Demotywatory.pl - Forum
Nieoficjalne forum serwisu Demotywatory.pl stworzone przez użytkowników

Opowiadania, fan fiction - Fik Mik Figle

Anonymous - 2015-10-02, 18:12
Temat postu: Fik Mik Figle
Pogodny poranek trwał w najlepsze. Mimo, że był to już czas ostatnich dni jesieni, słońce nie dawało o sobie zapomnieć. Jakby chciało przypomnieć ludziom, że nie minie chwila, a po zimie nie zostanie ani śladu. Babcia Dokuczliwa powiedziała kiedyś, że nie ma nic piękniejszego niż poranek na Kredzie. Pomijając oczywiście Wesołego Żeglarza- rzecz jasna. A jak Babcia Dokuczliwa tak powiedziała, to tak było na pewno. Zresztą ludzie nie mieli w zwyczaju się z nią kłócić, oraz tak naprawdę sami tak uważali. Padające promienie słońca oświetlały liczne pastwiska, na których pasły się owce, a w ich pobliżu krzątali się farmerzy.
Akwila siedziała na ganku przed domem wsłuchując się w odgłosy przyrody. Miała przed sobą jeszcze wiele pracy na pastwisku, jednak stwierdziła, że zabierze się za nią później. Szkoda jej było stracić tak wspaniały poranek. Jej kot- Szczurołów wygrzewał się na słońcu. Tak mógł pomyśleć każdy.. Jednak Akwila wiedziała, że to tylko przykrywka. Zwierzę to było urodzonym myśliwym, i nigdy nie przepuściło okazji, by coś upolować. Zastanawiała się tylko, gdzie tym razem upatrzył swoją zdobycz. Gdy nagle usłyszała szelest w trawie. Szczurołów też to usłyszał. I teraz widać było, że czekał na ten moment, bo nagle rzucił się przed siebie, szarżując na mały niezidentyfikowany obiekt w trawie. Usłyszała tylko jedno: "Na litość", i już wiedziała, kto jest owym tajemniczym gościem. Nie minęła chwila, a kot wystrzelił w powietrze jak z procy. Znowu usłyszała słowa: " Rany, czy ten piekielny kot nigdy się nie nauczy?". Szczurołów jednak już wiedział, z kim ma do czynienia. To były Fik Mik Figle. Małe ludziki, które nie były wyższe od kota. Jednak siła jaka w nich drzemała porównywalna była raczej do siły niedźwiedzia. Nie bali się niczego. Prawie niczego. Ich najgorszym koszmarem byli prawnicy. Jako najlepsi złodzieje mieli swoje za uszami. Zresztą nie tylko to... jest to jednak historia na długie zimowe wieczory, które właśnie nadchodzą.
Tak oto przed domem nie stała już tylko dziewczynka. Jej oczom ukazał się gromada małych, bajkowych stworzeń. Na ich czele stał Rozbój, Nie wyróżniał się za bardzo od reszty. Wszystkie Figle nosiły spódniczki oraz miały rude włosy. Na plecach miały miecze ich wzrostu. Rozbój odkaszlnął i zwrócił się do Akwili.
- Witaj ciutwiedźmo! Potrzebujemy twojej pomocy. Jednak nie możemy tutaj o tym rozmawiać. Jesteś nam bardzo potrzebna!
Dziewczynka widząc ich poważny wyraz twarzy zrozumiała, że nie chodzi tu o byle błahostkę. Jeśli Figle były przerażone oznaczało to tylko jedno: wydarzyło się coś naprawdę strasznego.
- Rozbóju, daj mi kilka minut, Muszę się przygotować.
Tak jak powiedziała, tak też zrobiła. Jak w każdej nadzwyczajnej sytuacji zabrała ze sobą swoją patelnię, oraz książkę "Choroby owiec", którą otrzymała od swojej babci. Jednak to nie będzie taki piękny i spokojny poranek- pomyślała.

Anonymous - 2015-10-02, 20:08

"Wszystkie Figle nosiły spódniczki oraz miały rude włosy" wyobraziłam je sobie jako małe Meridy :D

"zabrała ze sobą swoją patelnię, oraz książkę "Choroby owiec"" I już wiadomo, co należy zabrać na bezludną wyspę :kwiatek: :list: :]

Anonymous - 2015-10-03, 19:45

Zebranie w kopcu trwało już w najlepsze. Słychać było wyzwiska i przekleństwa, a to oznaczało tylko jedno: potrzebowały pomocy kogoś bardziej doświadczonego. A tym kimś była wiedźma Akwila. Stała ona właśnie w progu przyglądając się naradzie. Przez chwilę nikt jej nie dostrzegł, jednak gdy to się stało nagle zapanowała Cisza. Wiedziała, że to najlepszy moment by przemówić.
- Rozbóju, rozumiem, że stało się coś naprawdę poważnego, i tylko ja mogę temu zaradzić.
Mały stworek zmieszał się i zaczerwienił, jednak wiedział, że musi jej wyjawić o co tak naprawdę chodzi. A nie chodziło o byle błahostkę.
- Droga Ciutwiedźmo, i nasza była Wodzo. Mamy... pewien mały problem.
A raczej wielki! Odezwał się Mały Jaś i po chwili, jedynym dźwiękiem jakim wydawał było "mfffpffm"
Rozbój jedną ręką zakrywając Jasiowi usta, a drugą wymachując wokół siebie kontynuował
- Tak jak mówiłem. Mamy problem. A chodzi nam dokładnie o problem z wymiarami. Tak, z wymiarami. Jak wiesz, istnieje wiele różnych wymiarów,a niektóre z nich potrafią przyzywać naprawdę niebezpiecznie istoty. Na szczęście jeszcze nic z nich nie wypełzło, ale ktoś, nie wiemy kto, otworzył wszystkie portale, i teraz tylko wystarczy, by któreś z tych paskudnych stworzeń znalazło przejście.
Akwila nie wiedziała za bardzo co w tej chwili powinna zrobić. Nie była tak doświadczona, by zamykać portale, jednak wiedziała, że musi im pomóc, musi pomóc wszystkim...
Ciutludzie nie odzywali się przez tą chwilę, czekając na upragnioną odpowiedź, i ofiarowanie pomocy. Sami potrafili się przemieszczać w czasie i przestrzeni, jednak zrobić coś takiego, to potrafiła tylko prawdziwa wiedźma.
- Pomogę wam, bo wiem, że to, co się wydarzyło dotyka nas wszystkich, oraz także nigdy nie odmówiłabym wam pomocy. Muszę jednak znać więcej szczegółów. Sam fakt, że coś takiego miało miejsce nie wiele mi mówi. Myślę, że także muszę skontaktować się z Panną Tyk. Ona powinna wiedzieć, jak na to zaradzić, a przynajmniej może dać mi jakąś radę. To nie dotyczy tylko mnie, czy was. To dotyczy wszystkich istot.
Nagle w kopcu zapanowała wrzawa. Każdy z Figli wymieniał swoje zdanie na ten temat. Słychać było słowa pełne odwagi, woli walki, ale też wyzwiska, i coś, czego nawet nie dało się zrozumieć. Zresztą, mało kto rozumiał ich pomysły. Nie-tak-wielki-jak-Jock-ale-większy-niż-ciut-Jock stanął obok Rozbója i powiedział mu, że muszą razem z Ciutwiedźmą wyruszyć do Panny Tyk. Usłyszał tylko twierdzącą odpowiedź. Więc cała trójka udała się do wyjścia, opuszczając rozwrzeszczaną zgraję.

Pierdomenico - 2015-10-03, 19:48

Apparition, więcej, więcej! Liczę na dłuższe fragmenty :D :brawo:
Anonymous - 2015-10-03, 20:40

impala1967, Też mi się skojarzyły z małymi Meridami :D
Apartuś czekam na dalsze części :D

Anonymous - 2015-10-04, 21:38

Zbliżało się już południe. Przepiękny poranek już minął, a jego miejsce zastępowało coś, z czym często kojarzy się jesień. Nie było już tak ciepło, a wiatr dmuchał z całych sił, że pobliskie drzewa uginały się pod jego siłą. Dało się także poczuć pierwsze krople deszczu, powoli opadające z coraz to ciemniejszych chmur. Dzień na Kredzie zmieniał się szybciej niż humor młodej wiedźmy.
Akwila zastanawiała się, od czego powinni zacząć. Bo wiedziała, że Fik Mik Figle, nie wiedzą wiele więcej od niej samej. Jednak w głębi duszy, wiedziała, że tli się tam jakiś pomysł. Nie wiedziała jednak jaki, i co z niego wyniknie. Postarała się spojrzeć w głąb siebie. Zastosować widzenie drugiego stopnia. Skupiła się nad tym tak mocno, jak tylko potrafiła, jednak nie dało to większego efektu. Widziała także, że Figle zaczynają się powoli niecierpliwić, chociaż starały się nie dawać oznak, że tak właśnie jest. Nie chcieli jej ani pospieszać, ani niepokoić. Gdzieś tam, głęboko w jej sercu tliła się iskierka nadziei, że Panna Tyk będzie mogła im pomóc. Jednak wiedziała, że zapewne otrzyma tylko jakąś radę, a wszystko będzie musiała zrobić sama. Prawie sama, bo miała jeszcze przecież swoich walecznych przyjaciół.
Tak więc młoda dziewczynka oraz jej mali towarzysze z każdą chwilą byli coraz bliżej domostwa starej czarownicy. Wiedzieli, że zastaną ją w domu, ponieważ od dłuższego czasu nie spędzała ona czasu poza nim. Już nawet ludzie zaczynali mówić, że zwariowała. Ale Akwila wiedziała, że mimo, że Panna Tyk jest dziwną osobą, to na pewno nie zwariowała.
- Już widać jej ogród!- Krzyknął Rozbój
Nie mylił się, bo przed nimi ukazał się przepiękny i malowniczy pejzaż. Liczne kwiaty oplatały stare sprzęty ogrodowe, które z niewiadomych przyczyn ktoś tu postawił. Widać było, że od dziesiątek lat nikt ich nie używał. A już na pewno nie czarownica. Przed domem piętrzyły się dwa ogromne dęby, które pamiętają pewnie początki utworzenia Kredy. Były tak stare, że ich kora w niektórych miejscach już popękała, a same sprawiały wrażenie, jakby za chwilę miały się zawalić, i zniszczyć malutką chatkę. A nie była to byle jaka chatka. Była to chatka magiczna, zbudowana za pomocą czarów. Chroniona przed wszelkimi urokami, i złem życia codziennego. Okna skierowane były ku wszystkim stronom świata, oświetlając wnętrze budynku.
Na tarasie siedziała starsza kobieta, czytając książkę. Była najprawdopodobniej w wieku około sześćdziesięciu lat. Miała pomarszczoną twarz, jednak jej uśmiech był dobrotliwy. Włosy miała długie i szare, wolno opadające na plecy. A ubrana była w czarną suknię, jak przystało na osobę parającą się jej rzemiosłem. Ujrzała nagle swoich gości i uśmiechnęła się do nich.
- Witajcie przyjaciele. Witaj Akwilo. Co was do mnie sprowadza?
Cała trójka była zmieszana, i nie wiedzieli od czego powinni zacząć, bo nie chodziło bowiem o żadną błahostkę.
-Witaj Panno Tyk. Przychodzimy w bardzo ważnej sprawie, jednak myślę, że nie powinniśmy mówić o tym na zewnątrz, czy byłabyś taka dobra, i zaprosiła nas do środka?
Kobieta słysząc te słowa, skinęła głową i ponownie się uśmiechnęła. Jednak już czuła, że czeka ją ciężka rozmowa. Ceniła sobie ciszę i samotność. a takie słowa oznaczały, że na pewno nie zazna ich przez bardzo długi czas. Wstała powoli z krzesła i ruchem dłoni, jak to miała w zwyczaju, zaprosiła wszystkich do środka.
Wewnątrz panował spokój i cisza. Słychać było jedynie delikatnie trzaskające drewno w palenisku. Na półkach piętrzyły się książki, które pokryte były pajęczynami. Nawet nie wiadomo, czy ktoś je kiedykolwiek czytał. W rogu pomieszczenia stał masywny drewniany stół, a na nim znajdowały się ciasteczka i filiżanki z herbatą. Jakby gospodyni już wiedziała, że czekają ją odwiedziny. Nikt jednak nie przejął się tym zbytnio. Każdy wie, że czarownice mają swoje metody. I nikt nie chciał ich znać.
Tak właśnie zasiedli przy stole, rozmawiając na owy tajemniczy temat. Szukając pomocy i porady. Wszyscy siedzieli poważni, rozumiejąc skalę wydarzenia. Nawet Figle zachowały powagę, co rzadko im się zdarzało. I tak oto minął pierwszy dzień na Kredzie. Księżyc świecił na niebie już w najlepsze, a w oddali dało się słyszeć wycie wilków.

Anonymous - 2015-10-04, 22:49

Bardzo mi się podoba jak coś opisujesz :) Dłuższy fragment od poprzednich, a czyta się tak lekko i szybko. Jakbym miała całość takiej książki to pewnie pochłonęłabym ją w bardzo krótkim czasie. Wiesz z kim jeszcze skojarzyły mi się Figle :D z tymi małymi włochatymi ludzikami w GW nie pamiętam jak się nazywały. Opis troszku nie pasuje, ale tam mi się jakoś skojarzyły :D
Anonymous - 2015-10-05, 20:30

Noc wszystkim minęła dość spokojnie. Gdyby nie liczyć wycia wilków, i głośnego chrapanie jakie wydawał z siebie Rozbój. Akwila większość nocy spędziła na rozmyślaniu, co czeka ich dalej. Jakie niebezpieczeństwa czają się w mroku, gdzieś pomiędzy tymi wymiarami, o których nawet największe czarownice bały się wspominać. Jednak ona nie była wielką czarownicą, a przynajmniej tak jej się zdawało. Więc nie przejmowała się jakie konsekwencje może to za sobą ponieść. Ludzie podobno mówili, że ten, który zbyt daleko zapuści się myślami o innych światach, być może zostanie w nich na zawsze. Nie należała jednak do osób, które się bały, a należała do takich, którzy przesadnie pewni byli swojego zdania. Póki co jednak, jej intuicja jeszcze nigdy jej nie zawiodła.
Dzisiejszy poranek na Kredzie nie był już tak gorący i malowniczy jak dnia poprzedniego. Dało się poczuć pierwsze dni nadchodzącej Zimy. Deszcz bijący o okna ukrytej w lesie chatki Pani Tyk, zdawał się mówić, że w najbliższym czasie nikogo nie opuści, oraz to, że wkrótce zastąpi go jego wierny i oddany przyjaciel- śnieg. Tak więc, mimo, że nikt nie miał ochoty opuszczać ciepłego i przytulnego domu, to wiedział, że prędzej czy później i tak będzie musiał to zrobić. Dziewczynka na samą myśl odczuwała dreszcze, które przeszywały jej całe ciało.
Nie jedząc nawet dostojnego i obfitego śniadania, zagryzając tylko podręczne suchary oraz pijąc w pośpiechu herbatę, wyruszyła razem ze swoimi towarzyszami do swojego pierwszego celu. A był nim stary, opuszczony grobowiec, znajdujący się niedaleko farmy Babci Dokuczliwej.
Wiele można by było powiedzieć o tym miejscu, jednak nawet najbardziej wprawione pisarskie pióro nie potrafiło by oddać nuty tajemniczości, która otaczała owe miejsce. Porastające grobowiec rośliny, nie pasowały do klimatu panującego na tym kontynencie. Były jednocześnie egzotyczne, jak i tak stare, że pamiętały czasy dawnych królów, którzy władali Kredą. Nie zmieniało to jednak faktu, że na pewno nie zostały zasadzone tutaj przez człowieka. Plotki mówi, że zrobił to sam bóg Ierweshdar, który przybywszy na zniszczoną i wysuszoną wyspę zasadził je, by dodać jej trochę uroku, ponieważ on sam pochodził z rodu Elfów, miał gdzieś w głębi serca skłonność do naturalnego piękna, jakie potrafią dać piękne rośliny.
Z lekką obawą i delikatnym strachem, Akwila, i Rozbój weszli do Grobowca. Ich towarzysz wrócił, by powiadomić Figli o dalszych planach. Już od samego początku dało się wyczuć tutaj magię, ale nie była ona taka, jakiej używało się obecnie. To była pradawna magia, która utrzymywała to miejsce przy życiu. Nagle Rozbój dostrzegł pewne światło, i od razu wiedział, że to może być to, czego szukają.
- Ciutwiedźmo, jeśli mnie moje ciutoczy nie mylą, przed nami znajduję się portal do innego wymiaru. A jeśli mnie moja ciutintuicja nie myli, to takie miejsce może skupiać te wszystkie paskudztwa chcące przeniknąć do naszego świata.
Akwila nie zastanawiając się długo, ruszyła w kierunku tajemniczych świateł. Musiała przebyć kawałek drogi, by dopiero stanąć twarzą do wrót.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz iść ze mną, Ciutludku, to bardzo niebezpieczne zadanie, i nie chcę, by Ci się coś stało. Powiedziała to, jednak wiedziała, że małego Figla, te słowa tylko zachęciły do odbycia niebezpiecznej wyprawy.
- Jeśli tego nie zrobię, to nie nazywam się Rozbój! I nie jestem największym złodziejem na świecie!
Po czym dał susa przed siebie, i nagle... zniknął
Akwila zrobiła po chwili to samo, i razem wylądowali w innym świecie, który nie przypominał im tego, który tak dobrze znali.

Pierdomenico - 2015-10-06, 10:14

Świetnie napisane! :brawo: Naprawdę bardzo dobrze operujesz słowami i czyta się to dobrze, trochę mnie tylko dezorientuje to, że jest w takich krótkich kawałkach, bo lepiej czytałoby się to wszystko na raz, więc potem przeczytam jak będzie więcej takim ciągiem. Ale pisz, pisz dalej bo jestem ciekawa. ^^ Więcej na gg :D
Anonymous - 2015-10-06, 21:14

W świecie tym nie panowały zasady, które są nam znane. Nie dało się nawet jednoznacznie stwierdzić, czy to co otacza ową krainę, to mrok, czy tylko jego złudzenie. Pewne było tylko to, że ledwo dało się dostrzec czubek własnego nosa. Jeśli ktoś chciał poruszać się w tym miejscu, musiał zapomnieć o wszystkich wyuczonych zmysłach, które posiadają ludzie. Zawodził wzrok, zawodził węch. Nie dało się także poruszać korzystając ze słuchu czy przeczucia. Albowiem panowała cisza.
W tak beznadziejnej sytuacji jednak trzeba było sobie jakoś poradzić. Mimo, że z początku Akwila nie miała żadnego pomysłu co począć, stwierdziła, że póki co, będą poruszać się powoli przed siebie, starając się zapamiętać każdy dotyk ziemi, która była pod ich stopami. Jednak chcąc to uczynić, musiała zdjąć swoje solidne buty, i od tej pory poruszać się na boso. Rozbój nie miał takiego problemu, albowiem Figle nigdy nie nosiły butów, korzystając ze swoich twardych jak skała stóp.
Powietrze było bardzo gorące i gęste. Wielkim problemem było samo oddychanie, a powiewu orzeźwiającego wiatru dziewczynka nie zaznała tu przez cały czas swojej podróży. Z wysiłkiem, ale i wielką zawziętością zaczęli powoli poruszać się do przodu, starając zapamiętać się każdy dotyk gorącego jak ogień piasku. Wiedziała już, że po tej przygodzie minie sporo czasu, nim rany na nogach zagoją się i przestanie odczuwać w nich piekący ból. Rozglądała się dookoła, jednak w tej ciemności nie dało się dostrzec niczego. Jednak przeczucie, że są obserwowani, było ich nieodłącznym towarzyszem podróży.
Rozbój wyglądał na lekko zniecierpliwionego. To nie było to, co Figle lubią najbardziej- bezcelowe plątanie się, nie znając konkretnego celu i drogi.
- Ciutwiedźmo! Jeśli tak dalej pójdzie, to zamiast znaleźć drogę, zgubimy ją. Rzekł tak poddenerwowany już Figiel
- Spokojnie Rozbóju. Droga sama się znajdzie. Czyżbyś nie wiedział, że tego miejsca nie imają się żadne zasady rządzące naszym światem? Tutaj droga sama z siebie potrafi się pojawić.
- I zniknąć. Dodał pod nosem Figiel.
Jeszcze sporo czasu minęło, nim wreszcie znaleźli jakąś wskazówkę. A był to kamień. Tak, kamień. Żaden wielki magiczny i świecący kamień. To był najzwyklejszy kamień, jaki można było spotkać. Jednak na kamieniu siedziała już jakaś istota. A ona już nie była taka zwykła. Akwila przyglądając się chwilę ujrzała przed sobą maleńkiego stworka. Nagle zamarła, ponieważ przed sobą widziała swojego przyjaciela i towarzysza Rozbója. Szybko odwróciła głowę w kierunku Figla, jednak przeraziła się w momencie gdy ujrzała to, czego się obawiała.
Jej przyjaciel stał obok niej, nie mniej przerażony i zdziwiony od niej samej. Przyglądał się swojej kopii. A między nimi nie dało się dostrzec żadnej różnicy. Oboje ubrani byli w identyczne spódniczki, mieli miecz na plecach i rudą czuprynę. Przecierając oczy z niedowierzania, próbował wydusić z siebie jakieś słowa. Jednak tego nie potrafił. Ale, to nie powstało z lęku, to powstało z magii. Nagle stracił głos. Dziewczynka widząc, że ten nie potrafi wydusić z siebie słowa, postanowiła przejąć inicjatywę.
- Kim jesteś, i jakim prawem podszywasz się za mojego towarzysza! Odpowiedz mi na to, natychmiast!
Jednak owe stworzonko ani myślało, by uspokoić ciekawość swojego rozmówcy. Szybko zeskoczyło z kamienia i pobiegło w mrok. Nie wiadome jednak było, jak daleko od nich odeszło. Akwila stała jeszcze przez chwilę zmieszana, nie wiedząc co się właśnie stało. Wiedziała, że musi podążyć w mrok, i być może w paszczę samego zła. Nie miała wyboru. Oboje nie mieli, tak więc kolejny raz ruszyli przed siebie, zostawiając za plecami jedyny punkt orientacyjny, który się tu znajdował
Gdy wędrowcy oddalili się na bezpieczną odległość, kamień zaśmiał się donośnie, i przybrał nową postać. To dopiero początek niespodzianek powiedział do swojego małego towarzysza. W tej ciemności strasznie łatwo się zgubić.

Pierdomenico - 2015-10-06, 22:04

"W świecie tym nie panowały zasady, które są nam znane. Nie dało się nawet jednoznacznie stwierdzić, czy to co otacza ową krainę, to mrok, czy tylko jego złudzenie. Pewne było tylko to, że ledwo dało się dostrzec czubek własnego nosa. Jeśli ktoś chciał poruszać się w tym miejscu, musiał zapomnieć o wszystkich wyuczonych zmysłach, które posiadają ludzie. Zawodził wzrok, zawodził węch. Nie dało się także poruszać korzystając ze słuchu czy przeczucia. Albowiem panowała cisza. "

Bardzo podoba mi się ten cytat :D Właściwie według mnie mógłby to być tekst na rewersie książki, gdzie wrzucają kawałek tekstu :D

Coś w tym jest nastrojowego od samego początku, czuć w tym taki pozytywny klimat. Dialogi też bardzo dobre, dużo opisów sytuacji i miejsc. A jak jeszcze dodać do tego szczyptę humoru, której nie brakowało, to już w ogóle to co bardzo lubię:D

Keep it up mr. Apparition, keep it up!!! :D


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group