|
Demotywatory.pl - Forum Nieoficjalne forum serwisu Demotywatory.pl stworzone przez użytkowników |
|
Opowiadania, fan fiction - Moje wypociny i daremne próby literackie...
Pierdomenico - 2015-09-09, 10:26
impala1967 napisał/a: | "
Świetne zdania, rewelacyjnie się czytało, jak na razie to mój ulubiony rozdział |
O kurcze, nie spodziewałam się Zastanawiałam się czy nie będzie nudny, bo w sumie nie dzieje się wiele ale lubię czasem rozpisywać się, gdy pozornie nie ma akcji Dzięki
Anonymous - 2015-09-09, 10:29
Pierdomenico, to, że nic się nie dzieje nie znaczy, że jest nudny
Pierdomenico - 2015-09-09, 13:03
Nie wiem jak będzie z następnymi, będę raczej szła w taki styl jak w tym ostatnim, żeby akcja rozwijała się powoli Więcej opisów sytuacji, przeszłości oraz myśli. Spodobało mi się pisanie
Ascara - 2015-09-09, 18:21
impala1967 napisał/a: | " Kurde, Ben - powiedział do siebie - kiedy to stałeś się takim dupkiem? - na chwilę przerwał, aby poprawić jedwabną poduszkę, którą solidnie potraktował pięścią - Od kiedy to przyjaciół informuje się o takich rzeczach przez faks? Ale... No tak, ja nie mam przyjaciół, to wszystko wyjaśnia..."
Świetne zdania, rewelacyjnie się czytało, jak na razie to mój ulubiony rozdział |
Podpisuję się obiema rękami! Nie mogę się doczekać już czwartego! Wszystko zostało powiedziane, więc nie mówię nic więcej. Tym razem doskonale dopracowane dialogi, brawo.
Pierdomenico - 2015-09-10, 09:22
impala1967, Ascara, Dziękuję Wam Napisać kolejny rozdział zamierzam dzisiaj, bo takie postanowienie sobie zrobiłam, że codziennie muszę pisać jeden Mam nadzieję, że nie wyjdą z tego tortury literackie
[ Dodano: 2015-09-10, 13:49 ]
Rozdział 4
Jak to często bywa w Japonii, dzisiejszy poranek przywitał wszystkich siarczystym deszczem. Pochmurne niebo zasłaniało słońce, jednak nie przeszkadzało to całym tabunom ludzi, aby kroczyć po ulicach i spieszyć się do tylko sobie znanych zajęć. L podszedł do okna i zerknął na panoramę miasta. Stwierdził, ż będzie mu brakowało w najbliższym czasie tego specyficznego zgiełku, który towarzyszy temu nigdy nie zapadającemu w sen miastu. Nie miał nikogo z kim mógłby udać się do kina, a później na całonocną imprezę, jednak często zdarzało mu się obserwować rówieśników, szczególnie z zacisza swojej limuzyny. Zakładał w takich momentach czapkę z daszkiem, naciągając ją mocno na oczy i polecał Watariemu podjechać bliżej punktów w których skupiali się młodzi ludzie. Jak twierdził chciał zaopatrywać się w pobliskich sklepach w trudno dostępne słodycze, jednak starszego człowieka, który znał go od małego, nie tak łatwo było zwieźć. Pojawiał się wtedy na jego ustach dobrotliwy uśmiech w którym zawarta była cała troska i sympatia do młodego detektywa. Dlaczego Ryuzaki nie miał przyjaciół? On sam w sumie nie był w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Zazwyczaj nie miał większych problemów, podczas rozmowy z ludźmi i to pomimo jego niespotykanych nawyków. Miał w sobie to, co przyciągało, nawet gdy ktoś uważał go za dziwaka, choć to często sprawiało, że często jego słowa nie były brane na poważnie. Taki też miał problem z dziewczynami, ogólnie był nieśmiały, jednak potrafił kilkoma słowami sprawić, że zaczynały piszczeć i całą gromadą zlatywać się koło niego, jednak, nigdy żadna nie interesowała się nim na poważnie. Nigdy, żadna. Tylko Lorena.
Wspomnienie dziewczyny znowu wyrwało go z głębszej zadumy, przed oczami miał jej zielone, mądre oczy. Nagle roześmiał się na cały głos, jego śmiech był nienaturalny i dziwny. Gdyby ktoś przebywał obecnie w tym samym pomieszczeniu z pewnością, by się przestraszył lub co najmniej zdziwił. Krótki napad szybko się skończył i teraz ciemnowłosy chłopak, przyciskał czoło do dłoni, którą oparł o szybę.
- I ja nazywam Bena idiotą. Sam jestem idiotą. Na cholerę mi było to detektywowanie... Zmarnowałem sobie całe życie. - Mówił to hipnotyzującym, mocnym tonem, jakby jego wargi miały trudności z wypowiedzeniem tych wyrazów. Rzadko się zdarzało, aby uzewnętrzniał swoje emocje w taki sposób. Wolał odreagowywać swoje lęki poprzez dziecinne zachowanie, czym innym było obżeranie się ciasteczkami, jak nie próbą zamaskowania wewnętrznego krzyku? Jedząc kolejną piankę, mógł poczuć się tak, jakby nic się nie zmieniło, jakby właśnie spacerował wzdłuż trasy turystycznej londyńskiego zoo wraz z rudowłosą dziewczyną, która ufnie trzymała go za rękę.
- Gdzie widziałaś ją ostatnim razem? To bardzo ważne od tego zaczyna pracę każdy poważny detektyw, a ja przecież jestem bardzo poważny, nie? - To mówiąc Ryuzaki wyrwał się swojej małej klientce i na środku ulicy zaczął odprawiać jakiś nieokreślony taniec. Lorena wybuchnęła śmiechem, nie zwracała kompletnie uwagi na ludzi, którzy przypatrywali się temu spektaklowi ze zdziwieniem, a niektórzy wręcz z dezaprobatą. - Kolejny krok to podanie rysopisu. Opisz mi co miała na sobie, znaki szczególne, czy coś podobnego zdarzyło się wcześniej i wszystko co tylko wpadnie ci do głowy, co może się przydać. - Teraz przybrał swoją typową, przygarbioną postawę w której dłonie wylądowały w kieszeniach...
- Czas na nas! - Głos starca po raz drugi wyrwał chłopaka ze wspomnień. Spojrzał w jego kierunku i zobaczył, że odziany jest jak zwykle w nienaganny, szary garnitur, płaszcz, kamizelkę, koszulę i kapelusz. W jednej ręce trzymał niewielką teczkę z którą nigdy się nie rozstawał, a w drugiej parasol. Nie bacząc na pogodę, czy to deszcz, mróz czy upał, stary Azjata zawsze ubierał się podobnie.
- Angielska elegancja. - Uśmiechając się pod nosem L ruszył w kierunku drzwi. Po drodze sięgnął w kierunku kawowego stolika z którego zabrał wspomnianą, różową filiżankę i zawinął ją w chusteczkę, którą wyciągnął z kieszeni jeansów. Pakunek ten z kolei wpakował do niewielkiego plecaka, który stał przy drzwiach, po czym zarzucił go sobie na ramię.
- Wszystkie potrzebne sprzęty są już w drodze na lotnisko. Oznaczone i spakowane. Na przyszłość radziłbym jednak, aby przy praktykowaniu Taekwondo używać sprzętów do tego przeznaczonych. - Watari wskazał palcem na monitor, który leżał rozbity przy ścianie. Ton jego głosu nie wyrażał żadnego wyrzutu, czy emocji, był raczej oznajmieniem oczywistej, oczywistości i to była jedna z cech, za które Ryuzaki uwielbiał tego szlachetnego staruszka. Kolejnymi cechami były słowność, rzetelność i dobroć, dzięki której to, jako małe dziecko nie znalazł się na ulicy. Przez moment L zastanowił się dlaczego ów człowiek, wybrał taką drogę i sposób na życie, jaki wybrał, jednak nadjechanie windy i konieczność podróży na lotnisko, skutecznie wybiła go z tych myśli. Czeka go długa podróż, podczas której na brak czasu do rozważań, nie będzie mógł narzekać.
Anonymous - 2015-09-10, 13:01
WOO HOO!!!! Warto było czekać, wysoki poziom, ale nie spodziewałam się niczego innego
Pierdomenico - 2015-09-10, 13:31
Dziękuję. Staram się, żeby to jakoś w miarę estetycznie wyglądało. Wspaniale wiedzieć, że ktoś to czyta
asandi - 2015-09-10, 15:43
Pierdomenico, przeważnie twoje prace artystyczne czytam przed zaśnięciem, by moje sny miały lepszy efekt.
Pierdomenico - 2015-09-10, 21:45
asandi, Tak się domyślałam, że są dobrym materiałem przy którym można zasnąć Poczekaj, aż zacznę się rozpisywać, to będę mogła to opatentować jako lek na bezsenność
Anonymous - 2015-09-11, 05:43
Pierdomenico, Nie są! Nie słuchaj go, trzymasz nas w napięciu, a opisy codzienności i jego przemyśleń są bardzo dobre. Świetny dobór słów. Umiejętne dawkowanie napięcia. Dobrze rozłożona akcja.
Pierdomenico - 2015-09-11, 08:47
Ale zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób, to może być nudne Tym nie mniej bardzo się cieszę, że Ci się podoba Na pewno nie zamierzam przestawać, ćwiartkę kolejnego rozdziału już napisałam...
asandi - 2015-09-11, 14:47
Jest dobrze, żadne wypociny, tylko super prace.
Anonymous - 2015-09-16, 20:43
No poezja! Dawno nie czytało mi się tak dobrze. Opowiedziana historia jest bardzo ciekawa. Przeczytałem od razu wszystko, i nie mogę się doczekać dalszych części. Bohaterowie są naprawdę autentyczni. Bez przesadnych cech.Jako, że nie jestem fanem kryminałów, to znaczy, że napisałaś coś naprawdę niesamowitego Czuć w tym opowiadaniu taki niespotykany klimat. Nie dostrzegłem też jakiś wielkich błędów rażących w oczy. Jest sporo dialogów i monologów, więc brakuje mi trochę opisów otoczenia. Mogłabyś opisać trochę miejsce, gdzie się dzieje akcja. Przepraszam, że tak chaotycznie, ale po prostu odebrało mi mowę
Pierdomenico - 2015-09-16, 20:54
Apparition, wzruszeń dzisiejszych ciąg dalszy Nic piękniejszego nie mogłam przeczytać
Adrian1234 - 2015-09-20, 19:37
Wreszcie nadrobiłem 3 i 4 rozdział, przepraszam, że tak późno. Nadal mi się podoba i czekam na ciąg dalszy .
Pierdomenico - 2015-09-20, 21:07
Adrian1234, Cieszę się Miałam dziś napisać ale niestety nie miałam czasu na nic, jednak może jutro już się pojawi
[ Dodano: 2015-09-21, 01:48 ]
No i proszę. Jest Rozdział 5, jednak z lekkim opóźnieniem, niestety nie miałam tyle czasu ostatnio ile chciałabym mieć Nowinką jest to, że nasz sławny poeta Apparition, napisał wiersz do tego opowiadania, który jest totalnie genialny! Tak więc wstawię go tutaj, jako wstęp przed rozdziałem
Tajemniczy Pan L kroczący wśród mroku
I dzielny Watari dotrzymujący mu kroku
Dowiedzą się dzisiaj co z Loreną się stało
I komu na jej śmierci tak zależało
Młoda dziewczyna, i młody chłopak
Co często robi niechcący na opak
Fan wielki słodyczy wszelakich
I słodkich łakoci różnorakich
Wyruszył dziś z rana
Na najważniejsze poszukiwania
Po tej kobiecie zostały już cienie
I zniknęła niczym mgnienie
Tajemniczy Pan L kroczący wśród mroku
I dzielny Watari dotrzymujący mu kroku
Z Torbą łakoci i swym notesem
Wie, że nigdy nie przegra z kretesem
_________________
Mężczyźni szybko zjechali windą w dół i znaleźli się w pięknym, bogato zdobionym, hotelowym holu. Wielkie okna usytuowane na pierwszym piętrze wpuszczały pierwsze nieśmiałe promienie słoneczne, tworząc pomarańczową poświatę. Pomiędzy drzwiami stało dwóch odźwiernych, którzy widząc kroczących mężczyzn, otworzyli drzwi na oścież i ukłonili się nisko. Watari uchylił im kapelusza, a L lekko przekrzywił głowę. W ustach miał lizaka, którego głośno ssał. Czarna limuzyna już czekała zaparkowana przy drzwiach i żeby nie tracić czasu oraz nie zmoknąć, obydwoje ruszyli prędko w jej kierunku. L wskoczył na tylne siedzenie, a Watari zajął miejsce kierowcy, powoli włączył się do ruchu, a była to godzina w której nie brakowało na ulicach samochodów. Ryuzaki spojrzał przez okno, gdzie za strugami deszczu, spoglądał na tętniące życiem miasto. Kochał je ale czy było ono jego domem? Czym jest dom? Czy kiedykolwiek go miał lub będzie miał w przyszłości? Dotychczas za swoje mieszkanie uznawał ogromny, nowoczesny biurowiec, który był w całości jego własnością. Znajdowały się w nim laboratoria, biblioteki, kartoteki, sprzęty wszelkiego rodzaju. Zatrudnieni też byli specjaliści z wielu dziedzin, wszystko to po to, aby stworzyć samowystarczalne centrum dowodzenia. Rzadko kiedy potrzebował opinii ekspertów z zewnątrz. L nie przepadał za współpracą z policją i vice versa. On miał o nich nienajlepsze zdanie, uważał, że nie myślą kreatywnie, choć doceniał ich zapał i to, że nierzadko stają oko w oko z przestępcami. Oni z kolei mieli podejrzliwe podejście, gdyż Ryuzaki nigdy nie podawał żadnym służbom swojej tożsamości. Kontaktował się jedynie poprzez rozmowy głosowe lub e-maile, niejednokrotnie najlepsi hakerzy starali się ustalić jego położenie i wydobyć więcej informacji na jego temat. Niestety, mocne zabezpieczenia, masy programów szyfrujących i krótkie połączenia nie dawały takiej możliwości. Oficjalnie L nie istniał. Ludzie nie związani z kryminologią i śledztwami, nie mieli pojęcia o jego istnieniu, był swoistym bohaterem z ukrycia. Nikt o nim nic nie wiedział, po za tym, że był genialnym detektywem. Odznaczał się tym, że myślał nieszablonowo. To była jego tajna broń i coś, czego nawet największe szychy z CIA i FBI mu nie mogły odmówić.
Mijali kolejne ulice, deszcz coraz mocniej dudnił o szyby. Chłopak przycisnął głowę do szyby, a dłoń przystawił do okna. - Co miała na sobie? Mam opisać jak była ubrana? - rudowłosa dziewczynka zamyśliła się. - Wiem! Miała taki duży, śmieszny niebieski kapelusz, nie lubię tego kapelusza. I sukienkę, białą w granatowe kwiatki i torebkę, taką żółtą. - L wyprostował się, a na jego ustach pojawił się promienny uśmiech.
- No widzisz! Teraz na pewno ją znajdziemy! Ja ci to obiecuję albo nie nazywam się... L? - kolejny podskok, który zamienił się w marsz, teraz szli szybkim krokiem obok siebie. - Gdzie ostatni raz się widziałyście?
- To było przy budce z popcornem. Mama kupiła mi popcorn, chciałam duży, a ona dała mi mały, bo powiedziała, że nie chce żebym była gruba. - dziewczynka zasmuciła się - Czy ja jestem gruba? - spytała. Ryuzaki, który właśnie analizował całą masę tylko sobie znanych myśli stanął jak wryty. Wpatrywał się w nią nieprzytomnym wzrokiem, a kciuk mimowolnie powędrował w okolice ust. - Ej! Co się tak gapisz! Dziwny jesteś, straszysz mnie! Czy naprawdę jestem taka gruba?
- Gruba... - odparł jakby do siebie detektyw, kierowany nagłą myślą i chwycił ją za rękę, ciągnąc ich w kierunku północnym.
- Hej, jak śmiesz tak mówić! Zostaw mnie, nie chcę twojej pomocy, sama sobie poradzę, puszczaj! - chwyt chłopaka był jednak zbyt silny, a i on nie zwracał większej uwagi na marudzącą dziewczynę. Jakie miała wyjście? Mogła teraz rozedrzeć się na cały głos, prosząc o pomoc, jednak wtedy jej nowy przyjaciel, miałby kłopoty. A polubiła go od razu, choć brzmiało to idiotycznie. Jednak stwierdziła, że najlepszym wyjściem będzie podążać za nim, a w razie czego, zawsze może jeszcze dać pokaz możliwości swojej skali głosowej. Nie musiała jednak tego robić, gdyż oto minęli budkę z popcornem i zmierzali dalej w górę. W pewnym momencie, chłopak mocno zakręcił i oczom dziewczyny ukazał się przestronny namiot, na wzór tych średniowiecznych. Był pokryty czerwono białymi paskami, a nad wejściem wisiał szyld: "Dom luster".
- Zobacz. Jestem pewien, że twoja mama była w tym namiocie w momencie w którym się oddaliłyście od siebie. Coś musiało ciebie zaciekawić i nie zauważyłaś, jak ona tam weszła, a potem pobiegłaś w dół, próbując ją odnaleźć. - słowa te nie brzmiały głupio. Wręcz przeciwnie, bardzo racjonalnie, jednak Lorena nie była przekonana.
- Ale skąd ty możesz to wiedzieć? Przecież nie było cię tutaj wtedy, nie możesz wiedzieć co ktoś inny zrobił, tylko od tak! - dziewczyna naburmuszyła się. Zaczęła się zastanawiać, czy aby ten starszy chłopak nie robi sobie z niej żartów.
- Ja wiem wszystko. - powiedział to monotonnym, niemal mrocznym tonem, patrząc gdzieś w przestrzeń. - No dobra, prawie wszystko ale jednak bardzo wiele! - rozpogodził się i posłał dziewczynie intrygującą minę. - Powiedziałaś, że była ubrana w duży kapelusz i sukienkę w kwiaty. Z danych, które mi przekazałaś, wyłonił się obraz ogólnie zadbanej i eleganckiej kobiety, która w dodatku martwi się o ewentualne nadprogramowe kilogramy u swojej małej córki. - to mówiąc zerknął na Lorenę, która w tym momencie nie wiedziała co powiedzieć i jedynie wciągnęła powietrze, mierzwiąc rękami róg sukienki. - Taki kapelusz potrafi przysłonić widoczność, jeżeli kupowała ci popcorn i jednocześnie rzucała takimi uwagami, najprawdopodobniej pomyślała o wizerunku, a gdzie jak nie w "Domu luster" mogłaby się przejrzeć i przy okazji pokazać ci, jaka mogłabyś się stać, jeżeli nie przystopujesz z jedzeniem niektórych rzeczy. - to mówiąc spojrzał na dziewczynę z przekąsem. Kto jak kto, ale na pewno nie on sam, powinien wygłaszać mowy o zdrowym żywieniu, jednak mała Lorena nie miała zielonego pojęcia o zwyczajach, swojego nowego bohatera. Wpatrywała się w niego z mieszaniną podziwu ale i wstydu, gdyż to jej mała kobieca duma, została w ten sposób naruszona. Przyznać jednak musiała, że to był najbardziej prawdopodobny scenariusz.
- Dobra. Zatem musimy ją odnaleźć! - to mówiąc dziewczynka wbiegła do namiotu. Krzątało się tam kilku ludzi, między innymi potężny mężczyzna, dzierżący w dłoni loda, który w lustrze był chudy jak osika i najwidoczniej te złudzenie bardzo mu przypadło do gustu. Ryuzaki natomiast większym zainteresowaniem obdarzył wspomnianego loda i przez chwilę aż przystanął, patrząc na mężczyznę, jak ten pochłania kolejne kęsy. Grubas odwrócił się i zmierzył detektywa spojrzeniem od stóp do głów, po czym zmarszczył brwi.
- Ee słucham? O co chodzi? - wykrztusił, wyjątkowo strapiony, gdyż L właśnie wskazywał palcem na waniliowego loda, a sam stał w swojej typowej przygarbionej pozie.
- No chodźże! Przepraszam Pana, on źle się czuje i nie lubi lodów!
- Ja nie lubię? - nie zdążył nic dodać, gdyż tym razem to mała dziewczyna pociągnęła go za sobą, kluczyli wokół luster, jednak nigdzie nie widzieli pani w niebieskim kapeluszu. Dziewczyna, pobudzona nagłą wiadomością i nadzieją, teraz wyraźnie ją traciła, jej oczy prześlizgiwały się z jednej osoby na drugą.
- Aua! - głośno wyrwało się L, gdy samochód nagle zahamował, a ten ciągle przebywając zamyślony z głową na szybie, uderzył skronią w oparcie kierowcy. - Watari, nie wiedziałem, że z ciebie taki rajdowiec...
- Wybacz chłopcze. Coś stało się przed nami, chyba samochody się zderzyły, trzeba będzie ich wyminąć. - to mówiąc, staruszek włączył kierunkowskaz i czekał na możliwość włączenia się do ruchu. Na chodnikach tworzyły się spore kałuże, pomimo że zazwyczaj w Tokio bardzo dba się o zachowanie równej infrastruktury. Przez środek ulicy, przebiegała betonowa przegroda na której rosły piękne rośliny i drzewa. Gdyby nie ten deszcz, byłoby na co popatrzeć. Ryuzaki złapał się na tym, że rozmyśla o tak trywialnych rzeczach, jak kolor kwiatków na klombie. Wkrótce jednak jego wzrok padł na dokumenty, które leżały na siedzeniu obok niego. Wiedział co zawierają. Bał się je wziąć do ręki, lecz wiedział, że bez tego niczego nie osiągnie. Serce zaczęło walić mu jak młotem, przechylił nieco teczkę w swoją stronę i jego oczom ukazał się tytuł "Lorena Rosebud". Ręce zaczęły mu się pocić w tej oto teczce znajdują się informacje oraz zdjęcia. Zdjęcia i informacje. Zdjęcia... Wstrzymał oddech, wyciągnął ręce ku teczce, położył ją na kolanach, po czym zamaszystym ruchem ją otworzył. Jego oczy szybko przebiegły treści tam zamieszczone, jednak równie szybko jak to nastąpiło, zamknął teczkę, trzymając ją w powietrzu. Teraz była złożona między jego dłońmi, a jego głowa opadała coraz niżej. Czarne włosy, połyskiwały kropelkami deszczu, który zdążył się na nich zatrzymać przy wsiadaniu do samochodu. Trwał tak bez ruchu, nie zwracając zupełnie uwagi na to, co dzieje się za oknem i że coraz bardziej zbliżają się do lotniska Haneda. Myślał bardzo intensywnie, jednak jego myśli uciekały tak szybko, jak się pojawiały, gdyby teraz ktoś go o coś zapytał, najpewniej w ogóle by tego nie usłyszał. Jedyne, co cisnęło mu się na usta i powtarzał sobie jak mantrę, jednocześnie uciskając czoło, było pytanie "Dlaczego?".
Anonymous - 2015-09-21, 05:52
Pierdomenico napisał/a: |
- To było przy budce z popcornem. Mama kupiła mi popcorn, chciałam duży, a ona dała mi mały, bo powiedziała, że nie chce żebym była gruba. - dziewczynka zasmuciła się - Czy ja jestem gruba? - spytała. Ryuzaki, który właśnie analizował całą masę tylko sobie znanych myśli stanął jak wryty. Wpatrywał się w nią nieprzytomnym wzrokiem, a kciuk mimowolnie powędrował w okolice ust. - Ej! Co się tak gapisz! Dziwny jesteś, straszysz mnie! Czy naprawdę jestem taka gruba?
- Gruba - odparł detektyw i chwycił ją za rękę, ciągnąc ich w kierunku północnym.
|
leżę i kwiczę... matko... nie powinnam się śmiać, ale to robię
[ Dodano: 2015-09-21, 06:54 ]
Pierdomenico napisał/a: | Adrian1234
Tajemniczy Pan L kroczący wśród mroku
I dzielny Watari dotrzymujący mu kroku
Dowiedzą się dzisiaj co z Loreną się stało
I komu na jej śmierci tak zależało
Młoda dziewczyna, i młody chłopak
Co często robi niechcący na opak
Fan wielki słodyczy wszelakich
I słodkich łakoci różnorakich
Wyruszył dziś z rana
Na najważniejsze poszukiwania
Po tej kobiecie zostały już cienie
I zniknęła niczym mgnienie
Tajemniczy Pan L kroczący wśród mroku
I dzielny Watari dotrzymujący mu kroku
Z Torbą łakoci i swym notesem
Wie, że nigdy nie przegra z kretesem
|
Nosz kurcze, czy tu WSZYSCY mają talent literacki poza mną? Mam wystarczająco dużo kompleksów i bez Waszych prac
Pierdomenico - 2015-09-21, 08:46
impala1967, hehe zmieniłam trochę ten moment, bo może niezbyt dobrze napisałam, co miałam na myśli Jeżeli jestem w stanie Cię rozbawić, to super, bo zawsze lubiłam nutkę humoru w opowiadaniach No i z tym talentem literackim, to jestem pewna, że nie jest tak źle jak opisujesz, może warto coś pokazać swojego?
Anonymous - 2015-09-22, 19:18
To jest niesamowite... Naprawdę... Tak mi się to dobrze czyta, że brakuje mi słów. A Pan L jest po prostu niesamowity. Naprawdę, z niecierpliwością czekam na kolejne części, oraz czekam na to, kiedy wydasz książkę. Będę czekał tak jak ludzie czekali na premierę książek o Harrym Potterze. Nawet mógłbym nocować pod sklepem, byle tylko kupić książkę jako pierwszy. To jest NIESAMOWITE.
Adrian1234 - 2015-09-27, 19:04
Melduję przeczytanie piątego rozdziału . Przyjemnie mi się to czyta i również tak jak inni czekam na ciąg dalszy.
Fajny wiersz, mamy tu naprawdę uzdolnionych ludzi. Nie martw się impala1967 jeżeli naprawdę nie masz talentu literackiego (w co wątpię bo na pewno jesteś uzdolniona) to nie jesteś tu z tym sama, sam zupełnie nie posiadam talentu do czegokolwiek .
|
|