Główna
Poczekalnia
Dodaj
Moje demotywatory
Najlepsze demotywatory dnia
Konkursy
Zjedź do ShoutBoxa
Powrót do góry
Forum Mistrzów
Logowanie
Rejestracja
Pomoc
Forum
Użytkownicy
Grupy
Szukaj
Demotywatory.pl - Forum Strona Główna
»
Rozrywka
»
Muzyka
»
Rankingi płyt
»
Mój ranking płyt wydanych w 2017 roku
»
Rozrywka
»
Muzyka
»
Rankingi płyt
»
Mój ranking płyt wydanych w 2017 roku
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Ikony Emocji
µ
Ω
Π
φ
Δ
Θ
Λ
Σ
Φ
Ψ
α
β
χ
τ
γ
δ
ε
ζ
η
ψ
θ
λ
ξ
ρ
σ
ω
κ
Γ
♣
♥
ø
§
©
®
•
™
°
«
»
≤
≥
³
²
½
¼
¾
±
÷
×
√
∞
∫
≈
≠
≡
≈
←
→
↑
↓
↔
€
£
¥
¢
ƒ
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańczowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
[quote="Adrian1234"][b]31. Liv Sin "Follow Me" (7/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/m8cSFyf.jpg]Obrazek[/url] Debiutancka płyta nowego bandu szwedzkiej wokalistki Liv Jagrell znanej wcześniej z Sister Sin, który w tym przypadku podobnie jak poprzedni wykonuje heavy metal. Album prezentuje wysoki poziom i jest różnorodny zarówno pod względem instrumentalnym z bardziej typowymi melodyjnymi riffami jak i takimi cięższymi a nawet chwilami podchodzącymi pod progresywny metal jak i wokalnym gdzie są czyste oraz te specyficzne, lekkie, nieco skrzeczane screamy. Prawdę mówiąc to te wokale początkowo nie do końca mnie przekonywały ale jak już to zrobiły to mogłem w pełni docenić zalety krążka i przy każdym kolejnym odsłuchaniu zacząłem odkrywać coś nowego. https://www.youtube.com/watch?v=9qNeERh1sUw [b]32. Leprous "Malina" (7/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/8XVvtOh.jpg]Obrazek[/url] Norweska grupa wykonująca mieszankę progressive metal, progressive rock, avant-garde metal w tym roku wydała swój piąty krążek o dość zabawnym dla Polaków tytule Malina. Muzycznie w zasadzie się nie zmienili z wyjątkiem tego, że jest trochę lżej i tym razem nie ma już żadnych elementów black metalu jakie można było usłyszeć na poprzednich dwóch płytach, nie ma również żadnych nawet śladowych screamów czy growli, po prostu czysty wokal stanowi 100% wokali. Za to czymś nowym jest kończący utwór będący lżejszy, smutniejszy i bardziej podniosły od wszystkiego co dotychczas tworzyli a zamiast wybijających się gitar dominują tu skrzypce i wiolonczele, wokalu jest niewiele ale kiedy występuje śpiewany jest kontratenorem. Ogólnie to trochę trudno ocenić nówkę gdyż jest mocno nierówna: początkowe trzy utwory są naprawdę dobre, końcowe cztery kawałki są nawet bardzo dobre za co zasłużyliby spokojnie na 9/10 jednak środkowe cztery są ledwie trochę powyżej średniej, dość wtórne i mało przekonywujące za co dałbym 6/10, wychodzi więc na to, że z tego powodu całość można określić jako dobrą a w dyskografii umieściłbym ją dopiero na czwartym miejscu. Nie wiem czemu tak to zrobili, spodziewałem się czegoś jeszcze lepszego, jak nie mieli dopracowanego pomysłu na płytę to mogli odrzucić z dwa najmniej ciekawe tracki, zejść poniżej godziny trwania a dzięki temu ogólnie Malina robiłaby lepsze wrażenie, w każdym razie i tak warto po nią sięgnąć jeżeli lubi się klimatyczniejsze, lżejsze granie. https://www.youtube.com/watch?v=FZSlX1zXnfM [b]33. Voyager "Ghost Mile" (7/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/8Rd9436.jpg]Obrazek[/url] Australijski zespół założony przez wokalistę niemieckiego pochodzenia Daniela Estrina, charakteryzuje ich zróżnicowane brzmienie jak i to, że w ich muzyce zdecydowanie przeważa czysty wokal, znaczy screamy, growle czy skrzeki zdarzają się ale sporadycznie a co do głosu to wyróżniają się też wstawkami w językach niemieckim, rosyjskim i hiszpańskim w tekstach. Ogólnie to jak to często bywa w gatunku nie lubią stać w miejscu i ciągle modyfikują swoje brzmienie a dokładniej to zwiększa się stopień złożoności i skomplikowania warstwy instrumentalnej, zaczynali raczej od prostszego (jak na progresywny metal) grania z wyraźnymi wpływami melodic death metalu z elektronicznymi i folkowymi wstawkami po czym coraz bardziej zmierzali w stronę technicznego grania. Jeśli chodzi o najnowsze Ghost Mile to jest ono kontynuacją tego trendu, od strony instrumentalnej jest nieco bardziej techniczniej niż na poprzednim i najlepszym w dyskografii V tak, że chwilami już ocierają się wręcz o math metal więc spokojnie można mówić o sukcesie. Natomiast w sprawie wokalnej... no właśnie i tu z kolei można mówić o pewnym rozczarowaniu gdyż nastąpiło niestety jego uproszczenie i spłaszczenie zupełnie jakby zespół tak skoncentrował się na pracy instrumentów iż zaniedbał tę kwestię przez co spora część wokali jest jakaś taka sucha, monotonna, mało przekonywująca i bez emocji choć zawsze wcześniej emocje odgrywały istotną rolę w ich muzyce. Efekt tego jest taki, że całość pozostawia pewien niedosyt po odsłuchaniu i jak warstwa instrumentalna zasługuje na najwyższą ocenę to zaniedbanie kwestii wokalnej powoduje jej spadek. https://www.youtube.com/watch?v=oIlMNkW_YrQ [b]34. Make Them Suffer "Worlds Apart" (7/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/o7YexQF.jpg]Obrazek[/url] Czwarta pozycja w dyskografii i trzeci longplay symphonic deathcore'owego bandu z Australii okazał się być sporym zaskoczeniem głównie z powodu odejścia od tego co dotychczas grali i w zasadzie opisanie ich muzyki tak jak to zrobiłem przed chwilą już nie jest zbytnio aktualne. Już od pierwszego odsłuchania łatwo zauważyć iż kapela wzorowała się na zeszłorocznym albumie Lacuna Coil, która to dokonała pewnego eksperymentu muzycznego łącząc gothic metal z elementami metalcore a ta inspiracja spowodowała spore zmiany w muzyce Make Them Suffer. Przede wszystkim jest dużo lżej: wokal jest tak na granicy screamu i growlu co występuje często w po prostu mocniejszych metalcoreowych bandach, ilość breakdownów również się znacznie zmniejszyła i ogólnie jest sporo melodyjniej. Kolejną zmianą jest kobiecy wokal: dawniej było go mniej a kiedy się pojawiał to wyraźnie kojarzył się z metalem symfonicznym podobnie jak warstwa instrumentalna za to teraz kobiece partie zostały rozbudowane brzmiąc przy tym jak w metalu gotyckim a konkretniej jak te w Lacuna Coil, w zasadzie to nawet barwa głosu i sposób śpiewania Louisy Burton bardzo kojarzy się z Cristiną Scabbią. Tym co przede wszystkim różni Delirium od Worlds Apart są odwrócone proporcje bo jednak LC to gothic metal z elementami metalcore a tutaj jednak podstawę stanowi deathcore / metalcore a gothic metalowe elementy są jako te dodatkowe, dodające nowego smaku muzyce zespołu. Ogólnie płytę mogę określić jako dobrą ale też nie obyło się bez pewnych wad, przede wszystkim czasem w cięższych momentach ten złagodzony growl nie do końca mnie przekonuje, do tego tym razem jest on mało zróżnicowany przez co utwory, szczególnie środkowe mają pewne trochę dłużące się fragmenty, z tego powodu początkowo całość trudniej wchodzi i potrzeba się najpierw dobrze osłuchać aby docenić krążek. Za to do posmaku gotyku nie mam zastrzeżeń w przeciwieństwie do fanów wyłącznie ciężkich brzmień dla których jest to wada powodująca asłuchalność nówki, dla mnie to akurat jest ciekawe urozmaicenie brzmienia. https://www.youtube.com/watch?v=k7q857ZXYGw [b]35. Mastodon "Cold Dark Place" (7/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/HDQTTPb.jpg]Obrazek[/url] Podczas ostatniej sesji nagraniowej powstało kilka utworów wymyślonych przez gitarzystę Brenta Hindsa i początkowo miały trafić na jego solowy album jednak zrezygnowano z tego pomysłu, zamiast tego zaplanowano wydanie dwupłytowego krążka Mastodon gdzie ten materiał miał trafić na drugi dysk jednak ostatecznie Cold Dark Place zostało wydane jako EPka Mastodona, która swoją premierę miała pół roku po najnowszym LP zatytułowanym Emperor of Sand. Muzycznie można rozpoznać charakterystyczny styl zespołu jednak najważniejszą różnicą jest lekkość gdyż wszystko co tu trafiło jest utrzymane w klimatach progressive rock z elementami sludge metalu i kojarzy się z najlżejszymi dokonaniami zespołu. Dokładniej to znalazły się tu cztery dobre, spokojne, wolne i dość klimatyczne utwory wyłącznie z czystym wokalem przy czym sporo jest instrumentalnych fragmentów w tym solówek gitarowych. Fani wyłącznie tych cięższych, pierwszych trzech albumów pewnie będą znowu rozczarowani ale pozostali powinni docenić tę EPkę, w sumie to jedyną wadą jest jej długość wynosząca jedynie ledwo 21 minut co po odsłuchaniu pozostawia pewien niedosyt. https://www.youtube.com/watch?v=iSgIfO4hF08 [b]36. Arch Enemy "Will To Power" (7/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/9C9n0iu.jpg]Obrazek[/url] Jedenasty album gigantów szwedzkiego melodeathu oraz drugi album z Alissą White-Gluz, która w 2014 roku zastąpiła wcześniejszą wokalistkę Angelę Gossow co było dużym wyzwaniem gdyż Angela słynie ze swego głosu i to głównie za jej sprawą Arch Enemy stali się tak znani i popularni. Na poprzednim War Eternal aby uniknąć ciągłego porównywania zespół zmienił nieco brzmienie, zrobili to oczywiście również po to aby dostosować się do umiejętności wokalnych Alissy, tym razem jednak postanowili przybliżyć się do tego co tworzyli chociażby album wcześniej... i przyznam, że początkowo nie trafiało to do mnie i uważałem to za nietrafiony pomysł przez co zrobiłem sobie kilkumiesięczną przerwę od albumu po której jednak mój odbiór był już inny. Przede wszystkim z powodu próby wrócenia do wcześniejszego brzmienia bardzo zauważalne jest iż jednak Alissa nie ma tak mocnego głosu jak Angela więc można tu przy pierwszych podejściach odnieść wrażenie iż brakuje mocy co też zapewne było powodem mojego nie za ciekawego pierwszego wrażenia lecz jednak przy częstszych odtworzeniach szybko słuchacz się przyzwyczaja a wtedy już przyswajalność krążka szybko wzrasta. Tu muszę wspomnieć, że growle Alissy są w porządku ale jednak jej specjalnością zawsze był czysty wokal, który można było podziwiać w The Agonist i nadal żałuję iż obecnie nie ma możliwości ich podziwiania w czymś nowym i ucieszyłbym się gdyby założyła ona jakiś nowy zespół gdzie mogłaby znowu w pełni pokazać cały wachlarz swych możliwości. Oczywiście zmienianie pod nią stylu AE nie wchodzi w grę bo ci po prostu muszą grać ciężej i agresywniej choć co ciekawe na nówce w jednym utworze znalazł się clean co w przypadku Arch Enemy jest wyjątkowym wydarzeniem gdyż zwykle jednak na płytach 100% wokali stanowiły growle. Płyta jest dobra, oczywiście mieli lepsze El zapewne można ją uznać za taką przejściową pomiędzy poprzednim małym eksperymentowaniem a pełnym powrotem do tego co grali wcześniej więc podejrzewam iż następna może być jeszcze lepsza. https://www.youtube.com/watch?v=lk2-bgwA0Ro [b]37. SikTh "The Future in Whose Eyes?" (7/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/jRpHNY1.jpg]Obrazek[/url] Brytyjski zespół tworzący mathcore / progressive metal który w tym roku wydał pierwszy od 11 lat długogrający album (powrót został jednak poprzedzony wydają w 2015 roku EPką). Ogólnie brzmienie się zbytnio nie zmieniło i to nadal ten sam mathcore'owy band z techniczną pracą gitar, charakterystycznymi wysokimi, miejscami zwariowanymi screamami ale również sporą ilością melodyjniejszych elementów i najróżniejszych czystych wokali za to nowością są takie nieco zachrypnięte wokale w stylu Jonathana Davisa. Całość można określić jako dobrą choć ogólnie mam trochę zastrzeżeń do nieco zbyt dużej ilości lżejszych elementów, pewnej powtarzalności schematów w utworach oraz tradycyjnie u nich do gadanych kawałków choć te na szczęście, w przeciwieństwie np. do tych występujących w Otep zawsze są krótkie. https://www.youtube.com/watch?v=5gSYDI2XRDI [b]38. Infected Rain "86" (7/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/Plm22TD.jpg]Obrazek[/url] Kapela z Mołdawii wykonująca Nu metal / Alternative metal w której najbardziej charakterystycznym elementem jest wytatuowana, utalentowana wokalistka o dźwięcznie brzmiącym pseudonimie Lena Scissorhands. Pierwsze dwa albumy wyróżniały się bardzo wysokim poziomem utworów, różnorodnością oraz pewną przebojowością, ponad to na pierwszym słychać inspirowanie się Otep a dokładnie tym co u nich dobre z pominięciem głównej wady wspomnianej kapeli polegającej na wciskaniu na krążki nudnych, przymulających, gadanych kawałków, za to na drugim można wyłapać wzorowanie się na Marii Brink z In This moment podczas screamów. Krótko opisałem wcześniejszą twórczość a teraz czas zabrać się za nówkę... i tutaj niestety mogę tylko stwierdzić, że jest dobry, niby jak dobry to dobrze ale jednak oni przyzwyczaili już fanów do muzyki najwyższych lotów więc to bycie dobrym oznacza małe rozczarowanie. Przede wszystkim nie ma tu nowych elementów i można spokojnie mówić o pewnym powielaniu schematów a utwory są trochę zbyt podobne do siebie (oprócz jednego rapowanego utworu ale to raczej nie najlepsza droga jaką mieliby podążać) tak jakby zespołowi trochę się pomysły zaczęły kończyć, ogólnie też całość jest lżejsza niż wcześniej a akurat ciężar zawsze był tu zaletą. Podsumowując warto sprawdzić album ale jednak wyraźnie nie dorównuje on poprzednim dwóm, przed premierą zakładałem, że rankingu zajmą wyższą pozycję ale niestety muszę ich umieścić dalej, bardziej w środkowej części. https://www.youtube.com/watch?v=0qF4DFiy_Jw [b]39. Butcher Babies "Lilith" (7/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/eir4cSi.jpg]Obrazek[/url] W pewnym momencie dwie kobiety pracująca jako króliczki playboya postanowiły zrezygnować z pracy i założyć zespół tworzący groove metal, skompletowały jeszcze ludzi od instrumentów i tak narodził się Butcher Babies. Można by pomyśleć, że to ot taka sobie zachcianka jak to np. często jest z aktorkami, modelkami i innymi celebrytkami, które to pomimo braku talentu zaczynają śpiewać a dzięki swoim znajomościom trafiają na listy przebojów kalecząc uszy słuchaczy ale jak się okazało Heidi Shepherd i Carla Harvey naprawdę mają do tego talent i dobre głosy dzięki czemu dobrze sobie radzą zarówno z cleanami jak i growlami. W tym roku wydana została ich trzecia już płyta Lilith, ogólnie trzymają się swojego stylu choć od razu można zauważyć większą ilość elementów alternative metalowych, które urozmaiciły ich muzykę. Album jest dobry choć nieco mniej od poprzednich, jedyną wyraźną wadą są tu trzy utwory: Burn The Straw Man, #iwokeuplikethis oraz Controller czyli te wyłącznie z growlami, które po prostu są dość nudne i wtórne i brzmią raczej jak bonus tracki z poprzednich krążków, mają być ciężkie ale tu growle jakoś też nie przekonują przez co są po prostu nijakie. Z drugiej strony po raz pierwszy pojawiły się u nich wyraźne killery bo wcześniej płyty prezentowały wysoki poziom ale nic się szczególnie nie wybijało i po pierwszym odsłuchaniu nie zostawało w pamięci a tutaj są aż trzy: The Huntsman, Look What We've Done oraz POMONA (Shit Happens). Podsumowując Butcher Babies wydali kolejny dobry krążek pełen pozytywnej energii, muzyka może i nie jakaś genialna ale przyjemna i warta uwagi. https://www.youtube.com/watch?v=8-fBYO9pOUg [b]40. Trivium "The Sin and the Sentence" (7/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/Au8yaqx.jpg]Obrazek[/url] Zespół budzący wiele kontrowersji, jedni się zachwycają ich brzmieniem, inni najpierw zarzucali im próbowanie być drugą Mettalicą, później odcinanie kuponów i sprzedanie się. Początkowo tworzyli thrash metal z pewnymi elementami metalcore (głównie na Ascendancy) jednak jakoś po wydaniu In Wave wokalista Matt Heafy uszkodził sobie gardło przez co musiał się oszczędzać i nie mógł już tyle growlować co z kolei wymuszało pewne zmiany w brzmieniu zespołu. W ten sposób narodziły się dwa kolejne albumy pełne eksperymentów i nowych pomysłów: Vengeance Falls gdzie słychać duże wpływy alternative metalu a Matt pobierający lekcje śpiewu u Davida Draimana (Disturbed) zaczął głosem i sposobem śpiewu go przypominać co miało odzwierciedlenie w muzyce zespołu. Po nim wyszło Silence In The Snow gdzie z kolei słychać wyraźną inspirację heavy metalem a Matt pokazał się znowu z innej strony. Osobiście oba albumy uważam za dobre ale wielu już było odmiennego zdania i posypała się wielka fala krytyki. W tym roku wyszło The Sin And The Sentence, które można uznać za pewien powrót do dawnego grania a wokalista ćwiczył różne alternatywne techniki głosowe dzięki, którym mógł znowu używać growlingu a growle i czyste wokale występują teraz mniej więcej po równo. W zasadzie to można powiedzieć iż jest to teraz thrash metal z wpływami alternative metalu oraz gdzieniegdzie posmakiem gatunków, które już wcześniej u nich gościły jak heavy metal czy metalcore a i odrobinę melodic death metalu da się tu znaleźć jak chociażby w utworze The Sin And The Sentence gdzie wystąpiły riffy żywcem wyjęte z Arch Enemy. Prawdę mówiąc to po niezbyt udanym doborze kawałków na single podejrzewałem, że się wypalili i wydają jakiegoś średniaka ale na szczęście krążek zaskoczył mnie pozytywnie, znaczy nie jest jakiś wybitny czy odkrywczy ale jednak z całym spokojem można stwierdzić iż jest dobry, warto go sprawdzić i powinien przypaść do gustu zarówno fanom dawniejszych i nowszych płyt. https://www.youtube.com/watch?v=ugga-tQvW5Y [b]41. Seether "Poison The Parish" (7/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/r8SHpBj.jpg]Obrazek[/url] Siódmy krążek (szósty jako Seether bo debiut wydali jeszcze pod nazwą Saron Gas) jednego z najbardziej znanych bandów z RPA jak i tworzących Alternative metal a dokładniej specyficzną mieszankę Alternatywnego metalu, Hard Rocka i Post-Grunge. Dużo nie napiszę o ich wcześniejszej twórczości gdyż Poison The Parish jest pierwszym jaki przesłuchałem więc od razu zabiorę się do opisu. Muzyka nie jest szczególnie ciężka co zresztą można wywnioskować już z nazw gatunków wokół, których się obracają ale jednocześnie zdecydowanie nie można zarzucić im grania jakiejś lekkiej, komercyjnej papki w sam raz do radia co niestety jest częste w tym rejonach muzycznych. Wręcz przeciwnie gdyż słychać u nich tego porządnego rockowego pazura, riffy są soczyste i wyraźnie wybijają się na pierwszy plan a wokale pomimo iż zdecydowanie dominują czyste (choć lekkie screamy też tu występują) są mocne i wyraziste i zapadające w pamięć. Na płycie są dwa rodzaje utworów: szybsze i bardziej energetyczne oraz takie bardziej balladowe a oba rodzaje są tak porozmieszczane, że idealnie zachowania jest równowaga a całość tworzy jakby to powiedzieć jedną spójną... całość. Przyznam, że zabrałem się za krążek gdyż poleciła mi go pewna wyjątkowa, wspaniała osoba ale początkowo miałem obawy ze względu na wykonywany gatunek jednak pozytywnie mnie zaskoczyli i za pewne jeszcze w niedługim czasie sprawdzę od nich coś więcej. https://www.youtube.com/watch?v=pnlwqqy4XB4 [b]42. Angel Nation "Aeon" (7/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/sP6jQWY.jpg]Obrazek[/url] Drugi krążek brytyjskiego bandu znanego wcześniej jako EnkElination tworzącego symphonic gothic metal za który tak naprawdę zabrałem się głównie po to aby sprawdzić jak radzi sobie Elina Siirala czyli nowa wokalistka Leaves’ Eyes gdzie dotychczas wystąpiła tylko na EPce. Obie płyty są w praktycznie tym samym stylu więc zmiana nazwy w tym przypadku nie miała oznaczać zmiany w brzmieniu jak to czasami bywa a co do niego to wprawdzie napisałem symphonic gothic metal lecz jednak gotyku jest tu więcej a symfoniczne elementy ograniczają się do występujących tu co jakiś czas dość charakterystycznych wysokich wokali i klawiszy. Całość ogólnie dobrze się słucha i płyta jest dobra choć też nie wybija się zbytnio z tłumu, brakuje tu czegoś jeszcze, czegoś oryginalnego co sprawiłoby iż dołączyliby do takich gigantów gatunku jak Xandria, Sirenia, Tristania, Epica, After Forever czy Leaves Eyes. W każdym razie zaletą jest metalowe brzmienie bo pomimo lekkości od razu wiadomo z czym mamy do czynienia w odróżnieniu od dziesiątków niby gothic czy symphonic metalowych kapel zalatujących okrutnie popem. Na pewno jest nią również głos wokalistki: ładny wysoki i emocjonalny co mnie cieszy bo po EPce Leaves’ Eyes odnosiłem wrażenie, że nie może się do końca wczuć i brzmi jakoś sztucznie. Myślałem, że ona tak po prostu ma ale jej występy z Angel Nation pozwalają podejrzewać iż do wina stresu wywołanego nagłym trafieniem do znanego zespołu ale najprawdopodobniej z czasem się to poprawi. https://www.youtube.com/watch?v=XaVYbtofbr0 [b]43. Threat Signal "Disconnect" (7/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/oTUR2JH.jpg]Obrazek[/url] Szwedzki zespół których muzykę można określić jako Technical melodic death metal znany głównie dzięki ich utalentowanemu wokaliście jakim jest Jon Howard będący również członkiem takich bandów jak I Legion, Arkaea czy SlavEATgoD dysponującym interesującym głosem i śpiewający zarówno cleanem, lekkim emocjonalnym screamem brzmiącym zupełnie jak Chester Bennington na pierwszych dwóch płytach Linkin Park jak i growlem. Po wydaniu trzech krążków (przy czym na ostatnim z nim można było zauważyć iż powoli kończą im się pomysły) zrobili sobie kilkuletnią przerwę a informacje o powrocie i wydaniu czegoś nowego krążyły jakoś od dwóch lat, płyta już prawie na pewno miała pojawić się w zeszłym roku co później zostało przełożone na ten choć i tu długo nie było żadnych wieści i już myślałem iż będą w nieskończoność odkładać datę premiery lecz jednak ku mojemu zaskoczeniu w końcu została ona ostatecznie ustalona a płyta wydana zgodnie z planem i bez dodatkowych komplikacji. Jednak pamiętając wady ich ostatniego przed przerwą krążka Threat Signal miałem obawy co do jego zawartości jednak jak się okazało chłopaki nie marnowali czasu na pierdoły tylko najpierw rozmyślali nad pomysłami na siebie po czym zabrali się ostro do pracy w związku z czym można śmiało stwierdzić iż ich powrót okazał się sukcesem a Disconect jest świeży, pełny nowych pomysłów i najbardziej zróżnicowany w dyskografii. Wpływy progresywnego metalu zawsze były u nich słyszalne ale teraz odważyli się pójść o krok dalej bardziej i generalnie można by ich określić jako Progressive technical melodic death metal (tak wiem, pięcioczłonowa nazwa gatunku) a więc jak to w gatunku bywa są tu głównie dłuższe utwory o nieschematycznej budowie, bardziej skomplikowane riffy, sporo zmian tempa jak i dodatkowe instrumenty jak gitara klasyczna. W sumie jedyną wadą jaką tu znalazłem jest to, że chwilami się lekko dłuży choć prawdopodobnie wymaga to po prostu jeszcze lepszego osłuchania gdyż nie jest to łatwa płyta i jak to często bywa w tym gatunku wymaga większej liczby odsłuchań przy czym z każdym kolejnym odkrywa się jakiś nowy smaczek, coś na co poprzednim razem nie zwróciło się uwagi bo akurat wtedy uwaga była skoncentrowana na czym innym więc ocena być może jeszcze kiedyś wzrosnąć, oczywiście może też się obniżyć jeśli zacznie mnie bardziej nudzić niż zaskakiwać czymś nowym, w każdym razie na tę chwilę jest jaka jest. https://www.youtube.com/watch?v=Kviui27X7RU [b]44. Thy Art Is Murder "Dear Desolation" (7/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/3AHX7g3.jpg]Obrazek[/url] Czwarty album i piąta pozycja w dyskografii (gdyż tradycyjnie zaczynali od EPki) deathcore’owego zespołu z Australii. Mają to do siebie, że każda następna była lepsza od poprzedniej a na Holy War osiągnęli niezwykle wysoki poziom bardzo wysoko stawiając sobie poprzeczkę a po nowych singlach Slaves Beyond Death oraz The Son Of Misery liczyłem, że uda im się to przebić lub chociaż utrzymać formę, niestety trochę się zawiodłem gdyż wspominane utwory okazały się najlepszymi na krążku, do tego są umieszczone na samym początku przez co ma się pewne odczucie iż po doskonałym starcie nagle jakość się lekko obniża. Znaczy to ciągle dobry deathcoreowy album jednak spodziewałem się więcej a do wad mogę zaliczyć pewną monotonię gdyż tym razem kawałki są trochę za bardzo podobne do siebie oraz spadek ciężaru bo wprawdzie zbliżyli się bardziej do technical deathcore ale kosztem lżejszych wokali i jak wcześniej dominował niski growl to teraz przeważa scream, do tego breakdownów jest wyraźniej mniej i muzyka nie daje już takiego kopa jak wcześniej choć oczywiście ludzie lubiący lżejsze klimaty na pewno nie znajdą tu nic dla siebie, mam na myśli złagodzenie w porównaniu z samymi sobą. https://www.youtube.com/watch?v=_XY9NobTtFg [b]45. Novembers Doom "Hamartia" (7/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/QNisTDV.jpg]Obrazek[/url] Dziesiąty krążek amerykanów łączących death metal z doom metalem przy czym nie jest to po prostu death/doom gdyż oba elementy często występują osobno w zależności od utworu a nie nierozerwalnie połączone razem jak to często bywa a do tego czasem dochodzą również elementy gotyckie. Zespół ogólnie ma wyraźnie wzrosty i spadki formy w swojej twórczości bo np. pierwsze trzy albumy są raczej nudne i mało konkretne, do tego pełno na nich tych specyficznych "gadanych" wokali, które raczej denerwują niż sprawiają przyjemność, kolejny krążek był już dużo lepszy choć nadal po prostu dobry, z kolei po tym zaczął się okres szczytowej formy trwający przez cztery następne pozycje w dyskografii aż do wydania mocno średniego, nudnego i okropnie wtórnego Bled White w 2014 roku. Z tego też powodu miałem spore obawy co do tegorocznego Hamartia, na szczęście okazało się, że jest dobrze i już pierwszy utwór jest lepszy od każdego z poprzedniczki a kolejne dwa kawałki potwierdzają poprawę i wzrost formy oraz pojawienie się w głowach muzyków nowych pomysłów. Po nich jednak, w samym środku znalazły trzy dość średnie tracki i zaczynałem obawiać się iż po dobrym początku reszta będzie już mało ciekawa ale na szczęście dalsze pozycje na płycie znowu są dobre (czyli powtórka z Leprous) więc podsumowując można stwierdzić, że to całkiem udany powrót grupy a po małym spadku formy znowu zaczynają brzmieć dobrze i mam nadzieję, że w przyszłości będzie jeszcze lepiej, fajnie by też było aby znowu wznieśli się na wyżyny i wydali coś tak porządnego i zapadającego w pamięć jak chociażby na dotychczas najlepszym od nich The Pale Haunt Departure. https://www.youtube.com/watch?v=xqfOJK2Zzs0 [b]46. Papa Roach "Crooked Teeth" (6/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/LMxa1SV.jpg]Obrazek[/url] Dziewiąta płyta Amerykanów tworzących początkowo nu metal po czym niestety zaczęli łagodnieć i tworzyć w klimatach alternative rock/metal przy czym ilość melodii i słodkich refreników zrobiła się u nich zdecydowanie zbyt duża przez co niektóre albumy są dość ciężkostrawne. Po pierwszym tegorocznym tytułowym singlu brzmiącym jak połączenie zwrotek z Infest i refrenów z Lovehatetragedy miałem cicho liczyłem na powrót do korzeni jednak kolejny o nazwie Hope sprawił, że zacząłem tracić nadzieję i znowu się martwić. W końcu jednak miałem możliwość ich sprawdzić i mam mieszane uczucia choć ogólnie płytę można nazwać dobrą: pierwszym co zwraca uwagę jest spora ilość rapowanych wokali, największa od czasów Infest przy czym niestety brakuje występującej tam szybkości, energii i ciężaru, całość jest wprawdzie ciekawsza niż poprzednie Fear ale i tak nadal jest trochę za lekko i słodko a i udało im się wepchnąć ze dwie smętne balladki. Podsumowując całość jest ogólnie dobra, czuć posmak dawnego stylu jednak to nadal nie jest ten zespół, który poznałem na początku mojej przygody z ciężkimi brzmieniami i który długo był moim ulubionym, wtedy tworzyli muzykę na najwyższym poziomie po czym stali się po prostu dobrzy, wprawdzie na wiele całkiem dobrych zespołów nie narzekam ale po nich jednak zawsze spodziewam się czegoś lepszego a tym czasem zawsze jest jakiś niedosyt i trzymam się ich bardziej z sentymentu niż z powodu jakości samej muzyki. https://www.youtube.com/watch?v=4HS2DQrG7wE [b]47. Once Human "Evolution" (6/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/RabjJZ8.jpg]Obrazek[/url] Jest to druga płyta melodic death metalowego zespołu z USA z kobiecym wokalem założonego przez Logana Madera czyli byłego gitarzystę Machine Head i Soulfly. Nówka muzycznie nie różni się zbyt dużo od debiutu jednak jest trochę cięższa i od razu uwagę zwraca fakt, że wokalistka Lauren Hart pracowała nad ulepszeniem wokalu, poprzednio chwilami jej growle nie przekonywały a teraz brzmią one lepiej i są nieco niższe i głębsze. Ogólnie dobra płyta, lepsza od poprzedniej ale też nie wywołuje jakichś specjalnych zachwytów no i nadal brakuje tu czegoś naprawdę oryginalnego, czegoś własnego co bardziej wyróżniło by ich z tłumu i wzniosło na muzyczne wyżyny. https://www.youtube.com/watch?v=KOvAP_Hd7xg [b]48. Northlane "Mesmer" (6/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/jn8W7d3.jpg]Obrazek[/url] Kapela wywodząca się z trzeciej fali metalcore w której to zamiast typowych dla drugiej fali melodyjnych riffów występują polirytmiczne riffy rodem z djentu. Nortlane przez dwa pierwsze krążki grali dość agresywnie, później jednak po zmianie wokalu w 2015 roku wydali Node na którym wyraźnie zelżeli odchodząc nieco od typowego core i dodając elementy klimatyczniejszej odmiany progresywnego metalu co występuje również na Mesmer choć jednak w nieco mniejszej ilości i ogólnie jest on lekko cięższy od poprzedniego. Ogólnie ich muzyka nie jest jakaś wyjątkowa ani nowatorska, można powiedzieć, że są po prostu dobrzy ale najważniejsze, że dobrze się tego słucha. https://www.youtube.com/watch?v=B1q5bv1loKY [b]49. Paradise Lost "Medusa" (6/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/bNw6wA2.jpg]Obrazek[/url] Piętnasty studyjny krążek jednego z prekursorów i gigantów doom metalu oraz gothic metalu choć akurat w tym przypadku konkretnie uważani są za jego twórcę a ich album Gothic uznany został za pierwszy w gatunku. Są na rynku od wielu lat i często eksperymentowali tracąc jednych fanów i zyskując nowych i tak mieli okresy gdy tworzyli doom metal, gothic metal, jak i połączenia tego drugiego z elektroniką, takie gdzie gitary tworzyły raczej tło i nie było bardziej skomplikowanego grania po czym zaczęli wracać na metalową stronę mocy gdzie zaczęli się nawet bawić thrash metalem z typowymi dla niego wokalami (specyficzna mieszanka growlu z cleanem) i riffami za to od 2015 zaczęli powracać do korzeni tworząc znowu doom metal z typowymi dla niego growlami a najnowsza Medusa jest kontynuacją tej drogi. Muszę napisać, że mam dość mieszane uczucia bo z jednej strony fajnie u nich znowu usłyszeć te niskie, wolne, ciężkie riffy i wokale ale z drugiej strony bardzo ucierpiała na tym różnorodność, która od lat była ich stałą cechą bez względu na to co akurat wykonywali przez co płyta pomimo iż dobra jednak jest miejscami monotonna, momentami nudzi i trochę się dłuży. Chyba trochę za daleko zawędrowali z tym powrotem do korzeni bo np. poprzedni The Plague Within choć była w zasadzie w tych samych klimatach to jednak dzięki obecnemu tam jeszcze temu zróżnicowaniu jest dużo lepsza i przyjemniejsza w odbiorze. Mam nadzieję, że dopracują to w przyszłości i następny album będzie można znowu określić jako naprawdę dobry lub genialny za to jak na razie z nówki utworem, który można tak określić bezapelacyjnie jest rozpoczynający Fearless Sky i prawdę mówiąc po takim początku przeżyłem pewne rozczarowanie tym, że kolejne już nie są na takim poziomie. W każdym razie udowadnia on ich umiejętności i jakby się bardziej przyłożyli i stawiali dalej nie tylko na ciężar i moc to powstałby wyjątkowy cały krążek. https://www.youtube.com/watch?v=7h9-4c3-lUs [b]50. August Burns Red "Phantom Anthem" (6/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/AApQgdi.jpg]Obrazek[/url] To jeden z nielicznych metalcoreowych bandów praktycznie bez czystych wokali, który lubię, po prostu większość z nich jest zbyt monotonna i szybko nudzi ale August Burns Red zawsze wyróżniali się z tłumu dzięki różnorodnym screamom, skandowanym wokalom, oraz melodyjnej i dość progresywnej warstwie instrumentalnej. Wiadomo, że jak u każdego zaliczają wzloty i spadki formy (pierwsze cztery albumy były najlepsze) ale wszystko co robią trzyma poziom i to samo można powiedzieć o najnowszym, już siódmy krążku (generalnie to ósmy ale akurat instrumentalną płytę ze świątecznymi kawałkami trudno liczyć jako pełnoprawny album) który posiada wszystkie te wspomniane wcześniej cechy. Pisząc praktycznie bez czystych wokali miałem na myśli fakt, że począwszy od Constellations na każdym krążku znajdował się jeden czy dwa utwory w których trochę się go znalazło i zwykle odpowiadał do niego jakiś wokalista z innego bandu zaproszony na featuring i tym razem również trzymali się tej tradycji, ponownie w dwóch trackach. Tym co różni Phantom Anthem od poprzednich jest maksymalnie zwiększona ilość progresywnych jak i nawet math metalowych elementów i w zasadzie można by tu użyć określenia progressive technical metalcore: długie skomplikowane, miejscami technicznie zagrane kompozycje w których można podziwiać pracę poszczególnych instrumentów jak i dobrego zestawienia wszystkich razem. Ta zmiana sprawia iż całość jest dość trudna w odbiorze i początkowo nie mogłem się przekonać jednak przy piątym odsłuchaniu zacząłem doceniać nówkę i śmiało mogę napisać, że jest dobra. https://www.youtube.com/watch?v=WO_-D606lKs [b]51. Epica "The Solace System" (6/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/ewvnwsV.jpg]Obrazek[/url] Holendrzy specjalizujący się w tworzeniu symphonic power metalu w rok po wydaniu The Holographic Principle zaskoczyli fanów jeszcze EPką utrzymaną w typowym dla nich brzmieniu i stylu. Ogólnie wszystko jest jak należy jednak od razu łatwo odnieść wrażenie, że znalazły się tu po prostu utwory z poprzedniej sesji nagraniowej, które nie były dość dobre aby znaleźć się na zeszłorocznym albumie i widocznie członkowie zespołu stwierdzili iż można je sprzedać w postaci minialbumu. Podsumowując sama muzyka jest dobra bo Epica zawsze prezentowała wysoki poziom ale w porównaniu z ich wcześniejszymi dokonaniami wypada średnio, nie ma killerów, nic specjalnie nie zaskakuje i jako iż to prawdopodobnie zestaw utworów bonusowych nie ma też powiewu świeżości przez co w dyskografii umieściłbym ją na końcu. Żeby nie było niedomówień: Jako, że Epica zawsze wyróżniała się spośród symfonicznego metalu to i tak ich najgorsza płyta jest lepsza niż najlepsze wielu przedstawicieli gatunku w którym jest dużo wtórności i kopiowania innych https://www.youtube.com/watch?v=GhfHXhcuCJ0 [b]52. A Breach of Silence "Secrets" (6/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/bGcahgs.jpg]Obrazek[/url] Trzeci album australijskiego zespołu wykonującego początkowo raczej średnio ciężki metalcore z elementami heavy metalu w wokalu. Debiut był bardzo dobry, na drugim albumie niestety trochę forma spadła a muzyka stała się lekko monotonna i wtórna, w tym roku wyszedł trzeci, który przyniósł pewne zmiany ale niestety niezbyt korzystne, tych heavy metalowych elementów jest jeszcze mniej a cała muzyka stała się jeszcze lżejsza, wręcz można mówić o częściowym odejściu o sceny core na rzecz alternatywnego metalu a czystego wokalu i lekkiego, melodyjnego gitarowego grania jest nieco więcej niż screamów i charakterystycznych metalcoreowych riffów. Początkowo okropnie nudził mnie ten krążek, później lekko się przekonałem i nawet cztery killery wyłapać (Secrets, Fair Weather Friends, Buzz Killington oraz A Better Place) ale i tak niestety raczej można ich zaliczyć do wprawdzie nie jakichś wielkich ale jednak tegorocznych rozczarowań w stylu nie jest źle ale po nich spodziewałem się więcej. https://www.youtube.com/watch?v=nAZ3nghePwc [b]53. [In Mute] "Gea" (6/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/zCLUk7n.jpg]Obrazek[/url] Hiszpańska grupa tworząca melodeath i kolejna w rankingu po Spoil Engine i Hatefulmurder, która zaliczyła swoisty restart gdyż ich muzyka przeszła dość drastyczną zmianę. Na debiucie z 2009 roku grali ciężej ale mało ciekawie, mieli też mężczyznę na wokalu ale jego głos był raczej nijaki, do tego teksty były po hiszpańsku, w związku z czym nie udało im się raczej zyskać zbytniej popularności i przez kilka kolejnych lat nie było o nich żadnych informacji. Powrócili w 2013 roku z EPką "One in a Million" z ulepszonym brzmieniem i nową wokalistką Steffi, której growl był znacznie mocniejszy i bardziej wyrazisty niż Alberto, do tego przerzucili się na angielski. EPka była dobra czym wzbudzili zainteresowanie jednak na długogrający krążek trzeba było poczekać jeszcze 5 lat i tak w końcu w tym roku został wydany "Gea". Trzymają się tego co zaprezentowali na minialbumie czyli jest to dość ciężki melodic death metal bez łagodniejszych elementów czy czystego wokalu i ogólnie przeważają tu growle w połączeniu z szybką pracą instrumentów choć w utworach zdarzają się również dość długie fragmenty instrumentalne oraz parę solówek gitarowych też się trafiło. Ogólnie mogę powiedzieć, że to całkiem dobry album choć na pewno nie wybitny, nie odkrywczy, chwilami się lekko dłuży i mogłoby się tu trochę więcej dziać wokalnie bo growl jest w porządku lecz Steffi mogła by coś więcej zaprezentować bo w końcu growle są różne a tu w zasadzie jest jeden rodzaj. W każdym razie nowy początek dobry a gdyby popracować jeszcze nad błędami to w przyszłości mogłoby być jeszcze lepiej bo zespół zdecydowanie ma potencjał. https://www.youtube.com/watch?v=S9SL5j5wj7g [b]54. The Murder of My Sweet "Echoes of the Aftermath" (5/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/l5KomVt.jpg]Obrazek[/url] Tutaj z kolei pewne rozczarowanie czyli bardzo średnia płyta zespołu tworzącego symphonic gothic metal z wyraźnym naciskiem na gothic. Już poprzedni ich krążek odbiegał poziomem od pierwszych dwóch a powodem tego były jak to często bywa nieudane eksperymenty, widocznie zespół Angelici Rylin zdawał sobie z tego sprawę więc tym razem zachowawczo postanowili zrobić krok w tył do dawnego grania tyle, że najwidoczniej nie bardzo mieli pomysły. Efektem tego jest powstanie płyty gdzie większość utworów jest dość wtórna oraz podobna do siebie, jak i do wielu innych w gatunku, brzmią tak jakby były robione trochę na siłę przez co bardziej kojarzą się z bonusowymi utworami do pierwszego i drugiego albumu niż z nowymi i świeżymi kawałkami, do tego całość miejscami zwyczajnie się dłuży tym bardziej, że ma godzinę długości. https://www.youtube.com/watch?v=PCLiCifcuI8 [b]55. 36 Crazyfists – "Lanterns" (5/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/v9BH2mX.jpg]Obrazek[/url] Ten metalcore'owy zespół z Alaski jest już kolejnym, który w tym roku zmienił wykonywaną przez siebie muzykę i w tym momencie można powiedzieć, że instrumentalnie kojarzą się z nu metalem z dość charakterystycznym cięższym brzmieniem za to wokalnie to głównie alternative metal gdzie zdecydowana większość wokalu to tak charakterystyczny u nich clean a do tego chwilami dochodzą metalcore'owe screamy choć tym razem jest ich tak mało jak nigdy przedtem. Ogólnie zespół wcześniej, za czasów pierwszych czterech albumów dobrze brzmiał choć też nie wywoływał większych zachwytów a zawsze najbardziej ceniłem tu ten emocjonalny wokal Brocka zarówno podczas pełnego smutku i złości screamu jak i przy płaczliwym czystym wokalu. Niestety od Collisions and Castaways przeżywają chyba jakiś kryzys bo poziom muzyczny się obniżył, emocje już nie są zbytnio wyczuwalne przez co całość brzmi jakoś tak sztucznie, nieszczerze i wtórnie jak większość metalcoreowych bandów. Kolejny po niej Time And Trauma był nieco lepszy ale to nadal nie to, za to jak pisałem najnowsze Lanterns przyniosło zmianę w muzyce, widocznie stwierdzili iż czas na większą zmianę... niestety to ciągle nie to a płyta jest nieco gorsza od poprzedniej. Największą wadą jest tu monotonia: te nowe kawałki w zasadzie tworzą jedną dość bezpłciową masę i nie wiele różnią się od siebie, no i nadal nie brzmi to jakoś szczerze, oryginalnie czy specjalnie interesująco a najlepsze utwory nie dorównują tym średnim z okresu najwyższej formy, prawdopodobnie więc niestety zespół po prostu już się wypalił. https://www.youtube.com/watch?v=wVzOhJhFecc [b]56. All That Remains "Madness" (5/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/fNvP3Pl.jpg]Obrazek[/url] Zespół to klasyka metalcore i każdy szanujący się fan gatunku powinien zapoznać się z pierwszymi czterema albumami (choć akurat na debiucie tworzyli melodic death metal), warto też sprawdzić kolejne w dyskografii For We Are Many choć momentami zalatuje tu wtórnością. Niestety później przyszedł jakiś kryzys a chłopaki się pogubili i sami już nie wiedzieli co chcą grać, może ostatecznie skończyły im się pomysły na metalcore więc zaczęli nieudane eksperymenty z alternative metalem lub też po prostu postanowili przesadnie złagodzić swoją muzykę aby trafić do szerszego grona odbiorców czyli ludzi lubiących mieszankę metalu z popem, w każdym razie muzyka bardzo złagodniała, zamiast szybkich riffów jakieś melodyjne granie, screamy lekkie a i tak dominuje cukierkowy czysty wokal i po prostu to nie przekonuje. Spadek jakości jest wyraźnie zauważalny na A War You Cannot Win a kolejne The Order Of Things jest kontynuacją tej drogi do upadku, dlatego też kiedy ogłoszone zostało wydanie nowego krążka miałem poważne obawy co do jego zawartości... i okazało się, że w sumie słusznie. W prawdzie są pewne pozytywne zmiany i nie ma już cukierkowych refreników ani nadmiaru melodii jednak cięższe elementy nadal nie przekonują a do tego tym razem naładowali tu pełno rockowych ballad, które jednak w większości jakoś nie robią wrażenia tak jakby były robione na siłę i jedynym wyjątkiem jest tu genialne tytułowe Madness. Album nie jest jakiś najgorszy ale dobrym też trudno go nazwać, jest po prostu średni co w ich przypadku można jedynie zaliczyć do tegorocznych rozczarowań. https://www.youtube.com/watch?v=qFnE2_pEFJo [b]57. Motograter "Desolation" (5/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/tiKmDdh.jpg]Obrazek[/url] Motograter to pierwszy band Ivana Moody’iego jednak po wydaniu debiutanckiego krążka ten odszedł i założył Five Finger Death Punch a o Motograter nic nie było słychać. W sumie to długo myślałem iż został rozwiązany ale okazało się, że jednak istnieją, próbują zebrać skład i coś nowego wydać jednak zajmowało im to bardzo dużo czasu. Pierwsze info o nowym krążku pojawiły się w 2014 roku jednak zostały kolejno odłożone na 2015, 2016 a następnie 2017 i już przez chwilę podejrzewałem iż będzie tak jak np. w przypadku Scar Symmetry, Tool czy Divine Heresy a data wydania odkładana będzie przez kolejne lata ale tym czasem faktycznie w tym roku czyli po 14 latach od debiutu doczekaliśmy się Desolation. Jako, że z oryginalnego składu został tylko gitarzysta Matt "Nuke" Nunes to od razu można było spodziewać się sporych zmian w muzyce i faktycznie: jest bardziej melodyjnie, więcej czystego wokalu a ten w ogóle różni się od tego, którzy ludzie zapamiętali bo jednak Ivan jest dość charakterystyczny, całość utrzymana jest w klimatach nu metal / alternative metal. Po tylu latach przerwy a następnie przygotowań można by się spodziewać iż wydane zostanie coś wyjątkowego i dopracowanego w najmniejszych szczegółach... lecz niestety tak się nie stało, znaczy można posłuchać ale na każdym kroku czuć wtórność i brak konkretów, brzmią jak dziesiątki innych bandów z podobnych klimatów a ani lżejsze ani mocniejsze elementy zwyczajnie nie przekonują, nie jest ani szybko ani wolno, ani agresywnie ani spokojnie, do tego wykorzystany tu został pomysł z popowych utworów i krótkie, chwytliwe refreny powtarzają się ponad pięć razy chociaż zdecydowana większość z nich ma tylko trochę ponad 3 minuty, ot po prostu raczej średni album, który raczej nie zachwyci dawnych fanów ani nie przyciągnie nowych. https://www.youtube.com/watch?v=2hccUQOWQyA [b]58. Queens Of The Stone Age "Villains" (5/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/50THTt0.jpg]Obrazek[/url] Jeden z najbardziej znanych bandów tworzących Stoner rock w Joshem Homme na czele po czterech latach przerwy powraca z nowym krążkiem, który okazuje się wielkim... rozczarowaniem. W sumie to tego nie rozumiem, na początku twórczości wydawali albumy dużo częściej a jednak były one dobrze dopracowane jednak od Era Vulgaris poziom się nagle obniżył po czy zrobili sobie sześć lat przerwy jednak Like Clockwork było tylko odrobinę lepsze a teraz przyszedł czas na Villains, które zdecydowanie jest najgorsze w dyskografii. Generalnie większość tego co tu jest prezentuje poziom najgorszych utworów z poprzednich krążków, brak tu świeżych pomysłów a całość ogólnie dość nudna, nigdy nie grali zbyt ciężko ale mimo tego ich muzyka miała w sobie sporo energii i była dość szybka, czego też teraz zabrakło tak jakby muzycy nagrywali krążek na szybkiego po kilku dniach bez możliwości dobrego wysypiania się. Sam Joshua Homme jest utalentowanym muzykiem, kiedyś założył legendarne już Kyuss oraz Eagles of Death Metal ale jednak tak jak kiedyś jego głos przyciągał słuchaczy to tutaj często brzmi po prostu trochę powyżej średniej. Ogólnie na uwagę zasługują tu głównie dwa utwory: Domesticated Animals oraz Villains Of Circumstance, które to z całym spokojem można określić jako naprawdę dobre choć pewnie jakby umieścić je na zdecydowanie najlepszym w dyskografii Songs For The Deaf to pewnie aż tak by się nie wyróżniały spośród innych. https://www.youtube.com/watch?v=fsqhJcGbaEI [b]59. Cavalera Conspiracy "Psychosis" (5/10)[/b] [url=https://i.imgur.com/pw0Ml2W.jpg]Obrazek[/url] Cavalera Conspiracy to już kolejny band Maxa Cavalery i tradycyjnie w klimatach groove metal / thrash metal z naciskiem na to drugie. Zespół wypuszcza coś nowego regularnie co trzy lata przy czym jedynie dwa pierwsze można określić jako dobre bo potem nastąpił nagły spadek formy czego efektem był poprzedni tragiczny, nudny i źle wykonany Pandemonium gdzie instrumenty zlewają się w jedną papkę a wokale są niewyraźne jakby Max śpiewając miał usta pełne rozgotowanego makaronu, zresztą kto czytał mój ranking z 2014 roku gdzie się rozpisałem na ten temat ten wie o co chodzi. Pamiętając to rozczarowanie obawiałem się iż ich już czwarty longplay Psychosis będzie jego powtórką i kolejnym powodem do niesmaku w uszach jednak postanowiłem ją sprawdzić choćby po to aby mieć co opisywać w kolejnym podsumowaniu roku. W końcu miałem okazję ją przesłuchać i tutaj pierwsza korzystna zmiana: zrezygnowali z największych wad, które ostatnio z niewiadomych powodów wprowadzili i już bardziej słychać zarówno pracę poszczególnych instrumentów jak i teksty wyśpiewywane przez Cavalerę przy czym i tak nie jest tak dobrze jak na pierwszych dwóch płytach. Kolejną dobrą rzeczą jest poziom utworów, który jest już wyższy i może nie są w żaden sposób nowatorskie ale całkiem ciekawe... ale niestety tylko do połowy albumu gdyż później robi się znowu nudno oraz wtórnie a oprócz Hellfire, kilku riffów z Judas Pariah i ewentualnie kończący kawałek nie ma tu już nic ciekawego a dodatkową wadą w ostatnich trackach są takie przedłużające się instrumentalne fragmenty, które są zbyt monotonne aby zainteresować. Wychodzi więc na to, że Max Cavalera miał pomysł tylko na pięć kawałków więc moim zdaniem lepiej było wydać je po prostu jako EPkę aby ludzie odnieśli wrażenie wyraźniejszej poprawy zespołu a tak to pomimo pewnej poprawy nadal wyraźnie prezentują średni poziom. W sumie to z Soulfly nie jest dużo lepiej więc chyba po prostu wokalista przechodzi jakiś efekt wypalenia zawodowego, wprawdzie Killer Be Killed jest bardzo dobre ale tam na wokalu pomagają mu inni muzycy więc wspólnie z nimi mógł stworzyć coś lepszego i może to jest rozwiązanie dla niego bo obecnie niezbyt się sprawdza jako lider i jedyny wokalista choć prawdopodobnie najlepiej aby zrobił sobie po prostu przerwę w muzykowaniu a po kilku latach mógłby wrócić z nowymi siłami. Na koniec opisu daję link do pierwszego i najlepszego utworu na płycie, nie jestem zaskoczony, że właśnie go wybrali na singiel promujący płytę. https://www.youtube.com/watch?v=lfM6DRqGsuk [b]60. Desolation "Decapitated" (4/10) [/b] [url=https://i.imgur.com/OewASeM.jpg]Obrazek[/url] Debiutancki album szwedzkiego death metalowego zespołu na który trafiłem przypadkowo podczas poszukiwań informacji o naszym rodzimym Decapitated... niestety Desolation nie dorasta im do pięt a krążek jest wtórny, nudny i schematyczny, po prostu niczym nie różni się od dziesiątków czy nawet setek podobnych. Od razu zwróciłem uwagę na to, że pomimo iż to debiutancki tegoroczny krążek to brzmią jak te wszystkie death metalowe kapele z lat 90', postanowiłem coś o nich poszukać w necie i szybko trafiłem na rok powstania: 1990 prawdopodobnie więc od 27 lat pracę szyły opornie, nagrywali wstępne wersje utworów, wypuszczając po drodze trzy demówki (w 1993, 2014 i 2016) aż w końcu przygotowali ostateczne wersje i w tym roku wydali pierwszy longplay trzymając się jednak pomysłów sprzed lat. W każdym razie archaiczne brzmienie uznaję za kolejną wadę gdyż nigdy nie podobały mi się te oldschoolowe death metalowe zespoły. Po sprawdzeniu tego krążka zacząłem się zastanawiać jaki jest sens tworzyć dziesiątki zespołów grających to samo, niby można przesłuchać ale nie ma tu nic oryginalnego czy zachwycającego, do tego jeszcze ta oklepana antyreligijna tematyka, oryginalna nie jest nawet nazwa ponieważ istnieje lub istniało przynajmniej 16 innych Desolation. Odnoszę wrażenie, że powstali tylko po to aby popaść w zapomnienie i nie będę zaskoczony jeżeli niedługo zawieszą działalność, jedyne co może ich uratować to szybkie zdanie sobie sprawy z popełnionych błędów i wypracowanie własnego unikalnego brzmienia bo na razie są ledwie średni. https://www.youtube.com/watch?v=LJE7JGdtP_M To już oficjalnie koniec rocznego podsumowania, dziękuję za uwagę i dotrwanie do końca, choć zapewne jak to bywa gdzieś w bliższej czy dalszej przyszłości zapoznam jakieś albumy z 2017 roku, których nie miałem możliwości poznać ze względu na ich ogromną ilość, płyty które mogły być tak dobre iż zmieniły by wygląd tej listy, w każdym razie tradycyjnie nie będę go modyfikował gdyż nie ma sensu zbytnio oglądać się za siebie a obecny ranking najlepiej opisuje mój gust, zainteresowania i stopień wiedzy muzycznej z końca zeszłego już roku. Teraz czas otworzyć się na nowy 2018 rok i całe bogactwo nowych płyt i zespołów jakie on zaoferuje. Przewidywania co do następnego zestawienia? Spodziewam się dobrych rzeczy od Kobra And The Lotus, Slipknot, Caliban, Killswitch Engage, Swallow The Sun, For Today, Skyharbor, Monuments i wielu innych choć oczywiście czas pokaże co z tego wyjdzie. Może jakiś zespół z przeszłości nagle powróci w wielkim stylu? Może poznam coś nowego genialnego? Co do tego to aż sześć kapel z mojej dziesiątki były mi nieznane lub mało znane w zeszłym roku a tym czasem po sprawdzeniu od razu trafiły na wysokie miejsca w tym do pierwszej trójki tak więc zapewne nie ma co się zastanawiać nad tym i cokolwiek zakładać tylko otworzyć się na nowe doznania muzyczne.[/quote]
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Skocz do:
Wybierz forum
Demotywatory.pl - Forum Strona Główna
|--Forum
| |--Powitalnia
| |--Sprawy związane z forum
| | |--Błędy na forum
| |--Rangi
|--Demotywatory.pl
| |--Polecane demotywatory
| |--Sprawy związane z demotywatory.pl
| |--Ciekawostki z demotywatorów
|--Rozrywka
| |--Muzyka
| | |--Rankingi płyt
| |--Filmy
| |--Seriale
| |--Książki
| |--Gry
| |--Sport
| |--Zabawy na forum
|--Na każdy temat
| |--Polityka i wiadomości
| |--Rozmowy poważne
| |--Rozmowy na luzie
| |--Nauka, Technika, Sprzęt
| |--Kuchnia, Styl życia, Dom
| | |--Kociołek Wiedźmy
|--Twórczość
| |--Konkursy
| |--Rysunki i obrazy
| |--Fotografia, Grafika, Fotomontaż
| |--Opowiadania, fan fiction
| |--Multimedia
[ Statystyki ]
[ Preferencje ]
Czy wiesz, że...
phpBB modified by
Przemo
© 2003 phpBB Group