Szkoła - jak wspominacie? |
Autor |
Wiadomość |
Pierdomenico


Wiek: 36 Dołączyła: 15 Lip 2015 Posty: 6547 Skąd: Vinewood Hills
|
Wysłany: 2015-08-21, 10:07 Szkoła - jak wspominacie?
|
|
|
Niezależnie od tego, czy już mury szkolne opuściliście, czy nadal się uczycie, tona pewno macie jakieś refleksje, wspomnienia itd. Wspominacie okres podstawówki, liceum lub gimnazjum dobrze czy wręcz przeciwnie? Mieliście dobrych nauczycieli i kolegów z klasy?
System edukacji uważam za wyjątkowo felerny pod wieloma względami i wielu nauczycieli nie powinno nimi być - to naprawdę ciężka i wymagająca praca nie dla każdego. Taki nauczyciel może w pewnym stopniu nawet zniszczyć życie lub bardzo utrudnić je swoim podopiecznym. Ze szkołą nierozerwalnie kojarzą mi się zimowe bitwy śnieżne i nacieranie śniegiem, gdzie chłopacy byli dla nas bezlitośni i często nauczyciele przetrzymywali ich dłużej, żeby dziewczyny zdążyły uciec Ze znęcaniem się nad uczniami na wf-ie, gdzie każdy mając inne proporcje i możliwości musiał robić dokładnie to samo, zresztą to tyczyło się każdego przedmiotu.
Zawsze najbardziej lubiłam polski, historię i angielski. Pisanie wypracowań to była przyjemność, a nie praca. Co innego za to matematyka, do dziś pamiętam ten stres jaki wszyscy przeżywaliśmy, gdy ławkami szliśmy do tablicy... |
|
_________________
Wśród gości na kolacji jest fotograf. Gospodyni mówi:
- Robi Pan świetne zdjęcia! Musi mieć Pan drogi aparat!
Gość odchrząknął tylko. Wychodząc rzekł całując Gospodynie w rękę:
- Wybornie Pani gotuje! Musi mieć Pani drogie garnki! |
|
|
|
 |
asandi


Wiek: 33 Dołączył: 04 Sie 2015 Posty: 3583
|
Wysłany: 2015-08-25, 16:55
|
|
|
Byłem dobrym uczniem, raz miałem czerwony pasek, a tak zawsze średnia 4.coś i wyżej Nie narzekam, byłem lubianym chłopcem w szkole i w klasie ze względu na to, że jestem przystojny wysportowany? Nie bo dawałem ściągać : |
|
|
|
|
 |
Adrian1234


Wiek: 40 Dołączył: 02 Sie 2015 Posty: 5030 Skąd: Szczecin
|
Wysłany: 2015-08-25, 19:13
|
|
|
Do 5 klasy podstawówki było w miarę OK choć zwykle byłem gdzieś poza grupą a na WF jak był nabór do drużyn podczas różnych gier jak zbijak czy piłka nożna to zawsze do końca nie zostawałem wybrany aż w końcu jak już zostawałem sam to pechowy kapitan z grymasem niezadowolenia mnie wybierał, później miałem operację kolana i nie było mnie w szkole. W tym czasie do klasy doszło czterech nowych chłopaków i kiedy wróciłem pół roku później chodząc o kulach te typki mi dokuczały, znalazły też sobie zabawę w kopanie mnie po nogach kiedy siedziałem na przerwie na korytarzu (na ławkach nie mogłem siadać bo zawsze wszystkie były pozajmowane a nikt nie pomyślał o ustąpieniu miejsca komuś o kulach) do tego namawiali do tego inne osoby bo to takie super było kopać kogoś kto nie może oddać. Do tego kilka osób z mojej klasy pozmieniało się na gorsze i też zaczęli mi dokuczać.
Od liceum już nikt mi nie dokuczał ale za to zawsze trafiałem na takich ludzi, że w zasadzie nie było z kim rozmawiać i wszyscy mnie raczej ignorowali, to samo na studiach w każdej grupie do jakiej trafiałem, zresztą mój pech do ludzi nadal trwa. dla większości ludzi, których w życiu poznałem jestem nikim i gdybym nagle postanowił gdzieś wyjechać nie informując nikogo o tym nikt nawet nie zauważyłby mojego zniknięcia.
Czyli wracając do pytania: Jak wspominacie szkołę? Prosta odpowiedź raczej źle . |
|
|
|
|
 |
asandi


Wiek: 33 Dołączył: 04 Sie 2015 Posty: 3583
|
Wysłany: 2015-08-25, 19:40
|
|
|
Dupognioty z tych Twoich kolegów Adrian1234, |
|
|
|
|
 |
KotMaAleAlaMaKota [Usunięty]
|
Wysłany: 2015-08-27, 01:47
|
|
|
Szkoła? O matko...
Podstawówka była super! Zawsze byłam gadatliwa (co zresztą chyba widać, nie?:D), więc byłam raczej lubianą osobą. Miałam to szczęście, że klasa miała mało osób i większość z nich już dobrze znałam, bo mieszkaliśmy niedaleko siebie. Gimnazjum też spoko, ta sama klasa tylko nauczyciele popieprzeni. Mój wychowawca, który ciągle miał do mnie jakieś "ale", bo nie jestem "typową" dziewczyną. Trochę gorzej wspominam gim, bo w tym czasie zmarła moja mama i ciągle psycholog coś ode mnie chciał, jakkolwiek sprawdzian coś mi nie poszło wszystko sprowadzali do tego zdarzenia i ciągle nauczyciele wysyłali mnie do psychologa, aż któregoś dnia się popłakała przeze mnie i dali mi spokój . Z moją klasą z gimnazjum do dziś mam świetny kontakt (nie ze wszystkimi rzecz jasna, ale z 7 osobami nadal się trzymamy).
Później poszłam do technikum i tu się zaczęło. Pierwszy raz byłam w klasie gdzie było aż tyle osób (w podstawówce i gim było nas 18) 35 osób masakra! 34 chłopaków i ja...
Zawsze siedziałam z tyłu i zawsze jadłam coś na lekcjach najlepiej z technikum wspominam zapiekanki ze sklepiku klasa też ok, stado baranów z czasem zmalało, zaczęło nas 35 osób, a skończyło 13...
Co do wf, mogę policzyć na palcach jednej ręki ile razy byłam na wf w tech w ciągu 4 lat. Dojeżdżałam do szkoły, więc jak było można wcześniej jechać do domu, a siedzieć na wf to jechało się do domu, a poza tym wf był tak debilny, że aż się odechciewało. jako, że w mojej klasie byłam sama to dawali mnie na wf do różnych innych klas gdzie były jakieś baby, to był 2 powód dla którego nie chodziłam na wf
Jak wspominam szkołę hmm cieszę się, że mam już to za sobą, ale czasem bym tam wróciła dla tego stada baranów, bo było śmiesznie, że często płakałam ze śmiechu. |
|
|
|
|
 |
Pierdomenico


Wiek: 36 Dołączyła: 15 Lip 2015 Posty: 6547 Skąd: Vinewood Hills
|
Wysłany: 2015-08-27, 18:12
|
|
|
Adrian1234 napisał/a: | Do 5 klasy podstawówki było w miarę OK choć zwykle byłem gdzieś poza grupą a na WF jak był nabór do drużyn podczas różnych gier jak zbijak czy piłka nożna to zawsze do końca nie zostawałem wybrany aż w końcu jak już zostawałem sam to pechowy kapitan z grymasem niezadowolenia mnie wybierał, później miałem operację kolana i nie było mnie w szkole. W tym czasie do klasy doszło czterech nowych chłopaków i kiedy wróciłem pół roku później chodząc o kulach te typki mi dokuczały, znalazły też sobie zabawę w kopanie mnie po nogach kiedy siedziałem na przerwie na korytarzu (na ławkach nie mogłem siadać bo zawsze wszystkie były pozajmowane a nikt nie pomyślał o ustąpieniu miejsca komuś o kulach) do tego namawiali do tego inne osoby bo to takie super było kopać kogoś kto nie może oddać. Do tego kilka osób z mojej klasy pozmieniało się na gorsze i też zaczęli mi dokuczać.
Od liceum już nikt mi nie dokuczał ale za to zawsze trafiałem na takich ludzi, że w zasadzie nie było z kim rozmawiać i wszyscy mnie raczej ignorowali, to samo na studiach w każdej grupie do jakiej trafiałem, zresztą mój pech do ludzi nadal trwa. dla większości ludzi, których w życiu poznałem jestem nikim i gdybym nagle postanowił gdzieś wyjechać nie informując nikogo o tym nikt nawet nie zauważyłby mojego zniknięcia.
Czyli wracając do pytania: Jak wspominacie szkołę? Prosta odpowiedź raczej źle . |
Też mam wiele przykrych wspomnień ze szkoły, naprawdę W siatkówkę byłam totalnym inwalidą i też zawsze ostatnią mnie wybierano do tej gry. Idiotów jest pełno, wszędzie, a niektórzy żeby sami poczuć się lepsi gnębią innych, tylko czy to czyni ich lepszymi? Wręcz przeciwnie i teraz po latach jak widzę, to ci, którzy tak gnębili, teraz nie skończyli za dobrze w większości... Karma istnieje
[ Dodano: 2015-08-27, 18:38 ]
asandi, nigdy nie lubiłam tego jak ktoś tylko sępił po ściąganie Niektórzy potrafią być tak perfidni, że nic słowa by nie zamieniali ale do odpisania czegoś to pierwsi, mogli się obejść smakiem
KotMaAleAlaMaKota, Tylu facetów i Ty jedna Na studiach to łatwiej znieść niż w szkole średniej, więc podziwiam Z wfem też różne zawirowania były, kiedyś miałam zajęcia z trenerem pewnego polskiego klubu i robił nam piłkarskie rozgrzewki Chyba nikogo nie zdziwię jak powiem, że wszyscy byli już ledwo żywi przy ćwiartce |
|
_________________
Wśród gości na kolacji jest fotograf. Gospodyni mówi:
- Robi Pan świetne zdjęcia! Musi mieć Pan drogi aparat!
Gość odchrząknął tylko. Wychodząc rzekł całując Gospodynie w rękę:
- Wybornie Pani gotuje! Musi mieć Pani drogie garnki! |
|
|
|
 |
Apparition [Usunięty]
|
Wysłany: 2015-08-27, 20:21
|
|
|
Pierdomenico napisał/a: | Zawsze najbardziej lubiłam polski, historię i angielski. Pisanie wypracowań to była przyjemność, a nie praca. Co innego za to matematyka, do dziś pamiętam ten stres jaki wszyscy przeżywaliśmy, gdy ławkami szliśmy do tablicy... |
Siostro, to zdanie wystarczy za moją opinię haha
Angielski to polubiłem dopiero od 2 klasy szkoły średniej (może nawet początek 3, sam nie wiem ) Ale te 3 przedmioty najlepsze
[ Dodano: 2015-08-27, 20:23 ]
Ale szkołę ogólnie lubiłem, sto razy lepsze od pracy dlatego też przeniosłem się kiedyś z technikum do liceum, by się uczyć, a nie pracować
[ Dodano: 2015-08-27, 20:25 ]
A ogólniej, technikum- dużo lepsza klasa
Liceum- dużo lepszy profil
[ Dodano: 2015-08-27, 20:27 ]
Pierdomenico napisał/a: | Też mam wiele przykrych wspomnień ze szkoły, naprawdę W siatkówkę byłam totalnym inwalidą | Kocham siatkę |
|
|
|
|
 |
ChodnikowyWilk


Wiek: 29 Dołączył: 27 Sie 2015 Posty: 303 Skąd: Małopolska
|
Wysłany: 2015-08-28, 14:58
|
|
|
Apparition napisał/a: | Kocham siatkę |
Siata rządzi |
|
|
|
|
 |
Ascara


Wiek: 30 Dołączyła: 27 Lip 2015 Posty: 1526
|
Wysłany: 2015-08-28, 15:14
|
|
|
Ja... Ciężko mi powiedzieć.
Z jednej strony (znajomi) szkoła była dla mnie koszmarem. Niestety w podstawówce zostałam dość niedelikatnie potraktowana przez grupę starszych uczniów, co pozostawiło w mojej psychice trwały ślad. Wskutek pewnych wydarzeń przez całą podstawówkę nie mogłam liczyć na jakiekolwiek znajomości, rozwijałam się całkiem sama, a po zmianie szkoły byłam już osobą zbyt aspołeczną i "inną", ażeby móc łatwo się z innymi dogadywać. Mogę zliczyć na palcach jednej ręki osoby, które na wszystkich etapach edukacji mnie akceptowały taką, jaką jestem.
Z drugiej (nauka) było bardzo ok, przychodziło mi to bez większych trudności, a każda kolejna ocena napełniała mnie satysfakcją, którą teraz na studiach odczuwam znacznie rzadziej.
Z trzeciej (system jako taki) również ok, chociaż to może przez specyfikę moich studiów. Dużo bardziej wolałam mieć kilka godzin zajęć w stałych godzinach, aniżeli wykłady/ćwiczenia od 8-mej rano do 20-ej. Wracam zjechana jak koń po westernie, a trzeba jeszcze spędzić kilka godzin na nauce na dzień kolejny. |
|
_________________ Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze
Na próżno czekały na słońca oblicze...
(...)
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
~ L. Staff |
|
|
|
 |
Hushabye [Usunięty]
|
Wysłany: 2015-08-31, 00:09
|
|
|
Pozwolę sobie nieco się rozpisać, po kolei...
Podstawówka:
W sumie sam początek wspominam bardzo dobrze. W klasie 1-3 miałam super wychowawczynię. Dopiero uczyliśmy się podstaw, to było super, bardziej zabawa. Szybko zaprzyjaźniłam się z pewną Olą W., w sumie mieszkałyśmy blisko siebie, więc do szkoły często chodziłyśmy razem. W drugiej klasie zachorowałam na cukrzycę, więc tutaj mogłam odczuć pierwsze odrzucenie. Praktycznie zostałam z tym sama, Ola też trochę ode mnie się oddaliła. W związku z chorobą nie pojechałam na Zieloną Szkołę, nad czym bardzo ubolewałam. Z mojej klasy nie pojechały chyba 2-3 osoby - w tym czasie zaprzyjaźniłam się z Magdą, która doszła do nas w 2 klasie i każdy ją odtrącał. Było fajnie, dopóki nie zaczęła przyjaźnić się z dziewczynami z "wyższych sfer". Klasy 1-3 kończyłam zawsze z wyróżnieniem.
Klasy 4-6. Zmiana wychowawcy. Dostaliśmy nauczycielkę przyrody, również bardzo fajna. Tu zaczęły się już normalne przedmioty. Najbardziej lubiłam chyba matematykę. Od 5 klasy weszły popularne i brzydkie szkolne mundurki. Uważam, że wychowawczyni była nie do końca obiektywna. Osoby, które nie nosiły mundurka otrzymywały ujemne punkty. Oprócz dziewczyn z wyższych sfer, które tłumaczyły się, że nie chce im się nosić mundurka, ale mają go w plecaku. Strasznie mnie to irytowało. To samo było z ocenami. Nie wiem, jak one to robiły, chyba metodą na ładne oczka. Przyznaję się, że byłam o to trochę zazdrosna. W klasach 4-6 w gruncie rzeczy też ciągle byłam odtrącana przez innych. Tutaj również udało mi się zdobyć świadectwo z paskiem, we wszystkich klasach.
Gimnazjum:
Heh, jeden z najgorszych okresów w moim życiu. Dostałam się do klasy B, czyli zwykłej. Tutaj moje relacje z Olą W. znów się poprawiły, gdyż szybko dało się zauważyć, że jesteśmy najlepsze w klasie. Inni wyzywali nas, a szczególnie mnie (uczyłam się nieco lepiej od Oli) kujonami, zaczepiali, czasem popchnęli, rzucali papierkami… Poziom tej klasy był żenująco niski, dlatego w kwietniu, jeszcze w pierwszej klasie przepisałam się do klasy E – z rozszerzonym angielskim. Początek wiadomo, był strasznie trudny. Mnóstwo nadrabiania, nowi ludzie, inni nauczyciele. Powitanie było dość chłodne, no ale trudno… Przez 2-3 tygodnie z nikim nie gadałam, potem dopiero kilka osób zdecydowało się na rozmowę ze mną. Niektórzy byli bardzo fajni, inni mniej. Trochę zawiodłam się na wychowawcy, bo nie wierzył, że wyciągnę na pasek, ale udało mi się, chociaż nie było łatwo. I tu szybko zyskałam przydomek kujona, poziom w tej klasie wcale nie był lepszy, niż w poprzedniej. W drugiej klasie doszła do nas Ola Z., bardzo w porządku dziewczyna. Miła, sympatyczna, zależało jej na ocenach. Żeby przypodobać się innym (nie wiem, czy to dobre określenie), robiła to, o co prosili – najczęściej chodziło o pieniądze. Na początku nic jej nie mówiłam, bo dziewczyny z klasy groziły mi pobiciem, jeśli się jej wygadam, a wtedy jeszcze za bardzo z nikim się nie przyjaźniłam. Później zaczęły robić się grupki. Ja zaprzyjaźniłam się z Olą, ostrzegłam o zamiarach dziewczyn. Niedługo potem okazało się, że jej brat i mój brat chodzą do tej samej klasy w liceum. Byłyśmy idealnym materiałem na przyjaciółki, wydawało mi się, że nic nie jest w stanie nas rozdzielić. Co prawda często słyszałyśmy obelgi od innych dziewczyn, ale starałyśmy się to ignorować. Któregoś pięknego dnia stwierdziłam, że dłużej tych obelg nie zniosę. Po zajęciach, wróciłam do domu i się pocięłam. Długo nikt tego nie zauważał, dopiero w trzeciej klasie, wyszło to przez przypadek. Zaczęłam chodzić do psycholog szkolnej, zaczęły się rozmowy z wychowawcą itp. Psycholog szkolna była na tyle nieporadna, że wolała dać mi skierowanie do normalnego psychologa. Powód? Cięcie się. Pani psycholog była na tyle tępa, że nie zauważyła ani jednej rany, a ja nawciskałam jej, że znalazłam się tu, bo mój brat mnie denerwuje. Jej profesjonalizm tylko pogorszył mój stan. Na początku trzeciej klasy doszła do nas nowa dziewczyna. Ta to dopiero namieszała… Na początku trzymała się ze mną i Olą, mówiłyśmy jej, co nas denerwuje w innych dziewczynach, a ona po czasie nas olała i stwierdziła, że tamte dziewczyny są lepsze od nas. I dzięki niej co tydzień tworzyły się nowe grupki. Nawet Ola dała się wciągnąć w jedną z grup – zaczęła ćpać, uj tam wie co, nie obchodziło mnie to, próbowała wciągnąć w to mnie. Ogólnie jestem dość słabą osobą, ale nie dałam się jej w to wciągnąć. Oprócz ćpania, zaczęła także palić papierosy, inaczej, wyzywająco się ubierać, wagarować, sama pisała sobie zwolnienia. Z wzorowej uczennicy stała się tą z grupy problematycznych. A ja zostałam całkiem sama. Ola też obrzucała mnie błotem, razem z nowymi przyjaciółkami. Na początku prosiłam ją, błagałam, żeby przemyślała swoją decyzję, mówiłam, że będzie tego żałować. Ale nie słuchała mnie. Miałyśmy iść nawet razem do tej samej szkoły średniej, ale w ostatnim momencie zmieniła zdanie… I tak to wyglądało. W 2 i 3 klasie zabrakło mi chyba 2 ocen do paska, ale żaden nauczyciel na to nie patrzał. Byłam już tak słaba psychicznie, że o to nawet nie walczyłam. Dzięki gimnazjum nabawiłam się poważnej fobii społecznej i teraz wyrosłam na dziwnego człowieka, delikatnie mówiąc… Odpowiednia osoba zna więcej szczegółów.
Szkoła średnia:
W związku z sytuacją z gimnazjum, chyba nawet nie muszę opisywać, jak było mi ciężko. Dojeżdżanie autobusem do teraz wywołuje u mnie nieprzyjemne uczucia, no ale inaczej tam nie dojadę. Pierwsza klasa, poznawanie całkiem nowych ludzi z różnych rejonów. Na początku udało mi się zakolegować z pewną Izą, ale szybko doszłyśmy do wniosku, że jesteśmy z całkiem innych światów. Któregoś razu, mając zajęcia na kuchni zapomniałam gumki do włosów. Udało pożyczyć mi się od Marty. Okazało się, że dziewczynie również zależy na ocenach, była osobą spokojną i ambitną. Od tego czasu trzymamy się razem, choć przyjaźnią tego nie nazwę. Od drugiej klasy zaczęła przyjaźnić się z innymi osobami, które strasznie ją zmieniły. Sytuacja z gimnazjum wyrobiła u mnie, nie wiadomo czemu, masakryczny perfekcjonizm. Wszystko musi być idealnie. Wiem, że to zabrzmi idiotycznie, ale boję się chodzić do szkoły ze względu na ludzi, którzy mi dokuczają, ale z drugiej strony boję się nie iść, bo nie chcę mieć opuszczonego dnia, bo inni będą gadać, bo będą mnie zaczepiać… Co do zaczepiania, zaczęło się już w pierwszej klasie, kiedy inni widzieli moje oceny. Jako jedyna miałam pasek na świadectwie, więc nie obeszło się od zgryźliwych komentarzy. W drugiej klasie perfekcjonizm się zaostrzył, na koniec roku wyszłam ze średnią 5,27. Przez cały rok mogłam słyszeć, że robię nauczycielom dobrze, że jestem pupilem, że się podlizuję. Tylko nikt nie widział, ile czasu poświęcałam na naukę. Wracałam do domu i od razu siadałam do książek, często ze zmęczenia, zasypiając przy biurku. To samo w trzeciej klasie. Wyszłam na rekordową dla mnie średnią 5,41, tutaj to już moi drodzy koledzy i koleżanki patrzyli na mnie z taką pogardą, że jak o tym teraz myślę, to nogi się pode mną uginają. Wychowawczyni? Najgorsza jaka mogła być! Kiedy okazało się, że w trzeciej klasie brakło mi jednej oceny do wysokiego stypendium, całkowicie olała sprawę. Gdy się dowiedziałam, że brakuje mi tylko jednej oceny i już nic nie mogę z tym zrobić, rozpłakałam się jak małe dziecko. Dwie nauczycielki, które lubię i bardzo szanuję, bardzo mnie wspierały. Natomiast wychowawczyni raz do mnie podeszła, powiedziała, że mam się nie przejmować taką pierdołą, bo zawsze jest ktoś lepszy od nas… We wtorek zaczynam klasę maturalną i jestem pełna obaw. Nie macie nawet pojęcia, jak bardzo się boję. |
|
|
|
|
 |
Pierdomenico


Wiek: 36 Dołączyła: 15 Lip 2015 Posty: 6547 Skąd: Vinewood Hills
|
Wysłany: 2015-08-31, 01:25
|
|
|
Hushabye, Podziwiam Twój zapał! I to, że nie poddajesz się i walczysz o swoje, oby tak dalej! Nie warto przejmować się tym co oni mówią, wiem że to ciężkie, cholernie ciężkie ale wierzę w to, że dasz radę po tym co już zrobiłaś. Nie może garstka patafianów Ci tego zniszczyć, a potem to oni będą żałować i tak naprawdę to są zazdrośni...
Też nie wspominam dobrze pewnych okresów szkolnych. Nastąpiła transformacja, wprowadzili gimby i od zerówki do końca gimnazjum byliśmy z jedną klasą i w jednej szkole bo nasz rocznik przemienił się razem ze szkołą. 10 lat.... Powiem, że to był horror momentami, istny horror Nauczyciele też bywali różni, jednak wielu nie powinno w ogóle nimi być niestety... Pamiętam babeczkę od biologii, która odreagowywała frustracje domowe i darła się na nas z całych sił, waliła dziennikiem w ławkę tak, że nie raz podskakiwaliśmy ze strachu Lubiłam angielski, lecz niestety moja klasa została uznana za "likwidującą" nauczycieli tego przedmiotu ilu ich było, nie jestem już w stanie powiedzieć. Nikt nie był w stanie tego wytrzymać. Niektórzy po dniu rezygnowali, inni wytrzymywali aż kilka tygodni, jedna nauczycielka nawet rozpłakała się i wybiegła z sali Niestety mieliśmy grono osób, które za punkt honoru obrały sobie sianie chaosu i świetnie im to szło... Ogólnie to uważam, że wielką krzywdę nam zrobili ci, którzy nas tak zaszufladkowali na tyle lat razem w sumie dziwię też się rodzicom, że na to przystali, bo jednak to nie jest do końca normalne, aby cały swój główny rozwój spędzić w tej samej grupie Tym bardziej, że szkoła była liczna i klas było pełnych do F, więc mogli to lepiej rozegrać... Potem też zaczęliśmy szukać innych osób w innych klasach i tak powstały różne grupy, żeby nie kisić się tylko w tym naszym sosie
Wydawałoby się, że takie coś stworzy przyjaźnie na całe życie? Gdzie tam! Owszem, niektórzy, wiem że nadal tak się trzymają ale ja odeszłam swoją drogą, bo już mi te lata wystarczą za wszystko |
|
_________________
Wśród gości na kolacji jest fotograf. Gospodyni mówi:
- Robi Pan świetne zdjęcia! Musi mieć Pan drogi aparat!
Gość odchrząknął tylko. Wychodząc rzekł całując Gospodynie w rękę:
- Wybornie Pani gotuje! Musi mieć Pani drogie garnki! |
|
|
|
 |
Antybristler


Wiek: 31 Dołączył: 29 Lip 2015 Posty: 156 Skąd: wiocha
|
Wysłany: 2015-08-31, 01:44
|
|
|
Ojej, faktycznie współczuję. Trochę patologia.
Ja to z podstawówki niewiele pamiętam. Byłem najniższy z rocznika i zdarzyło mi się z tego powodu trochę przykrości, ale jakoś przeżyłem. Kolegowałem się z paroma osobami z zerówki (z zerówki zupełnie nic już nie pamiętam).
Jeśli chodzi o gimnazjum to wybrałem się do zupełnie innego niż ludzie z klasy z podstawówki, ale znowu trafiło do mnie parę osób z zerówki. Ogólnie to gimnazjum było zaprzeczeniem stereotypu dzisiejszych gimnazjów, zawsze było miło i spokojnie, kiedy w tym drugim były jakieś dźgania się nożami, poniżanie nauczycieli itp.
W gimnazjum pisałem moją (chujową) książkę i chyba byłem dosyć znany z tego powodu, bo sporo osób przychodziło, żebym im poczytał <burak>
Szkoła średnia - liceum ogólnokształcące + gimnazjum dla wyjątkowo uzdolnionych dzieciaków. Tam to już było zupełnie normalnie, bo brak właśnie wiochy intelektualnej. Byłem na mat-fizie no i jakoś przeszedłem przez wszystkie klasy i zdałem maturę.
Ogólnie zawsze byłem najniższy, nigdy nie przejmowałem się ocenami, nigdy praktycznie się nie uczyłem i nie odrabiałem prac domowych, za to prawie zawsze miałem frekwencję 100% (raz w roku się zdarzyło zachorować)
No i w ostatniej klasie miałem średnią poniżej 3.0 chyba, a z matury miałem:
Matma - 88%
R. Matma - 42%
Polak 64%
Angol 76%
No i były jeszcze studia - Geodezja. Naprawdę fajni ludzie, w końcu stałem się ogarnięty w kontaktach międzyludzkich, z nauką nawet nieźle szło, ale nie znalazłem pod drodze pracy i nie było mnie stać na kontynuowanie tego wszystkiego...
I teraz jest trzeci rok wegetowania na bezrobociu |
|
_________________
Świat bez Żółwi byłby dużo mniej żółwiowy... |
|
|
|
 |
Pierdomenico


Wiek: 36 Dołączyła: 15 Lip 2015 Posty: 6547 Skąd: Vinewood Hills
|
Wysłany: 2015-08-31, 02:05
|
|
|
Spokojne gimnazjum, coś niesamowitego U nas głównie rozchodziło się o to, że po prostu za długo już razem byliśmy, bo te klasy, które zostały uformowane od nowa z osób z różnych szkół były o wiele spokojniejsze. Wyłoniło się kilku "liderów", którzy ubzdurali sobie, że jak po tylu latach, to już władzę absolutną mają nad szkołą, nauczycielami i wszystkim innym Najgorsze, że część z nich to były piątkowe uczennice, które terroryzowały przy okazji ludzi wokół ale nauczyciele udawali, że tego nie widzą, bo przecież jak się taka uczy i ma bogatych rodziców w dodatku, to nie można jej uwagi zwracać... ;/ |
|
_________________
Wśród gości na kolacji jest fotograf. Gospodyni mówi:
- Robi Pan świetne zdjęcia! Musi mieć Pan drogi aparat!
Gość odchrząknął tylko. Wychodząc rzekł całując Gospodynie w rękę:
- Wybornie Pani gotuje! Musi mieć Pani drogie garnki! |
|
|
|
 |
Adrian1234


Wiek: 40 Dołączył: 02 Sie 2015 Posty: 5030 Skąd: Szczecin
|
Wysłany: 2015-08-31, 13:57
|
|
|
Mnie na szczęście gimnazjum ominęło, byłem ostatnim rocznikiem z 8 klasami podstawówki i 4 liceum.
Hushbye to współczuję przeżyć, niestety zawsze tak jest, że najwięksi deblie zazdroszczą mądrzejszym i robią wszystko aby im zaszkodzić i sprowadzić do swojego debilnego poziomu. Nie poddawaj, się, wierzę w ciebie, jeszcze wszystko się ułoży i kiedy Ty znajdziesz sobie dobrze płatną pracę oni będą szorować kible w Tesco.
W sumie miałem podobnie za czasów szkolnych tylko, że zawsze byłem średnio inteligentny i nawet znajdywanie chwilowych przyjaźni mi nie wychodziło. W okresie podstawówki i liceum miałem ogólnie dwóch przyjaciół, pierwszy po pójściu do techników stał się takim dupkiem, imprezowiczem i pijakiem, że nie było możliwości kontynuowania znajomości, z drugim utrzymywałem kontakty jeszcze po liceum ale kiedyś pożyczyłem mu za dużo filmów, najpierw się nie odzywał przez dłuższy czas i nie odbierał telefonu a jak do niego poszedłem to okazało się, że się wyprowadził i zmienił numer, filmów oczywiście nigdy nie oddał. |
|
|
|
|
 |
Fragglesik
Fragglesik Badzo stare dziecko


Dołączył: 04 Sie 2015 Posty: 241
|
Wysłany: 2015-09-02, 09:44
|
|
|
Podstawówka była super, do ostatnich dwóch miesięcy 8 klasy, kiedy to dwóch chłopaczków z "B" pobiło ,mnie za to, ze byłem z "A" i za karę mnie przeniesiono z "A" do "B"......:P..Natomiast, jeśli to ma być poważna rozmowa, to pamiętam chyba w 7 klasie nauczycielkę do biologii p. Kukułę. Ona (całkiem nieświadomie, jednym zdaniem) nauczyła mnie zawsze stać z boku tłumu, mocno się mu przyglądając, zanim powtórzą cokolwiek z jego haseł. W sumie Ona zaczęła moją nieżalezność sądów, a Tata ją dokończył i ukształtował. |
|
_________________ Fragglesik |
|
|
|
 |
asandi


Wiek: 33 Dołączył: 04 Sie 2015 Posty: 3583
|
Wysłany: 2015-09-08, 17:37
|
|
|
Oj wróciłby się teraz do szkoły, zamiast codziennie na 6 do pracy |
|
|
|
|
 |
Kasia111624
Kasia111624


Wiek: 39 Dołączyła: 24 Lis 2015 Posty: 3714 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 2015-11-24, 22:08
|
|
|
Podstawówka - zło, zło, zło. Dzieciaki bardzo mi dokuczały, bo byłam (nadal jestem) gruba i nie nosiłam markowych ciuchów. Gimnazjum - trochę lepiej, ale bez szału. Trzymałam się z takim jednym gościem z klasy, który też był outsiderem i jakoś zleciało. Liceum - wtedy było fajnie, bo wydawało mi się, że wreszcie znalazłam przyjaciółki, zrozumienie, etc. Później dopiero dostrzegłam, ile było w tym obłudy i pseudosympatii na zasadzie 'okażmy serce biednej, introwertycznej Kasi, bo przecież jesteśmy tacy dobrzy'. Studniówka - fatalna. Żaden chłopak nie chciał ze mną tańczyć, poloneza nie tańczyłam bo sama nie chciałam.
Nie wróciłabym do tamtych czasów. Serce stawało mi na myśl o byciu wziętą do tablicy na matmie. |
|
_________________ - 'Dlaczego ona tak cię fascynuje?
- Nie ma drugiej takiej osoby na świecie. Ona nikogo nie potrzebuje. Czy na końcu musi czekać szaleństwo?' |
|
|
|
 |
cd177 [Usunięty]
|
Wysłany: 2015-11-25, 12:21
|
|
|
Podstawówka była co najmniej dziwna Byłem nawet w chórku szkolnym, ale poza dwiema przyjaźniami i podstawowymi umiejętnościami - pisania i liczenia, nic za bardzo nie wyciągnąłem z podstawówki. Gimnazjum było nieco ciekawsze. Tam nauczyłem się palić, miałem swoją pierwszą "miłość" i naprawdę świetnego wychowawcę i wiele historii jak np gdy podczas szkolnego biwaku zgubiłem się w lesie, a gdy powstała grupa poszukiwawcza, dołączyłem do niej by szukać zgubionego ucznia
Liceum było chyba najfajniejszym okresem życia, imprezy, popularność, szaleństwa, występy szkolne, dziewczyny. W sumie to było to naprawdę fajne, ale problemem było to, że trzeba się uczyć a nie ciągle imprezować Matura była spoko, na przygotowanie się łącznie ze sporządzeniem bibliografii poświęciłem może 2 godziny Aż dziwne, że ktoś może nie zdać matury
Dalszym krokiem były studia. Wysłali mnie na nie rodzice w 2005 roku. Oczywiście miałem wywalone i szybko odpadłem
Dopiero po kilku latach spędzonych w Niemczech zrozumiałem, że uczę się dla siebie, a nie dla kogoś i postanowiłem wrócić na studia. Aktualnie jestem na 4 roku informatyki inżynierskiej I dobrze się bawię, ale oceny też mam dobre (nawet w tym roku dostałem stypendium) |
|
|
|
|
 |
Moris299


Wiek: 27 Dołączył: 27 Lip 2015 Posty: 305
|
Wysłany: 2015-11-26, 00:31
|
|
|
Podstawówka była genialna. Najlepsze oceny i koledzy...
Gimnazjum koleżanki (prawie) same pustaki, koledzy całkiem (to jest ważniejsze od ocen czy nauczycieli i wszelkiego innego)
Technikum teraz chodzę i kompletnie źle mi idzie, klasa słaba, fajnych nauczycieli jest może 3 czy 4... Kompletnie zdemotywowany tą szkołą jestem eh |
|
_________________
 |
|
|
|
 |
KotMaAleAlaMaKota [Usunięty]
|
Wysłany: 2015-11-26, 00:40
|
|
|
Moris299, Do jakiego technikum chodzisz? Jeżeli jesteś w 1 klasie to przecież jeszcze możesz się przenieść, czasem warto zamiast męczyć się 4 lata. |
|
|
|
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
|