative metal, praktycznie nie ma tu growli a riffy ukryte są pod warstwą różnych, złagadzających brzmienie ozdobników ale brzmi to dobrze i szczerze, do tego ogólnie czuć tu powiew świeżości a pewną ciekawostką jest zupełnie inny od reszty kawałek Wallflower, który jednoznacznie kojarzy się z progresywnym metalem w tej jego klimatycznej wolnej i lżejszej postaci jaką zaprezentowali ostatnimi czasy Tesseract, Skyharbor i po części Northlane. Co najważniejsze podczas szukania dla siebie nowego stylu zachowali umiar w odróżnieniu np. od All That Remains, Bring Me The Horizon czy Sonic Syndicate, które zaczęło ociekać słodyczą przez co stali się ciężkostrawni dla ucha a tutaj jest wprawdzie melodyjnie ale jednocześnie całkiem przyjemnie się tego słucha choć oczywiście zdaje sobie sprawę, że zagorzałym fanom ich pierwszych płyt jak i niektórym wielbicielom środkowych nowe brzmienie zespołu może nie przypaść do gustu a przy najmniej nie od razu.
https://www.youtube.com/watch?v=yafxUluB6DA

43. Logical Terror "Ashes Of Fate" (7/10)

Zespół początkowo łączył melodeth z cyber metalem ale na nowej płycie skierowali się bardziej w stronę tego pierwszego co pokazali tez zapraszając do dwóch utworów melodic death metalowych wokalistów Bjoerna "Speed" Strida (głównie znanego z Soilwork i Disarmonia Mundi) oraz Jona Howarda (Threat Signal) jednak tym samym niestety stali się mało oryginalni i brzmią jak wiele zespołów w gatunku tyle, że grają trochę lżej no i wyraźnie nie na takim poziomie jak giganci gatunku a sam album jest jak wiele innych w tych rejonach rankingu czyli dobry, na pewno powyżej średniej, można przesłuchać ale bez rewelacji.
https://www.youtube.com/watch?v=OVWNWNQ0CSs

44. Eris Is My Homegirl "For The Most Beautiful One" (7/10)

Polski zespół z tekstami po angielsku, którego muzycy sami uznają się za bardzo postępowych i nazywają swoją muzykę mixstylecore, mnie osobiście sama ta nazwa się nie podoba a i nie uważam zespół za taki co w oryginalny sposób łączy ze sobą wiele różnych styli, osobiście określiłbym ich jako metalcore z elementami deathcore i elektroniki. Zdania o grupie są podzielone: jedni ich wielbią i wychwalają jako wspaniały polski core, inni z kolei hejtują,obrażając muzyków i ich muzykę, zarzucając im nadmierną komercjalizacje z powodu złagodzenia brzmienia i dodania elektroniki i dużej ilości lżejszych elementów oraz krytykując za sam fakt pojawienia się w Must Be The Music gdyż jak wiadomo tego typy programów zwykle są wylęgarniami kiczu i syfu. Osobiście jestem gdzieś po środku uważając zespół jak i wydany przez nich krążek za po prostu dobry bo ogólnie wszystko brzmi tak jak powinno w tego typu zespole, utwory są dość ciekawe, są i lżejsze i mocniejsze elementy, chwilami kojarzą mi się z Memphis May Fire, choć muszę przyczepić się trochę tych elementów elektronicznych gdyż jakoś niezbyt dobrze one tu pasują a w zasadzie to pasują jak pięść do nosa, jest tu coś zupełnie odwrotnego niż u wyżej wspomnianego Combichrist gdzie właśnie elektronika idealnie została połączona z metalem, tutaj jest jakby osobno, zwykle kawałek zaczyna się jakimiś mało ciekawymi plumknięciami czy piskami po czym nagle zaczyna się normalne corowe granie, kolejna sprawa to fakt, że chyba coś poszło nie tak przy masteringu bo muzyka jest sporo głośniejsza niż wokale przez co nie zawsze da się zrozumieć tekst. Obecna ocena jest najbardziej sprawiedliwa i mam nadzieję, że w przyszłości chłopaki popracują trochę nad sobą i podobnie jak Wovenwar wyeliminują obecne błędy nagrywając coś jeszcze lepszego.
https://www.youtube.com/watch?v=26vNrivgTAQ

45. Soilwork "Death Resonance" (7/10)

Tego zespołu raczej nikomu nie muszę przedstawiać gdyż to prawdziwy gigant goteborskiego melodic death metalu mający na swym koncie 10 studyjnych albumów. Tym razem fani otrzymali kompilację złożoną z dwóch nowych utworów, jednego będącego odnowioną wersją dobrze znanego Sadistic Lullabye oraz bonus tracków zamieszczanych wyłącznie na japońskich edycjach wcześniejszych płyt oraz EPki również tylko tam wydanej. Ze względu na swój charakter całość nie jest jakaś wyjątkowa bo wiadomo, że zwykle utworami bonusowymi zostają takie, które nie są dość dobre aby trafić na główną tracklistę ale i tak fani powinni być zadowoleni
https://www.youtube.com/watch?v=g5VGQueLuqM

46. Sully Erna "Hometown life" (7/10)

Alternative rock. Druga solowa płyta wykonawcy znanego przede wszystkim z zespołu Godsmack jednak w odróżnieniu od nu metalowej gry jego kapeli w karierze solowej siedzi w dużo lżejszych klimatach. Podobnie jak na debiutanckim Avalon tu również możemy usłyszeć głównie takie instrumenty jak gitara akustyczna czy fortepian, ogólnie krążek jest dobry choć jednak wyraźnie nie tak jak poprzedni gdyż tym razem troszkę zabrakło tego charakterystycznego klimatu, do tamtego aż chciało się wracać po odsłuchaniu a ten wprawdzie można dość miło posłuchać ale bez zachwytów i w zasadzie nic nie zostaje w pamięci na dłużej.
https://www.youtube.com/watch?v=0NZWB1FzkPI

47. Thomas Giles "Velcro Kid" (7/10)

Electronic rock. Trzecia solowa płyty wokalisty genialnego progressive metalowego Between The Buried And Me. Mamy tu do czynienia z przyjemnym klimatycznym, lekkim graniem nastawionym bardziej na elektronikę niż gitarowe brzmienia. Krążek może nie jakiś wyjątkowo dobry ale na pewno warty uwagi szczególnie dla tych co lubią BTBAM i chcieli by sprawdzić jak radzi sobie wokalista w nieco innych klimatach przy czym zauważyłem pewną niepokojącą tendencję polegającą na tym, że każdy kolejny jest nieco mniej ciekawy od poprzedniego. Na uwagę zasługuje też fakt, że w jednym utworze gościnnie wystąpił Devin Townsend, inny genialny muzyk znany ze Strapping Young Lad, Casualties of Cool oraz solowych projektów: Devin Townsend, The Devin Townsend Band oraz Devin Townsend Project, zresztą najnowsze dzieło tego ostatniego znajduje się bardzo wysoko w rankingu.
https://www.youtube.com/watch?v=7W3Og7biBdY

48. Spylacopa "Demon John" (7/10)

To tzw. supergrupa czyli zespół złożony z samych muzyków, którzy już wcześniej byli znani z innych bandów, założycielami tej konkretnej byli odpowiedzialni za wokal Greg Puciato (The Dillinger Escape Plan i Killer Be Killed) oraz Julie Christmas (Made Out Of Babies, Battle of Mice, kariera solowa oraz jedna płyta wydana wspólnie z Cult of Luna) po czym dołączyli do nich basista Jeff Caxide (Isis i Red Sparowes), gitarzysta John LaMacchia (Candiria) oraz perkusista Troy Young, który jednak został zastrzelony w 2009 roku, jeszcze przed debiutanckim krążkiem a oficjalnie na jego miejsce nie przyjęto nikogo nowego. Zagadkową sprawą jest też rola Julie w zespole ponieważ niby jest wokalistką i współzałożycielką ale jednak wyjątkowo mało się udziela gdyż na debiucie można ją usłyszeć w trzech kawałkach a na nówce tylko w jednym a zdecydowanie dominują wokale Grega. Ogólnie można ich zaliczyć do post-metalu czy też może bardziej do post-rocka i jest to raczej lekka, dość klimatyczna i całkiem przyjemna muzyka, co ciekawe brak tu screamów choć Puciato głównie z nich jest znany tak więc zespół może przypaść do gustu jego fanom, którzy twierdzą, że w jego głównym zespole jest za mało czystych wokali.
https://www.youtube.com/watch?v=PSw8NW7XXLo

49. Tarja "The Brightest Void" (7/10)

Symphonic metal / gothic metal. Pierwsza z dwóch tegorocznych albumów i od razu można stwierdzić, że ta gorsza z nich i w ogóle najmniej ciekawa w dyskografii. Znaczy sama w sobie nie jest zła, słucha jej się całkiem dobrze ale jednak czegoś tu brakuje i jak dla mnie za mało tu metalu symfonicznego a za dużo gotyku z wpływami popu. Najbardziej wyróżnia się tu jeden utwór ale tak się złożyło, że wystąpił on (razem z jeszcze innym) również na drugim krążku przez co trudno by było użyć go jako argumentu zachęcającego do sprawdzenia akurat tego.
https://www.youtube.com/watch?v=dqZs-DFtx9g

50. Islander "Power Under Control" (7/10)

Drugi album dość młodego zespołu wykonującego mieszankę alternative metal / Nu metal / Post-hardcore gdzie czysty wokal przypomina Chino Moreno z Deftones za to screamy są dość typowo post-harcoreowe. W sumie nie ma co się zbytnio rozpisywać, to po prostu kolejna zwyczajnie dobra płyta w rankingu, której słucha się miło ale też nie wywołuje żadnych zachwytów i w sumie nie wiele się u nich zmieniło od poprzedniego krążka a utwory ogólnie utrzymane są w ich typowym stylu będącego mieszanką wyżej wspomnianych gatunków a jako ciekawostkę można wspomnieć o kawałku „All We Need” gdzie wyraźnie słychać wpływy reggae, całości pomimo screamów raczej nie można nazwać ciężkim graniem więc album może się spodobać fanom lżejszych metalowych kapel dzięki któremu mogą się powoli oswajać z taka formą wokalu.
https://www.youtube.com/watch?v=kyixQrJOwOc

51. Deftones "Gore" (7/10)

Ten zespół zawsze się wyróżniał na scenie metalowej głównie ze względu na wokalistę Chino Moreno, który dysponuje bardzo charakterystycznym głosem i trudno wokół niego przejść obojętnie i zwykle albo się go uwielbia albo nienawidzi. Poza tym przyzwyczaili też fanów do wydawania równych i bardzo dobrych albumów nacechowanych emocjami więc ze zniecierpliwieniem czekałem na nowy krążek… jednak kiedy wyszedł okazało się, że tym razem niestety bez zachwytów a album niestety wręcz można zaliczyć do pewnych rozczarowań. Niby nie ma tragedii, sam w sobie nie jest zły ale też nie uświadczymy tu zupełnie niczego nowego, poziom utworów też specjalnie nie powala i brzmią one raczej jak jakieś bonus tracki do poprzedniego krążka niż zupełnie nowe i świeże kawałki. Szkoda bo zespół zdążył przyzwyczaić słuchaczy to trzymania stałej wysokiej formy a tym razem coś im trochę nie wyszło a większość utworów brzmi tak jakoś płytko i jakby robione były na siłę, w zasadzie brak też jakichś wyjątkowych utworów, które zapadają w pamięć po pierwszym czy dwóch odsłuchaniach i pozostają w niej na długo. Tak naprawdę to jedynym naprawdę dobrym utworem jest tutaj Hearts/Wires choć tak szczerze nawet on nie wypada jakoś szczególnie w porównaniu z najlepszymi kawałkami z poprzednich krążków, wszystko wskazuje więc na to, że Deftones tym razem zaliczyli mały spadek formy, mam jednak nadzieję, że teraz przemyślą sobie wszystko, wezmą się ostro do pracy a ich kolejne wydawnictwo znowu będzie zasługiwało na zachwyty i wysokie oceny.
https://www.youtube.com/watch?v=NJbvSmRuV_w

52. Leaves' Eyes "Fires In The North" (7/10)

Symphonic metal. Zespół nagle wyrzucił wokalistkę Liv Kristine (co jest tym bardziej przykre, że był tam jej mąż będący frontmanem i gitarzystą) i zatrudnił jakąś inną a w celu zaprezentowania jej postanowili wydać tę EPkę. Znajduje się na niej jeden nowy utwór w dwóch wersjach: symfonicznej i akustycznej oraz trzy kawałki znane z wcześniejszych płyt tyle, że z nowym wokalem. Ogólnie EPka nie jest zła ale nie ma w niej też nic specjalnego a Elina Siirala brzmi niby poprawnie ale trochę zbyt typowo a w jej głosie nie czuć żadnych emocji i jeżeli w przyszłości to się nie zmieni to Leaves' Eyes nie będą się niczym wyróżniać na symfonicznometalowej scenie a z Liv Kristine jednak byli dość charakterystyczni.
https://www.youtube.com/watch?v=jNdJiStgbZI

53. Earthship "Hollowed" (7/10)

Ten progresywno metalowy zespół został założony przez dwóch byłych członków (wokalistę i gitarzystę) genialnego The Ocean, wydali już cztery płyty jednak jakoś nie udało im się tu przemycić tego poziomu wspaniałości i różnorodności kawałków tak charakterystycznego dla ich wcześniejszego bandu. Debiut był po prostu dobry, kolejne dwie okropnie nudne za to nówka znowu jest po prostu dość dobra z brzmieniem podobnym do dawnych płyt ich rodzimego bandu tyle, że w gorszej, nudniejszej i dosyć wtórnej wersji choć muszę przyznać, że pod koniec (ostatnie trzy kawałki) robi się całkiem fajna za co trochę podniosłem ocenę. Wychodzi więc na to, że jak chcą to mogą się postarać więc może kiedyś nagrają coś naprawdę wartego uwagi choć oczywiście równie dobrze mogło im to wyjść przypadkiem a przy kolejnym krążku wykonają kolejny krok w tył. Czas pokaże choć jak na razie można stwierdzić, że to po prostu jeden z tych raczej średnich zespołów, które nie wyróżniają się niczym szczególnym spośród setek innych.
https://www.youtube.com/watch?v=vyAB4nW8PM4

54. Whitechapel "Mark of the Blade" (6/10)

Jeden z najbardziej znanych deathcoreowych kapel choć mnie osobiście nigdy do końca nie przekonali gdyż różnorodność utworów nigdy nie była zbyt duża przez co utwory brzmiały zbyt podobnie do siebie. Czy coś się zmieniło na nowej płycie? Zmiany są ale nie wszystkie korzystne otóż zespół próbował urozmaicić swoją muzykę co słychać zarówno w warstwie instrumentalnej jak i w wokalu gdyż wiele kawałków jest powydłużane poprzez pododawanie nieco bardziej skomplikowanych riffów, ogólnie gitary są bardziej uwydatnione kosztem brzmienia basu a co do wokalu to w dwóch utworach znalazł się czysty wokal, te kawałki ogólnie są też nie tylko najlżejsze na płycie ale ogólnie w dyskografii, dodatkowo pozostałe partie growlu również są nieco złagodzone w porównaniu z tym co wcześniej prezentowali. Można by pomyśleć, że to dobra płyta... niestety tak nie jest gdyż bardziej zróżnicowane granie nadal jest zbyt mało zróżnicowane aby zainteresować, za to uwagę zwraca na siebie złagodzenie brzmienia i wokalu w efekcie czego wyraźnie odczuwa się brak deathcoreowej mocy, to nie jest już to samo Whitechapel, który potrafił miejscami przygnieść słuchacza do podłogi swoim ciężarem po czym rozszarpać go na strzępy przy pomocy niskiego growlu, tym razem niestety dominuje takie sobie granie a uwagę na siebie zwracają jedynie te dwa kawałki z czystym wokalem które zupełnie różnią się od reszty dyskografii. Coś chcieli zrobić ale niezbyt im to wyszło, na przyszłość będą musieli się na coś zdecydować: albo wrócą do dawnego brzmienia albo porzucą czysty deathcore na rzecz eksperymentalnego grania pokroju Upon a Burning Body, w każdym razie nie mogą teraz stanąć w miejscu bo obecnie mało przyjemnie się ich słucha.
https://www.youtube.com/watch?v=DbANenk8o1o

55. Nonpoint "The Poison Red" (6/10)

Nu metal/alternative metal. Nowa płyta jest po prostu kontynuacją tego co zaczęli dawno temu w tym przypadku nie ma więc zmiany stylu czy innych niespodzianek. Rzeczą która jednak zwraca na siebie uwagę jest to, że poziom się znacznie obniżył i ciężko to nie tylko o killery (akurat jeden się taki trafił) ale nawet o kawałki, które można określić jako dobre a większość tracków niestety powiela schematy i brzmi dość płasko. Album zdecydowanie jest gorszy od kilku poprzednich, może nawet najgorszy z nich, posłuchać można ale to jednak mocno średnie granie a słuchanie go szybko nudzi.
https://www.youtube.com/watch?v=-x3nrIy9fQk

56. Sonic Syndicate "Confessions" (4/10)

Dawniej tworzyli melodeath ale bardzo szybko zaczęło się u nich pojawiać sporo słodkich czystych wokali i elektronicznych wstawek przez co zyskali miano „linkin park melodeathu" mimo wszystko lubiłem ich słuchać od czasu do czasu. Jednak w 2010 roku doszło do zawieszenia działalności po czym postanowili powrócić w 2014 roku lecz niestety nowy album im niezbyt wyszedł: niby postanowili nagrać coś cięższego ale nie mieli na to za bardzo pomysłu gdyż płyta była zwyczajnie nijaka. Najwidoczniej nie uszło to ich uwadze i tym razem zupełnie odmienili swoją muzykę... co zakończyło się katastrofą. Tym razem pozbyli się wszystkiego co ciężkie a więc nie uświadczymy screamów gdyż te zostały zastąpione przez jeszcze więcej czystego, wysokiego i słodkiego wokalu, a jeśli chodzi o warstwę instrumentalną to praca instrumentów została spłaszczona a więc w zasadzie nie ma możliwości podziwiać tu pracę gitar, basu czy perkusji za to na pierwszy plan wybija się tu elektronika a całość tworzy dość nieprzyjemną w słuchaniu słodką, bezpłciową papkę tym samym w lekkości przebili chyba nawet Linkin park do których jak pisałem wcześniej ich porównywano. Chyba chłopaki stwierdzili, że w metalu nic nie zdziałają więc postanowili poszukać sobie nowych odbiorców: nastoletnich lekko zbuntowanych dziewczynek, które oprócz biebera lubią czasem posłuchać też trochę "metalu" ale takiego bardziej plastikowego niż metalowego.
https://www.youtube.com/watch?v=XWlYNcnTzjc


To już koniec rankingu podsumowującego wyjątkowo bogatego w albumy roku 2016 dzięki, któremu świat zyskał sporo nowych genialnych i bardzo dobrych płyt, które będą teraz słuchane przez lata a teraz czas otworzyć się na 2017 rok, który mam nadzieję, że przyniesie jeszcze więcej, jeszcze lepszych płyt.
_________________

Ostatnio zmieniony przez Adrian1234 2017-01-28, 14:50, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
maat_ 
maat_





Dołączyła: 16 Paź 2015
Posty: 12243
Wysłany: 2017-01-27, 21:56   

ADRIAN! W pyszczek jeża! Szacun!
 
 
KotMaAleAlaMaKota
[Usunięty]



Wysłany: 2017-01-27, 22:17   

Adrian1234, niestety nie znam żadnego z tych zespołów, bo to nie moje klimaty, ale baaaaaardzo Cię podziwiam za pracę włożoną w ocenę tych albumów. Powinieneś założyć kanał na YT i recenzować płyty :D fejm i lajki lepiej niż u Wardęgi :]
 
 
bezn
Duch, który przeczy





Dołączył: 19 Gru 2016
Posty: 9711
Wysłany: 2017-01-27, 23:00   

Dziękuję Adrianie :kwiatek: :cmok: w końcu uzupełnię sobie wiedzę i płytotekę. Doczekałam się na Twój ranking :D Jak na razie miałam tylko okazję przesłuchać kilka płyt więc bardziej merytorycznie wypowiem się, kiedy ogarnę nieco więcej. Jak na razie podoba mi się nieco oniryczno-rozpaczliwy wokal Julie Christmas, co jest u mnie jednak rzadkością bo preferuję męskie wokale, ale w połączeniu z Cult Of Luna, głos Julie wypada jak czarownica która przyzywa w mroczną, tajemną noc czarów duchy z samego dna piekieł. Co zapowiada transcendentalną podróż wspomaganą ciężkim, solidnym graniem Bardzo pozytywnie odbieram tez płytę Aythis. Jest niezwykle nastrojowa, melancholijna. Sprowadza refleksje i dotyka akamarkó duszy które często skrywamy bojąc się zapuszczać w te pokłady smutku. Wciąga na długie godziny. Wiem z autopsji :D Trees Of Eternity, Caliban i Lacuna Coil są u mnie na następnych pozycjach do przesłuchania. :D Tak więc jeszcze poprzeszkadzam później :D

Podziwiam Twoja pracę i staranność oraz merytoryczność z jaką wykonałeś ranking. Gratuluję Adrianie :brawo: :kwiatek:
 
 
Adrian1234 





Wiek: 39
Dołączył: 02 Sie 2015
Posty: 5028
Skąd: Szczecin
Wysłany: 2017-01-28, 14:57   

Dziękuję za komentarze :) .

bezn, Właśnie mam nadzieję, że jeszcze coś napiszesz :) A co do pierwszej pozycji to ciekawe, że ze współpracy dwóch wykonawców powstało coś co odbiega nieco od tego co tworzą osobno.
Ogólnie to moje rankingi trochę się pozmieniały przez lata bo dawniej jak oceniałem mniej pozycji to opisy przypominały bardziej mini recenzje co później po ograniczałem do prostszych opisów bo inaczej całość byłaby bardzo długa. A i tak musiałem podzielić cały tekst na dwie części bo mi wyskoczył komunikat
Cytat:
Your message is too long. It can not be more than 65500 chars.
.
_________________

 
 
Pierdomenico 





Wiek: 35
Dołączyła: 15 Lip 2015
Posty: 6547
Skąd: Vinewood Hills
Wysłany: 2017-01-28, 18:02   

Szacun! I znalazłam tutaj ciekawego wokalistę - 46. Sully Erna "Hometown life" (7/10) podoba mi się ta płyta :) ostatnio wolę takie spokojniejsze klimaty.
_________________

Wśród gości na kolacji jest fotograf. Gospodyni mówi:
- Robi Pan świetne zdjęcia! Musi mieć Pan drogi aparat!
Gość odchrząknął tylko. Wychodząc rzekł całując Gospodynie w rękę:
- Wybornie Pani gotuje! Musi mieć Pani drogie garnki!
 
 
impala1967
[Usunięty]



Wysłany: 2017-01-30, 06:37   

Czemu Red Queen "Star Blood" dopiero na 7? :aaaa:
 
 
Adrian1234 





Wiek: 39
Dołączył: 02 Sie 2015
Posty: 5028
Skąd: Szczecin
Wysłany: 2017-01-30, 15:29   

impala1967, Głównie dlatego, że to jednak 20 minutowa EPka i po przesłuchaniu czuć trochę niedosyt, jakby zespół dograł coś jeszcze na tym samym poziomie to dałbym ich przynajmniej na trzecim a może i wyżej, no i konkurencja bardzo duża była. Ogólnie ta EPka była tym do czego najczęściej wracałem w zeszłym roku :) .
_________________

 
 
bezn
Duch, który przeczy





Dołączył: 19 Gru 2016
Posty: 9711
Wysłany: 2017-01-30, 15:56   

Adrian1234, katuję ostatnio Lacunę w odtwarzaczu i muszę przyznać, że już wiem dlaczego mi się tak bardzo podoba. W porównaniu chociażby z przedostatnią płytą tej formacji, czyli z ,,Broken Crown Halo", ,,Delirum" jest bardziej zdecydowana, wprowadza więcej męskiego pierwiastka w najbardziej spektakularnej formie :D Przypomina mi się symboliczne ścieranie dwóch równorzędnych sił, pierwiastków budujących rzeczywistość na manicheiskich zasadach - walka dnia z nocą, dobra ze złem, delikatności z siłą....świetnie uzupełniające się wokale, charyzma i perfekcja. Aż dziwi, że dopiero na 12 miejscu. Moimi zdecydowanymi faworytami z tej płyty są utwory: Ultima Ratio, Ghost in the Mist, My Demons i Delirium. Serce cieszy fakt, że tak świetny zespół robi wyłom wśród szeregów czołowych zespołów metalowych zdominowanych przez jankeskie granie :D Włosi bronią się niezaprzeczalną klasą i jakością.

CDN :D zatem pospamuję Ci jeszcze nieco później, Adrianie :haha:
 
 
Kasia111624 
Kasia111624





Wiek: 38
Dołączyła: 24 Lis 2015
Posty: 3714
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-01-30, 17:30   

Mnie 'Delirium' przypadło do gustu jako jedyne z repertuaru Lacuny :D .
Dużo czasu musiałeś na to poświęcić, robi wrażenie :)
_________________
- 'Dlaczego ona tak cię fascynuje?
- Nie ma drugiej takiej osoby na świecie. Ona nikogo nie potrzebuje. Czy na końcu musi czekać szaleństwo?'
 
 
Adrian1234 





Wiek: 39
Dołączył: 02 Sie 2015
Posty: 5028
Skąd: Szczecin
Wysłany: 2017-01-30, 20:20   

Pierdomenico, Ze spokojniejszych klimatów znajdziesz tu też Aythis i Trees of Eternity a zespołów bez scremów lub z niewielką ich ilością też coś jest :) .

bezn, Dobrze napisane :) . Co do 12 miejsca to wynika to raczej nie z niefajności Lacuna Coil ale z poziomu wyższych pozycji. Przed dłuższy czas moja pierwsza piątka wyglądała w ten sposób: Caliban, Killswitch Engage, Cult of Luna, Gojira, Lacuna Coil ale później powychodziło więcej albumów w wyniku czego razem z KSE wypadli z pierwszej dziesiątki. A co do różnych narodowości do w moim rankingu faktycznie dominują amerykanie ale oprócz nich są takie pochodzące z takich krajów jak Niemcy, Francja, Kanada, Norwegia, Szwecja, Finlandia, Rosja, Ukraina no i Polska. W sumie to z pierwszej czwórki tylko jeden zespół jest z USA (no jeszcze Julie Christmas ale Cult of Luna już są ze Szwecji). Pewnie, pisz jak najwięcej :D .

Kasia111624, A dlaczego tylko to? Myślałem, że raczej spodoba Ci się najmniej :) . Ja nowy album stawiam na drugim miejscu w dyskografii bo na pierwszym jednak niezmiennie daję "Comalies". Dziękuję za docenienie, tak trochę to zajęło bo jednak zwykle opis robiłem podczas przesłuchiwania danej płyty no chyba, że już wcześniej miałem wyrobione zdanie. miałem też małe opóźnienie z powodu płyty MoshMachine, którą zamówiłem na początku grudnia jako Preorder, miała do mnie przyjść przed premierą czyli 12 grudnia a przyszła... w sumie to nadal nie przyszła a w tym przypadku aby nie mieć jeszcze większego opóźnienia w końcu musiałem oprzeć się o to co zespół wrzucił na youtube.
_________________

Ostatnio zmieniony przez Adrian1234 2017-02-06, 20:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Kasia111624 
Kasia111624





Wiek: 38
Dołączyła: 24 Lis 2015
Posty: 3714
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-01-30, 21:09   

Adrian1234 napisał/a:
Kasia111624, A dlaczego tylko to? Myślałem, że raczej spodoba Ci się najmniej :)

Sama nie wiem :D Może to kwestia tego, czy robię coś podczas słuchania czegoś po raz pierwszy czy też tylko leżę/siedzę i skupiam się na muzyce, od pory doby itp. Generalnie Lacuna jest dla mnie odrobinę za ciężka...Z kolei przesłuchuję ostatnio albumy Poets of the fall i ci są za łagodni, no nie idzie mi dogodzić :D :głupek:
_________________
- 'Dlaczego ona tak cię fascynuje?
- Nie ma drugiej takiej osoby na świecie. Ona nikogo nie potrzebuje. Czy na końcu musi czekać szaleństwo?'
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

 

Czy wiesz, że...